Strony

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 25

Zayn

Czekałem i czekałem. miałem nadzieję, że te pół godziny spóźnienia nic nie znaczy, a już niebawem rzucimy się sobie w ramiona. Jednak doczekać się nie mogłem. Minęło kolejne trzydzieści minut. Co mogło się stać? Zadzwoniłem do Carrie, ale nie odebrała. Zatelefonowałem więc ponownie. Znowu cisza. Wysłałem sms-a pytając, czy zapomniała o naszym dzisiejszym spotkaniu. W odpowiedzi napisała mi coś, czego nigdy bym się nie spodziewał. Wysłała wiadomość, która mówiła, że przyjaciel zrobił jej niespodziankę po południu i zabrał ją na wycieczkę. Trochę im się przeciągnęło i niestety dziś nie da rady się ze mną spotkać. - Wspaniale! Po pierwsze: Jaki przyjaciel do cholery? Po drugie: Od kiedy zapomina o naszych randkach? Nerwy mi puściły, co było chyba również skutkiem wszystkich przeżyć dzisiejszego dnia i skumulowanych we mnie przeróżnych emocji. Potrzebowałem jej niezmiernie, a ona mnie olała i zostawiła samemu sobie. Potrzebowałem rozrywki, inaczej zatopiłbym się w ponurych myślach i pół nocy zamulał w domu.
- Cześć stary, co dzisiaj robisz?
- Hej, nic konkretnego - odpowiedział Liam. - Chcesz gdzieś iść?
- No przydałaby mi się jakaś pijacka noc z kumplem.
- Nie ma sprawy! - usłyszałem podekscytowanie w jego głosie. Chyba też zauważył, że ostatnio nie spędzaliśmy wspólnie zbyt dużo czasu. - Wpadnę po ciebie za 20 minut.
- Ok, do zobaczenia.

- To gdzie dzisiaj? - zapytał Liam, gdy już kilkanaście minut później siedzieliśmy w jego samochodzie.
- Ty wybieraj. Mi wszystko jedno, byle było sporo procentów i głośnej muzyki.
- Ok, to jedziemy.
Podjechaliśmy pod klub i zaparkowaliśmy w miarę bezpiecznym miejscu. Wysiedliśmy z auta i od razu uderzyła w nas fala dudniącej muzyki wydostającej się z otwartych drzwi lokalu. Bramkarz przepuścił nas bez kolejki, gdyż był on starym znajomym Liama. Weszliśmy do środka, gdzie wisiał w powietrzu okropny zapach dymu papierosowego, alkoholu i ludzi 'po przejściach'.
- Siadamy przy barze? - zaproponował mój przyjaciel.
- Jasne, nachlejmy się.
Liam odpowiedział mi szerokim uśmiechem uradowanego dzieciaka, którego dawno u niego nie widziałem.

- Musisz się tym zainteresować! - Liam próbował przekrzyczeć muzykę będąc już porządnie wstawionym. A zdawałoby się, że dopiero co przybyliśmy do klubu...
- Przed nikim się nie będę chować! - odpowiedziałem w nie lepszym stanie, niż on.
- No to może jutro!
- Co?!
Nasza rozmowa była pozbawiona jakiegokolwiek sensu. Chciałem wyjść na zewnątrz się przewietrzyć i spróbować się pozbyc chociaż odrobiny alkoholu z mojego organizmu, ale przy barze zatrzymał mnie damski głos.
- Co panowie piją? - zapytała piękna, seksowna blondynka równie pijana, co my.
- Czystą! - krzyknęliśmy razem niczym bracia.
- Można się dołączyć? - zapytała flirtując ze mną, co Liam chyba zauważył, bo gdy się odwróciłem już go nie było.
Chyba postanowił usunąć się w cień albo znaleźć swoją własną 'zdobycz' na wieczór.
- Oczywiście - odpowiedziałem posyłając jej jeden z moich uśmiechów podrywacza, jeśli takie w rzeczywistości istniały...

*

Obudziłem się rano z potężnym bólem głowy. Kac morderca się odzywał. Bałem się otworzyć oczy i spotkać się z jasnymi promieniami słońca, które bez wątpienia by mnie oślepiły. Zaraz zaraz... Co się wczoraj wydarzyło? Nie mogłem sobie przypomnieć. Ostatnim, co mi świta w głowie było przyłączenie się do nas pięknej kobiety, która... osz kurwa! Która leży właśnie obok mnie na łóżku! Kurwa kurwa kurwa! Podniosłem gwałtownie pościel sprawdzając, czy mieliśmy na sobie ubrania. Kurwa! Byliśmy nadzy! Ja pierdolę, co ja też najlepszego zrobiłem...?
- Co się dzieje... - wymruczała kobieta leżąca tuż obok mnie. Naga kobieta do jasnej cholery...
- Co się działo w nocy? Powiedz mi, czy do czegoś między nami doszło? - wypaliłem chyba zbyt ostro.
- Skarbie... jeszcze pytasz - wyszeptała przygryzając wargę i jadąc swoim palcem po mojej klatce piersiowej.
Zerwałem się jak oparzony do pozycji siedzącej.
- Co się działo? - zapytałem stanowczo.
Dziewczyna również się podniosła. Usiadła przytrzymując kołdrę, żeby zasłoniła jej nagie ciało.
- Piliśmy - no co ty nie powiesz, pomyślałem - opowiadałeś mi coś o swojej byłej, że umarła? Że nie masz z kim o tym porozmawiać, że dziewczyna cię olał... masz dziewczynę. Cholera.
- Tak, mam! Mów dalej - nalegałem patrząc przerażonym wzrokiem.
- No zrobiło mi się ciebie żal... przytuliłam cię, a potem tak jakoś wyszło. Pocałowaliśmy się, napaliliśmy się, wylądowaliśmy u ciebie w domu i resztę możesz sobie dopowiedzieć sam, bystrzaku.
- Kurwa...
- Byliśmy pijani. I to bardzo. Zdarza się - skarciłem ją wzrokiem. - Ja już sobie pójdę.
Kobieta, której imienia nawet nie znałem, zaczęła się ubierać i kierować do wyjścia.
- Przepraszam. po prostu jestem sobą rozczarowany. I jestem wkurwiony na siebie niewiarygodnie.
- Doskonale cię rozumiem... Przykro mi - dokończyła i wyszła z mojego domu.
Zostałem sam ze swoimi wyrzutami sumienia. Jak ja kurwa mogłem się tak zachować?! Co ja teraz zrobię? Ok, Carrie mnie olała, ale ten jeden jedyny raz nie był powodem do tego, żebym ją zdradzał. Ona nigdy mi tego nie daruje... Poza tym sam nie byłem taki pewny, czy chciałem jej wybaczenia. Nie zasługiwałem na nie. Wpakowałem się w niezłe bagno.
- Kurwa! - ryknąłem zrzucając z komody szkatułkę, która na niej stała i rozsypując jej zawartość po podłodze.
Oparłem się dłonią o ścianę i stałem tak przez chwilę ze zwieszoną głową, próbując się uspokoić, opanować swoje nerwy, a potem wykombinować, co dalej. Może najpierw pozbieram te dyrdymały z podłogi? Jak na złość, pierwszym co rzuciło mi się w oczy było zdjęcie, które kiedyś robiliśmy sobie z Carrie w automacie w kinie. Był to cudowny dzień, spędzony z moją ukochaną. Opowiadała mi o swoim starym mieście, o rodzinie, problemach, Jacku... O Jacku. Kurwa. Ten facet w markecie. Jego głos przywodził mi kogoś na myśl i teraz wiedziałem już kogo! Wiadomo, przez telefon zawsze brzmi się inaczej, ale w tym przypadku mimo wszystko były one zatrważająco podobne. I ten sposób mówienia, odzywki, ton. Kurwa, to naprawdę mógł być Jack. Poza tym jego zachowanie było podejrzane. To był on. Tutaj, w Bradford. Na nic nie czekałem. Jeśli Jack był w mieście, Carrie nie była bezpieczna. Wyleciałem z domu z prędkością pioruna i skierowałem się do domu Carrie nie przejmując się w tej chwili tym, że mogę zastać jej rodziców. Pobiegłem sprintem do jej domu i zacząłem szalenie walić w drzwi.

___________


Z chęcią poczytamy Wasze opinie na temat rozdziału i opowiadania, także komentujcie jak chcecie ;D

9 komentarzy:

  1. Omg. Bombowy rozdział. Błagam was o next.
    Nie wybacze wam ze on ją zdradził.!!!!!!!!! Foch

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierze! Co to się dzieje! Kobiety! Co wy macie za pomysły!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak on mógł jej to zrobić?!
    Teraz to nieźle namieszałyście :P
    Mam tylko nadzieję, że Carrie jest cała, a w najgorszym wypadku Zayn ją uratuje :)
    No i ciekawe jak ona zareaguje na zdradę, jeżeli on w ogóle się do niej przyzna.
    Już czekam na next ;)
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Eee...yyy... :o no to ładnie :*

    OdpowiedzUsuń