Strony

czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 38

Carrie

- Dzień dobry pani Bradshaw. Co panią do mnie sprowadza?
Usłyszałam. To nie możliwe… Moja mama ? Co moja matka robi u Zayna ? Zeszłam z kanapy na której leżałam w ekspresowym tempie zaczęłam się ubierać, jednocześnie starając się być cicho żeby usłyszeć o czym rozmawiają.
- Dzień dobry Zayn. Mówiłam żebyś mówił mi po imieniu.
- Przepraszam ciężko się przestawić z pani na „ ty „
- W porządku. Przyszłam zapytać się czy miałbyś ochotę na kawę? Carrie wyszła do koleżanki a ja chciałabym o niej z tobą porozmawiać.
Co ? Czemu ona przychodzi do Zayna i dlaczego chce rozmawiać o mnie? Przecież…nie ja już nic nie rozumiem.
- Bardzo mi przykro pani Brad…Anne ale teraz nie mogę , jestem …yyy trochę zajęty.
Tak jest , mój chłopczyk kłamał jak z nut. Chociaż może był zajęty…mną. Leciutko wychyliłam się z za rogu tak żebym ja mogła widzieć całą sytuacje ale żeby nie zauważyła mnie moja mama.
- Ochh.. no dobrze…trudno najwyżej przyjdę innym razem. To na razie Zayn .
Powiedziała i dała mu lekkiego całusa w policzek. Boże jak dobrze że już idzie . Gdyby dowiedziała się że tu jestem miałabym szlaban do końca ży.. Zaraz co? Wróć. Co ona zrobiła? Pocałowała go w policzek? Nie musiało mi się przywidzieć…ale przecież…widziałam…
- Carrie to nie tak jak myślisz kochanie – spojrzałam w górę i ujrzałam mojego chłopaka. Objął dłońmi moją twarz i chciał powiedzieć coś jeszcze ale nie dałam mu na to szansy.
- Czy moja matka właśnie cię pocałowała? – spytałam z niedowierzaniem.
- Skarbie spokojnie , ja ci wszystko wytłumaczę…to był tylko niewinny całus w policzek… musisz wiedzieć że twoja mama mnie pod…
- Czy ty siebie słyszysz? Niewinny całus? To moja matka…sypiasz z jej córką…- przerwałam
- Kurwa Carrie posłuchaj. Chciałem ci to powiedzieć już dawno. Twoja matka ona…- zaczął się jąkać – ona mnie podrywa, tak mi się wydaję. Ale ja oczywiście nie jestem zainteresowany – zaprzeczył szybko.
- O mój boże – szepnęłam. Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież ona ma męża, dziecko…jak ona może…i to jeszcze z Zaynem. Och mamo gdybyś tylko wiedziała o moim związku…
- Kiedy to się zaczęło – zapytałam spokojnie
- Jakieś półtorej miesiąca temu, wtedy  wróciliśmy z Barcelony. Mówiła że chce tylko ze mną rozmawiać o tobie, że to właśnie o ciebie chodzi. Chciała żebym ci pomógł…porozmawiał z tobą no wiesz w końcu jestem pedagogiem. Ale potem zaczęła się dziwnie zachowywać aż w końcu dotarło do mnie że mnie podrywa. – skinęłam lekko i z powrotem usiadłam na kanapie. Zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Zayn usiadł koło mnie.
- Kochanie… ja…ty wiesz że ja bym nigdy…znaczy ja kocham ciebie i nigdy w życiu nie umawiałbym się z twoją matką. W ogóle z nikim innym oprócz ciebie. – mówił ciągle patrząc prosto w moje oczy. Ja natomiast w jego pięknych czekoladowych oczkach widziałam miłość i strach? Czemu miałby się bać? Przecież ja mu wierze.
- Wiem Zayn, wiem. Wierzę ci. – powiedziałam po czym wtuliłam się w niego. 

Zayn

 - Cieszę się. Naprawdę mam dość sprzeczek i niedomówień między nami... To nas niszczy. A mi zależy tylko na tym, aby z każdym dniem, z każdą chwilą było coraz lepiej - powiedziałem zaniepokojony faktem, że znów coś musiało stawać między nami.
- Ja też tego pragnę, kochanie - powiedziała Carrie po czym ujęła moją twarz w dłonie i lekko musnęła me usta.
Moje hormony dały oczywiście o sobie znać. Pożądanie wypełniło mnie po brzegi i jedyne o czym marzyłem w tej chwili, było poczucie nagiej skóry Carrie przy moim ciele, doprowadzenie jej do szału, sprawienie, aby wiła się pode mną z rozkoszy. Dziewczyna wyczuła chyba to samo napięcie wiszące w powietrzu, bo spojrzała na mnie równie głodnym wzrokiem.
Nie zastanawiałem się ani sekundy dłużej, wpiłem się w jej usta z taką pasją, że aż poczułem ukłucie w sercu. Przewróciłem nas do pozycji leżącej, popychając lekko Carrie. Utonęliśmy w namiętnym pocałunku. Nie całowaliśmy się jak szaleńcy, spragnieni siebie nawzajem, chcący nasycić się najszybciej, jak to możliwe. Całowaliśmy się tak, jakbyśmy mieli tylko siebie na świecie, jakbyśmy mieli przed sobą wieczność, jakby nikt nigdy nie miał nam odebrać tego, co zbudowaliśmy. Nasze języki nie wariowały w gwałtownym tańcu - chłonęliśmy siebie nawzajem i czerpaliśmy rozkosz z każdej chwili, z każdego najdrobniejszego gestu. Dłońmi jeździłem powoli po ciele Carrie, zostawiając ślady gęsiej skórki w miejscach, które przed chwilą drażniłem. Wślizgnąłem je pod jej koszulkę, która już po chwili leżała zwinięta w kłębek na ziemi. Przerwałem na moment nasze pieszczoty, aby móc spojrzeć Carrie w oczy i zdecydować, czy rzeczywiście jest już gotowa. Otrzymałem od niej spojrzenie tak ciepłe i rozpalone, iż nie miałem wątpliwości, że nadszedł czas. Nadal nie przerywając kontaktu wzrokowego, rozsunąłem jej rozporek uśmiechając się lubieżnie. Carrie oblizała wargę w odpowiedzi na mój gest. pragnęła tego równie mocno, jak ja. Wsunąłem dłoń pod jej bieliznę, napierając nią na jej kobiecość. Zacząłem pocierać jej łechtaczkę uzyskując w ten sposób pierwsze jęki dziewczyny. Rozkosz pulsowała mi w żyłach, a jeszcze nawet nie byłem nago. Po chwili włożyłem dwa palce w jej mokre wejście. Zaginałem i prostowałem je na przemian, chcąc sprawić jej jak największą przyjemność. Widząc, że Carrie jest bliska szczytu, złożyłem na jej wargach wilgotny pocałunek.
- Dojdź dla mnie, skarbie - wymruczałem wprost do jej ucha, muskając przy tym jej płatek.
- Zayn! - wykrzyknęła Carrie w ekstazie.
Wyjąłem dłoń z jej majtek, po czym oblizałem palce, którymi przed chwilą doprowadziłem ją do orgazmu. Carrie na ten widok zarumieniła się jeszcze bardziej, a ja uśmiechnąłem się do niej bezwstydnie.
- Gotowa na ciąg dalszy? - wychrypiałem.
Mój przyjaciel zaczął się buntować w bokserkach, przez co jeszcze bardziej chciałem ją poczuć wokół mnie.
- Z tobą zawsze - wyszeptała.
 Rozbieraliśmy się warstwa po warstwie, nie spiesząc się z niczym. Oboje byliśmy świadomi tego, jak bardzo siebie potrzebowaliśmy i pragnęliśmy w tej chwili. Nie chcieliśmy, by się ona kiedykolwiek kończyła. Ponownie zatopiliśmy się w rozkosznym pocałunku. Jęki wydobywały się z naszych gardeł niekontrolowanie. Leżeliśmy już całkowicie nadzy na kanapie, rękoma pieściliśmy nawzajem swe ciała. Ustami zjeżdżałem do jej szyi, ssąc ją, zostawiając na niej mokre pocałunki, po czym wracałem do jej warg. Zdawało się, że te czułości trwały godzinami, jednak nie wytrzymalibyśmy tyle. Kropelki potu były już widoczne na naszych skórach, byliśmy rozpaleni do granic możliwości. Nasze oddechy były ciężkie i przyśpieszone, a z ust wydobywały się coraz to kolejne jęki. Chwilę później ująłem Carrie za uda i lekko je ściskając, delikatnie w nią wchodziłem. Gdy pochłonęła już całą moją długość, zaczęliśmy poruszać swoimi biodrami w wspólnym rytmie. W obecnej chwili cieszyłem się, że nie miałem sąsiadów, bo bez wątpienia dosłyszeliby, co się wyprawiało w moim domu.
- Zayn... - wyjęczała Carrie na skraju.
- Kocham cię, maleńka, koch... - wysapałem nie mogąc dokończyć zdania, gdyż potężna fala orgazmu zalała nasze obezwładnione w tej chwili ciała.

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 37

Zayn

- Dzień dobry, panie dyrektorze - przywitałem się przez uchylone drzwi.
- Witam, wejdź i usiądź, Zayn - polecił pan Terence, a ja spełniłem jego prośbę. - Chciałem z tobą o czymś porozmawiać.
- Tak?
O co mogło chodzić? Chyba nie doszły go słuchy o moich bliższych relacjach z Carrie. Kurwa.
- Organizujemy wycieczkę szkolną. Do Włoch. Zastanawiałem się, czy nie zechciałbyś jechać jako jeden z opiekunów. Jesteś młody, uczniowie cię lubią, posłuchają w odpowiednich momentach...
- Mhm... A na jak długo? - uf, kamień z serca.
- Na kilka dni.
Dyskutowaliśmy jeszcze chwilę na temat wyjazdu, dowiedziałem się niewiele, tylko jakieś ogóły. Nawet nie wiedziałem, jakie klasy miały jechać. Może Carrie się do nich wliczała? Wspólna wycieczka do Włoch jak najbardziej mi się uśmiechała. Co prawda nie dokładnie takie okoliczności, jakie bym sobie wymarzył, ale i tak... Niezapomniane chwile. W każdym bądź razie przyjąłem propozycję dyrektora. Nie widziałem żadnych powodów, dla których miałbym odmawiać.
Po lekcjach udałem się prosto do domu. napisałem do Carrie, chciałem się spotkać. Minione wydarzenia niewątpliwie zostawiły jakieś otwarte rany w naszym związku i pragnąłem zrobić wszystko, co mogłem, aby je wyleczyć. Nie chciałem się więcej kłócić z Carrie, nie mogłem znieść więcej jej cierpień. Kochałem ją najmocniej w świecie i odkąd się pogodziliśmy, postanowiłem sobie, że zrobię wszystko co w mojej mocy, aby jej już nigdy nie skrzywdzić.

Carrie

" Hej skarbie. Wpadniesz do mnie wieczorem ? Obejrzymy jakiś film?;**"
Przeczytałam wiadomość a na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Szybko napisałam że bedę koło 18. Powinnam się wyrobić. Niedawno wróciłam ze szkoły, obiad jak zwykle odpuściłam. Muszę napisać referat na historię o drugiej wojnie światowej i chociaż dziś piątek i mogłabym napisać go nawet dopiero w niedzielę to wolę mieć to już z głowy. Mój telefon ponownie zawibrował co oznaczało kolejną wiadomość.
" Może zostaniesz na noc?;*"
Och Zayn nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała. Ale boję się. Po prostu się boję. Wiem ze od tego...wydarzenia z Jackiem minęły już prawie trzy miesiące ale ja wciąż ...wciąż mnie coś hamuje. W Ostatnim tygodniu spędziliśmy razem wiele czasu. Albo ja szłam do Zayna albo on przychodził do mnie. Mieliśmy kilka takich chwil...no wiecie...ale gdy tylko robiło się za gorąco ( jeśli można to tak nazwać ) odsuwałam się. Może czas pokonać strach ? Tak bardzo stęskniłam się za Zaynem, jego dotykiem... Tak, zostanę dziś u niego, Jack nie będzie kierował moim życiem - już nie.
" Z przyjemnością ;**" - odpisałam. Oczywiście rodzicom powiem że idę
 do koleżanki. Wiem ze to moje kolejne kłamstwo i troche boję sie że to wszystko w końcu się wyda. Jenny, no właśnie przecież ona na pewno zgodzi się mnie kryć, tylko co ja jej powiem. Nie myśląc dłużej wybrałam jej numer.
- Hallo.?
- Mhm...cześć Jenni , to ja Carrie
- Wiem głupolu, przecież mam twój numer - zaczęła się śmiać. Boże Carrie ogarnij się - Coś sie stało ? - spytała.
- Yyy...nie. Ale mam sprawę no bo ten no...- nie umiałam się wysłowić.
- No wykrztuś to z siebie.
- Czy mogłabyś mnie kryć. Idę do mojego chłopaka na noc ale moi rodzice nigdy w życiu się na to nie zgodzą...
- Masz chłopaka i nic mi o tym nie powiedziałaś? Jak mogłaś? – Mówiła z wyrzutem podniesionym tonem.
- To skomplikowane . Ja...powiem ci wszystko w swoim czasie...proszę cię. .ja przepraszam ale...
- Carrie spokojnie, nic się nie stało. Rozumiem ze to coś naprawde poważnego...znaczy nie ma sprawy jak będziesz gotowa sama mi opowiesz. To co chcesz żebym cię kryła?
- No tak chciałabym...
- Nie ma sprawy. Jakby twoja mama dzwoniła albo coś to powiem że jesteś u mnie.
-Dziękuję to dużo dla mnie znaczy. Kocham cię .
- Hahaha tak tak ja ciebie też - mówiła przez śmiech. Rozmawialiśmy jeszcze jakieś 15 minut o wszystkim i o niczym - tak te nasze rozmowy…

*

- Cieszę się że przyszłaś kochanie - wymruczał Zayn wprost do mojego ucha co wywołało przyjemne dreszcze przechodzące przez moje ciało. Siedzieliśmy na kanapie u niego w domu i już od godziny oglądaliśmy - szczerze to cholernie nudny - film. Nie mogłam się na nim skupić.
- Ja też się cieszę - powiedziałam ze śmiechem. Odwróciłam sie do niego przodem, tak ze teraz siedziałam na nim okrakiem.
- Kocham cię Carrie - wyszeptał i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku, tak delikatnym że miałam wrażenie  jakbym całowała misia. Przejechałam po jego dolnej wardze prosząc w ten sposób o dostęp który otrzymałam niemal natychmiast. Nasze języki zaczęły wspólny taniec. Nie walczyły o dominację tak jak miały w zwyczaju.
- Carrie...nie musisz...my nie musimy - wydyszał Zayn.
- Ale ja chce. Chce spróbować - powiedziałam nie pewnie.
- Jesteś pewna ? - spytał z troską.
Kiwnęłam twierdząco i po raz kolejny zlączyłam nasze usta.
Zayn lekko popchnął mnie na łóżko tak że teraz leżałam na plecach a on pochylał się nade mną. Jego ręce błądziły po moim całym ciele. Złapał na krańce mojej bluzki i spojrzał na mnie pytająco.
- Nie musimy się spieszyć skarbie ja mogę poczek...
- Proszę cię nie przerywaj i skończ już z tymi pytaniami. Wszystko w porządku - przerwałam. I taka była prawda. Wszystko było okey. Sama byłam zdziwiona moją reakcją. Wciąż czułam lekki niepokój ale wtedy wystarczyło że spojrzałam na Zayna. Prosto w jego oczy i mogłam być pewna ze on mnie nie skrzywdzi. Po chwili byłam już w samej bieliźnie a on właśnie został  pozbawiony swojej koszulki. Kiedy już miałam rozpiąć pasek jego spodni ktoś zapukał do drzwi.
- Zaraz sobie pójdzie kochanie nie przejmuj się - szepnął chłopak i znów wrócił do całowania każdej odkrytej części mojego ciała. Starałam się zignorować ciągłe pukanie ale ktoś byś naprawdę nachalny.
- Zayn - szepnęłam ale on wciąż całował moją szyję - Zayn idź otworzyć to może być coś poważnego. Powiedziałam choć wcale nie chciałam przerywać. Byłam tak podniecona że miałam wrażenie iż zaraz wybuchnę. Serio jak jakiś wulkan czy coś …
Westchnął, wstał i ubrał koszulkę.
- Zaraz wrócimy do tego  - spojrzał na mnie ostatni raz i  puścił mi oczko. Zachichotałam i lekko skinęłam głową. A chłopak poszedł otworzyć drzwi
- Dzień dobry pani Bradshow. Co panią do mnie sprowadza?

Usłyszałam. Co ? Moja mama ? Co moja matka robi u Zayna ?


_________________________________________________________________________________

Przepraszamy za tak długi czas naszej nieobecności. Miałyśmy sporo na głowie. Szczerze powiedziawszy dalej mamy  ale postaramy się was nie zawieść. Wiemy że jest was niewielu ale serdecznie dziękujemy tym którzy czytają i doceniają nasze starania. 
No to miłego czytania ;****

środa, 12 marca 2014

Notka

Przepraszamy za tak długą nieobecność. Następny rozdział pojawi się jakoś w przyszłym tygodniu. Obie ostatnio mamy dużo na głowie i nie mamy czasu ma pisane. Obiecujemy że po tej przerwie rozdziały będą dodawane tak jak zwykle czyli co 3-4 dni ;**

czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 36

Zayn

- Kochanie, nie chciałbym ci przeszkadzać, ale zmienimy pozycję? Ręki nie czuję.
- Nie. Cierp teraz. Mi wygodnie - odpowiedziała żartobliwie Carrie, ale wiedziałem, że wyraz twarzy miała nadal poważny.
- Daj spokój, czym będę ci robił dobrze, jak mi ręka odpadnie?
Carrie odpowiedziała mi urzekającym śmiechem, który roztapiał moje serce.
- Rzeczywiście... to ja bym na tym straciła - stwierdziła po opanowaniu i wstała zostawiając mnie samego na kanapie.
Przeciągnąłem się i zacząłem masować zdrętwiałe ramię udając, że 'umieram' z bólu. Carrie rzuciła mi jedynie ironiczne spojrzenie. Wyszła z salonu do kuchni, a po chwili usłyszałem, jak otwiera lodówkę. Poszedłem więc za nią chcąc jeszcze bardziej załagodzić sytuację i udobruchać ją tak, żeby żadne z nas nie odczuwało już skutków tego, co przeżyliśmy.
- Jesteś głodna? - zapytałem podchodząc do niej i owijając moje ramiona wokół jej talii.
- Troszkę.
- A na co masz ochotę? - kontynuowałem.
Zacząłem obsypywać jej szyję pocałunkami.
- Zayn, przestań... na kurczaka.
- A na deser? - zapytałem zjeżdżając dłońmi w dół jej brzucha, coraz bardziej zbliżając się do miejsca intymnego.
Carrie jednak przytrzymała moje ręce powstrzymując je przed dalszą 'wycieczką'.
- Naprawdę jestem głodna, ugotujemy obiad? - zapytała odwracając się do mnie twarzą, po czym odeszła kawałek dalej zostawiając tylko lekkiego całusa na moim policzku. Nie ukrywam, że brakowało mi naszych pieszczot. Ale nie chciałem naciskać na nią. Najwyraźniej rany po porwaniu i gwałcie Jacka nadal się nie zagoiły. Nic dziwnego. Do otrząśnięcia się z czegoś takiego potrzeba było trochę więcej czasu.
- Oczywiście. To ty sobie usiądź, pooglądaj tv czy co tam chcesz, a ja coś dla ciebie upichcę.
- Pomogę ci.
- Nie nie nie, nie musisz.
- Chcesz mnie otruć? - zapytała, jednak widziałem jak kąciki jej ust drżą, podczas próby ukrycia uśmiechu.
- Teraz, gdy mi w końcu wybaczyłaś?
Głupie pytanie. Zamiast zapominać o przeszłości, ja znów do tego wróciłem. Carrie chyba dostrzegła moje zmieszanie, bo się lekko uśmiechnęła i nic nie mówiąc opuściła kuchnię.

*

Zasiedliśmy do stołu i w ciszy zaczęliśmy spożywać przygotowane przeze mnie jedzenie. Nagle mój wzrok przykuła duża, biała koperta leżąca na kredensie. Nie było jej tam wcześniej.
- To twoja koperta? - zapytałem Carrie.
- Oh, tak - opowiedziała wyrwana z zamyśleń.
- Co w niej jest? - byłem ciekaw.
- Nie wiem, jeszcze jej nie otworzyłam.
- A od kogo ja dostałaś? Jakaś taka gruba się wydaje...
- Nie wiem, nie myślałam zbytnio nad tym. Miałam inne - tu wwierciła we mnie wzrok pokazując, że chodzi o mnie - sprawy na głowie.
- To może ją otwórz? Nie interesuje cię, co w niej jest?
- No w sumie już mogę to zrobić.
- Podać ci? - zaproponowałem uprzejmie.
Muszę chyba teraz być aż zanadto miły, żeby nigdy więcej nie przysporzyć Carrie przykrości.
- Jak możesz - uśmiechnęła się do mnie czule.
Wstałem i poszedłem po kopertę, zastanawiając się, co to może być, skoro Carrie nie oczekiwała żadnej przesyłki i również nie wiedziała, od kogo mogłaby ona być. Łapiąc ją w dłonie stwierdziłem, że nie dam rady wyczuć, co się w niej znajduje. Ale bomba to raczej nie była.
- Proszę - mruknąłem bardziej do siebie niż do niej.
Carrie zaczęła rozrywać papier. Ze środka wyjęła plik zdjęć. Zaczęła je przeglądać. Ja niestety nie miałem do nich wglądu, siedziałem naprzeciwko.
- Co na nich jest? - zapytałem podejrzliwie, widząc skonsternowaną minę dziewczyny.
- Ty - wyszeptała.
- Jak to ja? Pokaż mi - wstałem z krzesła i stanąłem za nią chcąc obejrzeć fotografie.
- Popatrz... to ta kobieta. Widziałam ją już kiedyś.
- Ja też - przyznałem cicho.
Zapanowała między nami długo trwająca cisza, rozrywająca moje serce na kawałki. Na zdjęciach byłem z tą kobietą, z którą zdradziłem Carrie. Czy to miało na nowo zbudzić jej niepewność? Jej ból? Złość na mnie? Martwiłem się, że Carrie uświadomi sobie, że nie jestem jej warty i mnie zostawi.
- Wiem! - wykrzyknęła nagle dziewczyna.
- Co wiesz? O co chodzi?
- Wiem, gdzie widziałam tą kobietę - uśmiechnęła się do mnie, a mi kamień spadł z serca, że nie wracaliśmy do punktu wyjścia.
- Gdzie? - zapytałem zniecierpliwiony.
- W hotelu, tam gdzie mnie Jack przetrzymywał - jej głos się załamał, gdy wspominała o swoim prześladowcy. - Słyszałam raz, jak z kimś się kłóci. On myślał, że śpię. Uchyliłam lekko drzwi i zobaczyłam, że rozmawiał właśnie z nią. Przeprowadzali naprawdę ostrą wymianę zdań.
- To Jack ją zna?! O czym gadali? - pomyślałem sobie wtedy, że świat jednak jest mały.
- O tobie - powiedziała Carrie, a na jej twarzy wymalowało się ogromne zdziwienie. - O tobie...
Chyba zaczęła łączyć ze sobą jakieś fakty,. teraz, gdy miała wszystko czarno na białym, mogła na nowo zacząć postrzegać różne sprawy.
- Co mówili? - zapytałem obawiając się tego, co miałem usłyszeć.
- Jack wkurzył się na nią, że spieprzyła swoje zadanie, bo...
- Bo co? - ponaglałem ją nie mogąc już znieść tego napięcia.
- Bo nie przespała się z tobą... Rozebrała cię tylko i porobiła zdjęcia dla jakichś dowodów.
Moje życie właśnie nabrało nowych barw. Nie można opisać radości, którą poczułem, gdy dowiedziałem się, że nie zdradziłem mojej dziewczyny. Nie wiedziałem co zrobić z rozpierającą mnie ze szczęścia energią.
- To znaczy, że cię nie zdradziłem! - wykrzyknąłem i złapałem Carrie w objęcia, kręcąc się z nią wokół osi.
- Chyba cię to raduje bardziej, niż mnie - odpowiedziała przez śmiech.
- Kocham cię! - powiedziałem nie wiedząc co innego mógłbym zrobić i wpiłem się w jej usta.
Potrzebowałem jej dotyku, jej nagiej, rozpalonej skóry tuż przy mojej. Potrzebowałem JEJ. Nasz pocałunek stawał się coraz to żarliwszy. Wsunąłem język do jej ust, a dłońmi jeździłem po jej ciele, pragnąć ją mieć jak najbliżej siebie.
- Zayn - wydyszała odsuwając się nieznacznie ode mnie.
- Hmm - wymruczałem nie chcąc przerywać tej chwili. Zacząłem więc całować ją po szyi.
- Zayn, ja... - powiedziała łamiącym głosem dziewczyna, a potem poczułem jej łzy kapiące na mój policzek.
- Co się dzieje? - zapytałem zmartwiony nie na żarty.
Ująłem jej twarz dłońmi i ścierając kciukami jej łzy, delikatnie głaskałem ją po policzkach.
- Nic, po prostu...
- Przepraszam, to moja wina - pocałowałem ją w czoło. - Nie powinienem był się tak napalać - uśmiechnąłem się zaczepnie. - Nie będę się śpieszył z niczym. Kocham cię - powiedziałem zdając sobie sprawę z własnego błędu.
Wziąłem moją ukochaną w ramiona i mocno ją przytuliłem, zatapiając ją w moich objęciach.
- Przepraszam - wyszeptała nieco spokojniej Carrie.
Nie rozumiałem, za co przeprasza, ale nie chciałem już się odzywać i psuć jej nastroju jeszcze bardziej.

*

Żegnając się przytuliliśmy się jeszcze raz. Uchyliłem drzwi przed Carrie. Posłaliśmy sobie ostatnie spojrzenia pełne wzajemnej troski i miłości. Nie chciałem się z nią na razie żegnać, ale zrobiło się już całkiem późno i było to koniecznością. Złapałem ją za rękę i pomasowałem jej wnętrze palcami, chcąc dodać jej jakiejś otuchy w dalszym ciągu zmagań z problemami.
- Ekhem - usłyszeliśmy nagle z dworu i aż podskoczyliśmy ze strachu.
- Mamo - powiedziała Carrie nie mniej zdziwiona i zdenerwowana niż ja.
- Zayn, Carrie. Witajcie.
Może w zaistniałej sytuacji nie byłoby dziwnym, gdyby pani Bradshaw zastała swoją córkę w moim domu, ale gest, którym się obdarzyliśmy, wzbudziłby podejrzenia nawet najmniej romantycznych osobników.

Carrie

- Mama ? - spytałam głupio. - znaczy...my właśnie....
- Czy mogę porozmawiać z panem na osobności panie Malik ?
- Yyy...tak oczywiście - powiedział Zayn. Rzuciłam mu ostatnie spojrzenie, grzecznie powiedziałam " dowidzenia" i ruszyłam w stronę domu. Byłam ciekawa co wymyśli Zayn i czy mama to kupi. Mam nadzieję że tak bo inaczej...mam przerąbane. Skoro i tak nie mogłam nic zrobić postanowiłam iść się wykąpać. Po 20 minutach przebrana już w piżamę ( czytaj w o wiele za dużej koszulce którą pod kradłam Zaynowi ) napisałam sms-a. Umierałam z niewiedzy a ponieważ słyszałam jak mama wróciła do domu chciałam dowiedzieć się o czym rozmawiali
" Jak poszło ? Wszystko w porządku? "
Wysłałam wiadomość, spakowałam potrzebne zeszyty na jutro do szkoły, umyłam zęby i w końcu położyłam się do łóżka. Nawet nie wiedziałam że jestem aż tak zmęczona. Mój telefon zaczął wibrować oznajmiając że dostałam sms-a.
" Wszystko  dobrze skarbie nie masz się czym martwić "
" Jesteś pewny ? "
" Tak, już się za tobą stęskniłem;*" - uśmiechnęłam się sama do siebie. I choć byłam ciekawa jak przebiegła rozmowa mulata z moją mamą postanowiłam odpuścić, jutro o tym porozmawiamy.
" Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym żebyś tu był ;*"
" Otwórz balkon skarbie " – odpowiedź przyszła niemal natychmiast.

*
- I co myślałaś że mi uciekniesz? Że ten twój palant cię uratuje? No to cię zaskoczę...jestem tu i nigdzie się nie wybieram a co do tego  twojego chłoptasia  mam zamiar się go pozbyć. Tym razem nie będę taki łaskawy, sami sobie na to zasłużyliście - powiedział Jack. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. To mój pokój? Kurwa, co się dzieje? Co on tu robi? Stałam koło balkonu...o kurwa...ja pierdole...co tu robi Zayn ? I czemu jest przywiązany do krzesła? Spojrzałam na jego twarz. Miał dosyć mocno rozciętą wargę, którą natychmiast chciałam opatrzyć, kiedy jednak zrobiłam jeden krok w jego kierunku usłyszałam
- Jeszcze jeden krok a ten skurwiel zginie na miejscu. A szkoda by było, chciałem się trochę zabawić -  wycedził Jack. Dopiero teraz zauważyłam że nie dość iż ma pistolet to jeszcze celuje nim w Zayna. Cholera.!
- Jack nie rób mu nic on nie jest niczemu winny, pozwól mi go stąd wypuścić - poprosiłam i małymi kroczkami zbliżałam się do mulata. Usłyszałam tylko strzał potem obrazy już się rozmazały, ostatnie co zdążyłam zobaczyć to Zayn...cały we krwi.

- Nieeeeeeeeee...! - Zaczęłam krzyczeć.
- Carrie, Carrie kochanie to tylko sen obudź się - powoli otworzyłam oczy. Moja mama siedziała na moim łóżku i trzymała mnie za rękę. Byłam cała mokra a moje serce biło z zawrotną prędkością.
To był tylko kolejny koszmar - powtarzałam w myślach.
- Przepraszam mamo ja...ja po prostu przepraszam, nie chciałam cię obudzić.
- Ciii, kochanie nic się nie stało, to był tylko koszmar - mówiła tuląc mnie do siebie coraz mocniej. - To tylko kolejny koszmar - wyszeptała.

*
Godzina wychowawcza i wf. To niby tylko dwie lekcje ale jak dla mnie o dwie za dużo. Przez moje nocne koszmary dziś byłam po prostu...zombie. Tak myślę że zombie to dobre określenie. Podkrążone oczy, które ledwo trzymają się otwarte są na to dowodem. Byłam nieprzytomna. Nie wiem co sie działo na poprzednich lekcjach o czym mówili nauczyciele. Nie pamiętam nawet co mówiła Jenni podczas przerwy na lunch. Po prostu przytakiwałam, udając że słucham. W końcu do klasy wszedł nasz wychowawca.
- Dzień dobry wszystkim - powiedział - Mam dobrą wiadomość. Pan dyrektor zgodził się na nasz wyjazd. Nie mówiłem wam nic wcześniej bo nie chciałem robić wam nadziei ale teraz to już pewne . To... może zacznę od początku. Jako jedna z najlepszych klas dostaliśmy propozycje zorganizowania wycieczki, która będzie trwać nie cały tydzień. Od 22 do 28 kwietnia. Wyjeżdżamy do Włoch. Koszt wyjazdu do 1200 zł od osoby. W cenę wliczone jest wyżywienie oraz nocleg. Proszę o informacje na temat waszego udziału bądź rezygnacji z wycieczki do środy następnego tygodnia - skończył nauczyciel.

Wycieczka do Włoch.! Chciałabym pojechać, jeszcze nigdy tam nie byłam ale… nie ja nie nadaje się do ...tego wszystkiego. Bo niby jak miałabym wyjść na plażę...w stroju kąpielowym.. Ja taka gruba. Kurwa dlaczego nie mogę być taka jak inne nastolatki...taka jak inne dziewczyny w moim wieku...ładna....szczupła.

niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 35

Zayn

- Witaj Carrie - przywitałem się raczej formalnie.
- Pan przyszedł na moment, zaraz wychodzimy - stwierdziła pani Bradshaw, a ja miałem jej za złe to, że powiedziała to w taki lekki sposób, jakbyśmy szli na kawę.
- Spoko - Carrie wzruszyła ramionami.
Ciężko mi było udawać, że nie wzruszył mnie fakt, iż ma taki nijaki stosunek do mnie. Moje serce na jej widok przyśpieszało szaleńczo, a ciało ledwie opierało się pokusie doskoczenia do niej przy każdej możliwej okazji. A ona? Zdawał się mieć mnie głęboko w czterech literach...
- A może porozmawiam teraz z Carrie? - zapytałem jej mamę.
Wiedziałem, że obie się wściekną. Jedna za to, że nie ma ochoty ze mną rozmawiać, a ja wykorzystuję sytuację, żeby to jednak zrobić. Natomiast druga za to, że wydałem ją jej córce i wolę spędzić czas z Carrie, niż z nią.
- W sumie dla mnie to żaden problem, pójdę jeszcze do łazienki na moment - odpowiedziała pani Bradshaw i wyszła, zanim dziewczyna zdążyła zaprotestować.
Było to dla mnie niezwykle zdumiewające, że do tej pory kobieta nie zorientowała się, iż coś między mną a jej dzieckiem iskrzy. Nie widziała rzeczy tak oczywistej, a dziwiła się, że nie potrafi jej pomóc z o wiele trudniejszymi, wewnętrznymi rozterkami.
- Carrie... - zacząłem będąc niepewnym, czy nie ucieknie zaraz za swoją mamą. - Proszę, wysłuchaj mnie, pro - nie zdążyłem dokończyć, bo na mojej twarzy wylądowała jej dłoń z plaskiem.
- Słucham - warknęła jakby mnie przed chwilą wcale nie spoliczkowała. Fakt faktem, należało mi się za takie podstępne zachowanie. I nie tylko za to...
- Przepraszam. Wiem, że to wszystko, co się dzieje jest całkowicie moją winą. Popełniłem niewybaczalny błąd. Mimo to mam ogromną nadzieję, że mi wybaczysz, bo dobrze wiesz, że będąc trzeźwym nigdy bym tego nie zrobił... Wiem, głupie tłumaczenia, bo j e d n a k to się stało. Ale zrozum, nie myślałem wtedy normalnie, nie pamiętam nawet jednej sekundy z tamtej nocy, nic. Carrie, kocham cię i naprawdę, jeśli mi tylko wybaczysz, to do końca naszych dni będę robił wszystko, żebyś nigdy nie poczuła się przeze mnie odrzucona czy zła... - chciałem kontynuować, ale Carrie mi przerwała.
- To teraz ty posłuchaj - powiedziała już mniej ostro, ale nadal stanowczo. - Nie chodzi o to, co zrobiłeś, tylko dlaczego w ogóle tak postąpiłeś. Dobra, przespałeś się z jakąś laską, super. Żadnym cholerstwem raczej cię nie zaraziła. Ale skoro to zrobiłeś, to gdzieś tam w środku musiałeś czuć, że ja ci nie wystarczam. Musiałeś choć przez moment pomyśleć, że nawet jeśli mi to zrobisz, jeśli się dowiem i cię zostawię, to to przeżyjesz, że to będzie tylko kolejne rozstanie. Przez chwilę przestałeś mnie kochać na tyle, żeby nie krzywdzić mnie w najgorszy z możliwych sposobów. I to mnie boli najbardziej. Że miałeś TE chwile, że TE myśli przebiegały przez twoją głowę. Bo jak teraz tak miałeś, jak już teraz nie zależało ci całkowicie na naszym związku, to co będzie później? Ile miesięcy, tygodni, dni minie, zanim stwierdzisz, że już mnie nie chcesz? Ile razy powtórzysz to, gdy nie będzie mnie pod ręką, żeby się popieprzyć? O to mi właśnie chodzi, że gdybyś mnie naprawdę kochał i szanował, nigdy nie zraniłbyś mnie w ten sposób. I nie dziw się, że nie potrafiłam ci uwierzyć, gdy powtarzałeś jak piękna, zgrabna, seksowna jestem. Bo gdy powiedziałeś, że mnie kochasz, okazało się to być kłamstwem, złudzeniem.
Zatkało mnie, nie wiedziałem co powiedzieć. Po chwili zorientowałem się, że po moich policzkach spływają łzy. Szybko je otarłem, bo w każdej chwili pani Bradshaw mogła tu wejść. Carrie z ostatnim słowem opuściła pokój. Bałem się, że to był ostatni raz, kiedy w ogóle miałem okazję z nią porozmawiać i pobyć sam na sam.

*

Siedzieliśmy z mamą Carrie przy stoliku w kawiarence rozmawiając na temat tego, co zamówić. Nie uśmiechał mi się cały ten pomysł, ale w chwili obecnej nie było niczego, co mógłbym zrobić lub powiedzieć, żeby dała mi spokój.
- Pani Malik, może najpierw przejdziemy na 'ty'? - zaproponowała mi mama Carrie, a mnie to zaskoczyło. W negatywnym tego słowa znaczeniu... Nie chciałem się z nią aż tak 'spoufalać'.
- Zayn - powiedziałem, a ona wyciągnęła dłoń w moją stronę również się 'przedstawiając'.
- Anne.
Stało się. Świat się nie miał od tego zawalić, prawda? A odmówienie jej byłoby bardziej nietaktowne niż ukrywanie przed nią związku z jej córką i okłamywanie jej, racja? Nie, chyba jednak nie.
- Pani Bradshaw - zacząłem, ale mi przerwała.
- Anne.
- Tak, Anne - poprawiłem się wzdrygając się w środku na kuszący dźwięk jej głosu; przecież ona ma męża... - Co dokładnie chciałabyś wiedzieć?
- Może na początek jak ci się rozmawiało dziś z Carrie? Powiedziała ci coś?
Co miałem jej powiedzieć? Nie mogłem oznajmić prawdy, ale kłamanie też nie było moją dobrą stroną. Poza tym ciężko mi było na zawołanie wymyślić jakąś bajkę.
- Niewiele - skłamałem raz. - Głównie ja mówiłem, żeby porozmawiała z kimś o tym co się stało, co ją dręczy, co boli - skłamałem ponownie. Nie szło mi to najlepiej. Musiałem zawrzeć w tym choć ziarenko prawdy.
- I...? Powiedziała ci, że tak zrobi?
- Nie do końca. Carrie przeżywa to na swój sposób. Jako osoba skryta i trzymająca wszystko w środku, te problemy także zachowuje dla siebie. Z tym, że są one poważniejsze niż zwykle, dlatego też bardziej na nią oddziałują, bardziej to widać w jej zachowaniu - zastanawiałem się, czy nie mówiłem za dużo.
- Mówisz, że musi sama się przełamać? Mam jej nie zmuszać do rozmowy?
- Tak, myślę, że tak będzie najlepiej. Gdy będzie w stanie o tym rozmawiać, to na pewno przyjdzie z tym do ciebie. Daj jej tylko trochę... albo trochę więcej czasu.
Porozmawialiśmy jeszcze kilkanaście minut. Czasami schodziliśmy z głównego tematu spotkania, co mnie irytowało, bo tylko dla Carrie konsultowałem się z jej mamą. Ale musiałem to jakoś znieść.
Odwiozłem Anne (jak to śmiesznie brzmi - Anne, choćbym mówił o jakiejś swojej koleżance) pod dom, a odjeżdżając spojrzałem tęsknie na okno Carrie. Myliła się. Niezaprzeczalnie się myliła. Moja miłość do niej nie była złudzeniem. Ani kłamstwem! Nie była czymś, co zniknie, gdy przytyje 20 kilo gdy zajdzie w ciążę czy kiedy nie będzie miała ochoty na kochanie się ze mną non stop. Moja miłość do niej była prawdziwa. Było to głębokie uczucie, tak silne, że aż rozsadzało moje serce. Teraz tylko w moich rękach leżało to, aby udowodnić to Carrie, aby na nowo w nas uwierzyła.

Carrie

Tak właśnie sobie to tłumaczyłam. On nigdy mnie nie kochał, byłam jedną z jego kolejnych zabawek. Pobawił się, znudziło mu się i poszedł do innej a ja głupia wierzyłam we wszystkie kłamstwa które mówił. Jestem taka naiwna. Kurwa byłam tak wściekła na siebie. A co odpierdala moja mama ? Co ona sobie wyobraża ? Przecież zachowuje się normalnie, funkcjonuję normalnie wszystko jest normalne, udaję ale nikt o tym nie wie, nikt nie wie że gdzieś tam w środku mnie,  wewnątrz umieram. Więc o co może jej chodzić...nie mam zielonego pojęcia. Od myślenia nad tym wszystkim po raz kolejny zrobiło mi się duszno. Otworzyłam okno żeby się troche wywietrzyło. Chciałam się już położyć w końcu dochodziła 21 ale postanowiłam wziąć jeszcze szybki prysznic, więc tak też zrobiłam. Po kąpieli ubrałam piżamę, umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Jakie było moje zaskoczenie kiedy zobaczyłam że na moim łóżku siedzi nie kto inny jak Zayn.
- Co ty tutaj robisz ? - spytałam.
- Musimy porozmawiać.
- Nie mamy o czym rozmawiać
- Carrie proszę cię wysłuchaj mnie - westchnęłam, a kiedy nie odzywałam się przez dłuższą chwilę zaczął - To wszystko nie tak...ty...znaczy...kurwa nawet niewiem jak zacząć...To wszystko co wczoraj powiedziałaś to nieprawda. Myślę o tobie całymi dniami, jestem uzależniony od ciebie. Kiedy cię nie ma, nie widzę sensu życia bo ...to ty nim jesteś rozumiesz? Kurwa Carrie kocham cię. Kocham tak mocno że to aż boli i mylisz się. To nie żadne złudzenie, jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć? Wiem że nie masz zbyt wielu powodów żeby mi uwierzyć ale proszę przynajmniej spróbuj. Nie zmienię mojej przeszłości Carrie, wiem że teraz znów nawaliłem. Jestem kretynem. Jeszcze nigdy nie czułem się tak jak teraz. Czuje jakbym umierał...umierał z tęsknoty za tobą. Zdaje sobie sprawę że nie zasługuje na ciebie ale jestem zbyt egoistyczny żeby pozwolić ci odejść.
- Zayn ja...- nie mogłam z siebie wydusić słowa, bezradnie ścierałam tylko z policzków ciągle płynące łzy.
- Poczekaj, chciałem ci tylko to powiedzieć, nie mogłem żyć ze świadomością że tak właśnie myślisz dlatego przyszedłem. Nie oczekuje że od razu do mnie wrócisz - mówił powoli zbliżając się do mnie. Położył dłoń na moim policzku i delikatnie go gładząc powiedział - Proszę cię tylko o jedno. Przemyśl to wszystko...nie skreślaj mnie tak szybko - poprosił. Chciałam coś powiedzieć ale nie wiedziałam co a Zayn tak po prostu odwrócił się i wyszedł. Boże dlaczego to wszystko spotyka mnie ? Co takiego zrobiłam, czym zawiniłam ? Cholera kocham go ale nie wiem czy jestem w stanie znów mu zaufać.
*
Rano obudziłam się z mocnym bólem głowy. Ile spałam ? Może 3 godziny ? Przez pół nocy myślałam o Zaynie dlatego nie umiałam zmrużyć oka. Ale przynajmniej podjęłam decyzję. Tak, postanowiłam dać Zaynowi-nam jeszcze jedną szansę. Za bardzo go kocham żeby pozwolić mu odejść. Wiem że będzie ciężko, musimy znów zdobyć swoje zaufanie ale wierzę że nam się uda. To co wczoraj powiedział...było takie szczere...widziałam to w jego oczach, po sposobie w jaki to powiedział...to był mój Zayn, chłopak w którym się zakochałam. Po porannych czynnościach zeszłam do kuchni wzięłam jabłko i ruszyłam w stronę szkoły.
*
Czas strasznie się ciągnął. To już ostatnia lekcja tego dnia. Mogłabym powiedzieć że moja ulubiona bo to język angielski ale nie dziś. Dziś chciałam jak najszybciej wrócić do domu, pójść do Zayna i porozmawiać z nim, wyjaśnić sobie wszystko. Oczywiście jak na złość pan Fitz spóźniał się już 5 minut, co nie było w jego stylu.
- Dzień dobry wszystkim, przepraszam za spóźnienie ale miałem krótką rozmowę z panem dyrektorem. Oto nowa uczennica naszej szkoły - wskazał na drobną brunetkę która stała tuż koło niego - Będzie uczęszczała z wami do klasy . Przedstaw się proszę.
- Cześć, jestem Jennifer Montgomery - powiedziała nieśmiało. Jej policzka przybrały odcień koloru różowego. Wcale się jej nie dziwię, też kiedyś to przeżyłam.
- Dobrze, w takim razie usiądziesz z ...panną Bradshaw.
Jennifer skinęła lekko i usiadła obok mnie . Profesor Fitz zaczął prowadzić lekcje a ja znów myślami byłam gdzieś indziej.
- Czas nie będzie szybciej leciał jeśli cały czas będziesz wpatrywać się w zegar - szepnęła Jennifer i uśmiechnęła się do mnie.
- Tak wiem, po prostu chciałabym żeby ta lekcja już się skończyła - westchnęłam - Tak w ogóle to jestem Carrie, miło mi cię poznać.
- Mnie również. To już nasza ostatnia lekcja prawda?
- Tak na szczęście tak.
- Super, też chciałabym być już w domu. Wiem że dopiero co przyszłam ale nie dałam rady przyjść wcześniej...no wiesz trema i te sprawy. Mama siłą wyciągnęła mnie z domu.
- Jasne rozumiem sama to kiedyś przeżyłam. Ja przyszłam dopiero piątego dnia po przyjeździe do Bradford, więc poszło ci lepiej ode mnie. Mieszkasz daleko od szkoły ? - spytałam.
- Nie to jakieś 15 minut pieszo. Mieszkam przy ulicy summersay 37
- Och,  to nie daleko mnie. Będziemy mogły chodzić razem przynajmniej nie będzie nam się nudzić.
- To świetnie naprawdę się cieszę.

Gadałyśmy tak do końca lekcji Jenny wydaje się być naprawdę miłą osobą. Po szkole poszłam do domu tylko po to żeby zostawić w nim plecak a potem udałam się do Zayna. Wychodząc z domu zauważyłam na wycieraczce dużą białą kopertę. Wzięłam ją ale postanowiłam otworzyć dopiero po rozmowie z Zaynem, teraz to było moim priorytetem. Zapukałam a po chwili drzwi się otworzyły a w nich stanął mój ukochany.
- Carrie ? - zapytał zdziwiony.
- Musimy porozmawiać.
- Chcesz porozmawiać?
- Wpuścisz mnie czy będziemy kontynuować tutaj?
- Och, przepraszam, wejdź proszę - naprawdę był aż tak zaskoczony ?
 Usiedliśmy w salonie. Tym razem to ja postanowiłam zacząć.
- Czy jest coś o czym nie wiem ?
- Co ? O czym ty mówisz ?
- Pytam czy jest coś co powinnam wiedzieć, coś co jeszcze przede mną ukrywasz.
- Carrie...- westchnął - Nie nie mam żadnych tajemnic przed tobą jeśli o to ci chodzi.
- Dobrze, w takim razie posłuchaj mnie teraz proszę. To co zrobiłeś cholernie mnie boli, nie potrafisz sobie wyobrazić jak bardzo...
- Carrie ja prze...
- Nie przerywaj, jeszcze nie skończyłam - stwierdziłam a on lekki skinął głową - Musisz wiedzieć że nie ufam ci już tak jak kiedyś i ciężko będzie to naprawić ale...ale wierzę w nas.  Kocham cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, dlatego chciałabym spróbować jeszcze raz - skończyłam i po raz kolejny rozpłakałam się - Wybaczam ci Zayn - szepnęłam.

- Boże Carrie...skarbie nawet nie wiesz jak się cieszę...- szybkim krokiem ruszył w moją stronę i po chwili siedziałam na kanapie wtulona w jego klatkę piersiową - Kocham cię, tak bardzo się kocham skarbie...już nigdy cię tak nie  skrzywdzę, obiecuje - mówił tuląc mnie jeszcze mocniej. Siedzieliśmy tak do wieczora, rozmawialiśmy o wszystkim, wyjaśnialiśmy. Jedyne o czym nie chciałam rozmawiać to temat Jacka, a mianowicie ...gwałtu. Obiecałam że jak będę gotowa to z nim o tym porozmawiam.