Carrie
- Dzień dobry pani Bradshaw. Co panią do mnie sprowadza?
Usłyszałam. To nie możliwe… Moja mama ? Co moja matka robi u
Zayna ? Zeszłam z kanapy na której leżałam w ekspresowym tempie zaczęłam się
ubierać, jednocześnie starając się być cicho żeby usłyszeć o czym rozmawiają.
- Dzień dobry Zayn. Mówiłam żebyś mówił mi po imieniu.
- Przepraszam ciężko się przestawić z pani na „ ty „
- W porządku. Przyszłam zapytać się czy miałbyś ochotę na
kawę? Carrie wyszła do koleżanki a ja chciałabym o niej z tobą porozmawiać.
Co ? Czemu ona przychodzi do Zayna i dlaczego chce rozmawiać
o mnie? Przecież…nie ja już nic nie rozumiem.
- Bardzo mi przykro pani Brad…Anne ale teraz nie mogę ,
jestem …yyy trochę zajęty.
Tak jest , mój chłopczyk kłamał jak z nut. Chociaż może był
zajęty…mną. Leciutko wychyliłam się z za rogu tak żebym ja mogła widzieć całą
sytuacje ale żeby nie zauważyła mnie moja mama.
- Ochh.. no dobrze…trudno najwyżej przyjdę innym razem. To
na razie Zayn .
Powiedziała i dała mu lekkiego całusa w policzek. Boże jak
dobrze że już idzie . Gdyby dowiedziała się że tu jestem miałabym szlaban do
końca ży.. Zaraz co? Wróć. Co ona zrobiła? Pocałowała go w policzek? Nie
musiało mi się przywidzieć…ale przecież…widziałam…
- Carrie to nie tak jak myślisz kochanie – spojrzałam w górę
i ujrzałam mojego chłopaka. Objął dłońmi moją twarz i chciał powiedzieć coś
jeszcze ale nie dałam mu na to szansy.
- Czy moja matka właśnie cię pocałowała? – spytałam z
niedowierzaniem.
- Skarbie spokojnie , ja ci wszystko wytłumaczę…to był tylko
niewinny całus w policzek… musisz wiedzieć że twoja mama mnie pod…
- Czy ty siebie słyszysz? Niewinny całus? To moja
matka…sypiasz z jej córką…- przerwałam
- Kurwa Carrie posłuchaj. Chciałem ci to powiedzieć już
dawno. Twoja matka ona…- zaczął się jąkać – ona mnie podrywa, tak mi się
wydaję. Ale ja oczywiście nie jestem zainteresowany – zaprzeczył szybko.
- O mój boże – szepnęłam. Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież
ona ma męża, dziecko…jak ona może…i to jeszcze z Zaynem. Och mamo gdybyś tylko
wiedziała o moim związku…
- Kiedy to się zaczęło – zapytałam spokojnie
- Jakieś półtorej miesiąca temu, wtedy wróciliśmy z Barcelony. Mówiła że chce tylko
ze mną rozmawiać o tobie, że to właśnie o ciebie chodzi. Chciała żebym ci
pomógł…porozmawiał z tobą no wiesz w końcu jestem pedagogiem. Ale potem zaczęła
się dziwnie zachowywać aż w końcu dotarło do mnie że mnie podrywa. – skinęłam
lekko i z powrotem usiadłam na kanapie. Zdecydowanie za dużo wrażeń jak na
jeden dzień. Zayn usiadł koło mnie.
- Kochanie… ja…ty wiesz że ja bym nigdy…znaczy ja kocham
ciebie i nigdy w życiu nie umawiałbym się z twoją matką. W ogóle z nikim innym
oprócz ciebie. – mówił ciągle patrząc prosto w moje oczy. Ja natomiast w jego
pięknych czekoladowych oczkach widziałam miłość i strach? Czemu miałby się bać?
Przecież ja mu wierze.
- Wiem Zayn, wiem. Wierzę ci. – powiedziałam po czym
wtuliłam się w niego.
Zayn
- Cieszę się. Naprawdę mam dość sprzeczek i niedomówień między nami... To nas niszczy. A mi zależy tylko na tym, aby z każdym dniem, z każdą chwilą było coraz lepiej - powiedziałem zaniepokojony faktem, że znów coś musiało stawać między nami.
- Ja też tego pragnę, kochanie - powiedziała Carrie po czym ujęła moją twarz w dłonie i lekko musnęła me usta.
Moje hormony dały oczywiście o sobie znać. Pożądanie wypełniło mnie po brzegi i jedyne o czym marzyłem w tej chwili, było poczucie nagiej skóry Carrie przy moim ciele, doprowadzenie jej do szału, sprawienie, aby wiła się pode mną z rozkoszy. Dziewczyna wyczuła chyba to samo napięcie wiszące w powietrzu, bo spojrzała na mnie równie głodnym wzrokiem.
Nie zastanawiałem się ani sekundy dłużej, wpiłem się w jej usta z taką pasją, że aż poczułem ukłucie w sercu. Przewróciłem nas do pozycji leżącej, popychając lekko Carrie. Utonęliśmy w namiętnym pocałunku. Nie całowaliśmy się jak szaleńcy, spragnieni siebie nawzajem, chcący nasycić się najszybciej, jak to możliwe. Całowaliśmy się tak, jakbyśmy mieli tylko siebie na świecie, jakbyśmy mieli przed sobą wieczność, jakby nikt nigdy nie miał nam odebrać tego, co zbudowaliśmy. Nasze języki nie wariowały w gwałtownym tańcu - chłonęliśmy siebie nawzajem i czerpaliśmy rozkosz z każdej chwili, z każdego najdrobniejszego gestu. Dłońmi jeździłem powoli po ciele Carrie, zostawiając ślady gęsiej skórki w miejscach, które przed chwilą drażniłem. Wślizgnąłem je pod jej koszulkę, która już po chwili leżała zwinięta w kłębek na ziemi. Przerwałem na moment nasze pieszczoty, aby móc spojrzeć Carrie w oczy i zdecydować, czy rzeczywiście jest już gotowa. Otrzymałem od niej spojrzenie tak ciepłe i rozpalone, iż nie miałem wątpliwości, że nadszedł czas. Nadal nie przerywając kontaktu wzrokowego, rozsunąłem jej rozporek uśmiechając się lubieżnie. Carrie oblizała wargę w odpowiedzi na mój gest. pragnęła tego równie mocno, jak ja. Wsunąłem dłoń pod jej bieliznę, napierając nią na jej kobiecość. Zacząłem pocierać jej łechtaczkę uzyskując w ten sposób pierwsze jęki dziewczyny. Rozkosz pulsowała mi w żyłach, a jeszcze nawet nie byłem nago. Po chwili włożyłem dwa palce w jej mokre wejście. Zaginałem i prostowałem je na przemian, chcąc sprawić jej jak największą przyjemność. Widząc, że Carrie jest bliska szczytu, złożyłem na jej wargach wilgotny pocałunek.
- Dojdź dla mnie, skarbie - wymruczałem wprost do jej ucha, muskając przy tym jej płatek.
- Zayn! - wykrzyknęła Carrie w ekstazie.
Wyjąłem dłoń z jej majtek, po czym oblizałem palce, którymi przed chwilą doprowadziłem ją do orgazmu. Carrie na ten widok zarumieniła się jeszcze bardziej, a ja uśmiechnąłem się do niej bezwstydnie.
- Gotowa na ciąg dalszy? - wychrypiałem.
Mój przyjaciel zaczął się buntować w bokserkach, przez co jeszcze bardziej chciałem ją poczuć wokół mnie.
- Z tobą zawsze - wyszeptała.
Rozbieraliśmy się warstwa po warstwie, nie spiesząc się z niczym. Oboje byliśmy świadomi tego, jak bardzo siebie potrzebowaliśmy i pragnęliśmy w tej chwili. Nie chcieliśmy, by się ona kiedykolwiek kończyła. Ponownie zatopiliśmy się w rozkosznym pocałunku. Jęki wydobywały się z naszych gardeł niekontrolowanie. Leżeliśmy już całkowicie nadzy na kanapie, rękoma pieściliśmy nawzajem swe ciała. Ustami zjeżdżałem do jej szyi, ssąc ją, zostawiając na niej mokre pocałunki, po czym wracałem do jej warg. Zdawało się, że te czułości trwały godzinami, jednak nie wytrzymalibyśmy tyle. Kropelki potu były już widoczne na naszych skórach, byliśmy rozpaleni do granic możliwości. Nasze oddechy były ciężkie i przyśpieszone, a z ust wydobywały się coraz to kolejne jęki. Chwilę później ująłem Carrie za uda i lekko je ściskając, delikatnie w nią wchodziłem. Gdy pochłonęła już całą moją długość, zaczęliśmy poruszać swoimi biodrami w wspólnym rytmie. W obecnej chwili cieszyłem się, że nie miałem sąsiadów, bo bez wątpienia dosłyszeliby, co się wyprawiało w moim domu.
- Zayn... - wyjęczała Carrie na skraju.
- Kocham cię, maleńka, koch... - wysapałem nie mogąc dokończyć zdania, gdyż potężna fala orgazmu zalała nasze obezwładnione w tej chwili ciała.
Zayn
- Cieszę się. Naprawdę mam dość sprzeczek i niedomówień między nami... To nas niszczy. A mi zależy tylko na tym, aby z każdym dniem, z każdą chwilą było coraz lepiej - powiedziałem zaniepokojony faktem, że znów coś musiało stawać między nami.
- Ja też tego pragnę, kochanie - powiedziała Carrie po czym ujęła moją twarz w dłonie i lekko musnęła me usta.
Moje hormony dały oczywiście o sobie znać. Pożądanie wypełniło mnie po brzegi i jedyne o czym marzyłem w tej chwili, było poczucie nagiej skóry Carrie przy moim ciele, doprowadzenie jej do szału, sprawienie, aby wiła się pode mną z rozkoszy. Dziewczyna wyczuła chyba to samo napięcie wiszące w powietrzu, bo spojrzała na mnie równie głodnym wzrokiem.
Nie zastanawiałem się ani sekundy dłużej, wpiłem się w jej usta z taką pasją, że aż poczułem ukłucie w sercu. Przewróciłem nas do pozycji leżącej, popychając lekko Carrie. Utonęliśmy w namiętnym pocałunku. Nie całowaliśmy się jak szaleńcy, spragnieni siebie nawzajem, chcący nasycić się najszybciej, jak to możliwe. Całowaliśmy się tak, jakbyśmy mieli tylko siebie na świecie, jakbyśmy mieli przed sobą wieczność, jakby nikt nigdy nie miał nam odebrać tego, co zbudowaliśmy. Nasze języki nie wariowały w gwałtownym tańcu - chłonęliśmy siebie nawzajem i czerpaliśmy rozkosz z każdej chwili, z każdego najdrobniejszego gestu. Dłońmi jeździłem powoli po ciele Carrie, zostawiając ślady gęsiej skórki w miejscach, które przed chwilą drażniłem. Wślizgnąłem je pod jej koszulkę, która już po chwili leżała zwinięta w kłębek na ziemi. Przerwałem na moment nasze pieszczoty, aby móc spojrzeć Carrie w oczy i zdecydować, czy rzeczywiście jest już gotowa. Otrzymałem od niej spojrzenie tak ciepłe i rozpalone, iż nie miałem wątpliwości, że nadszedł czas. Nadal nie przerywając kontaktu wzrokowego, rozsunąłem jej rozporek uśmiechając się lubieżnie. Carrie oblizała wargę w odpowiedzi na mój gest. pragnęła tego równie mocno, jak ja. Wsunąłem dłoń pod jej bieliznę, napierając nią na jej kobiecość. Zacząłem pocierać jej łechtaczkę uzyskując w ten sposób pierwsze jęki dziewczyny. Rozkosz pulsowała mi w żyłach, a jeszcze nawet nie byłem nago. Po chwili włożyłem dwa palce w jej mokre wejście. Zaginałem i prostowałem je na przemian, chcąc sprawić jej jak największą przyjemność. Widząc, że Carrie jest bliska szczytu, złożyłem na jej wargach wilgotny pocałunek.
- Dojdź dla mnie, skarbie - wymruczałem wprost do jej ucha, muskając przy tym jej płatek.
- Zayn! - wykrzyknęła Carrie w ekstazie.
Wyjąłem dłoń z jej majtek, po czym oblizałem palce, którymi przed chwilą doprowadziłem ją do orgazmu. Carrie na ten widok zarumieniła się jeszcze bardziej, a ja uśmiechnąłem się do niej bezwstydnie.
- Gotowa na ciąg dalszy? - wychrypiałem.
Mój przyjaciel zaczął się buntować w bokserkach, przez co jeszcze bardziej chciałem ją poczuć wokół mnie.
- Z tobą zawsze - wyszeptała.
Rozbieraliśmy się warstwa po warstwie, nie spiesząc się z niczym. Oboje byliśmy świadomi tego, jak bardzo siebie potrzebowaliśmy i pragnęliśmy w tej chwili. Nie chcieliśmy, by się ona kiedykolwiek kończyła. Ponownie zatopiliśmy się w rozkosznym pocałunku. Jęki wydobywały się z naszych gardeł niekontrolowanie. Leżeliśmy już całkowicie nadzy na kanapie, rękoma pieściliśmy nawzajem swe ciała. Ustami zjeżdżałem do jej szyi, ssąc ją, zostawiając na niej mokre pocałunki, po czym wracałem do jej warg. Zdawało się, że te czułości trwały godzinami, jednak nie wytrzymalibyśmy tyle. Kropelki potu były już widoczne na naszych skórach, byliśmy rozpaleni do granic możliwości. Nasze oddechy były ciężkie i przyśpieszone, a z ust wydobywały się coraz to kolejne jęki. Chwilę później ująłem Carrie za uda i lekko je ściskając, delikatnie w nią wchodziłem. Gdy pochłonęła już całą moją długość, zaczęliśmy poruszać swoimi biodrami w wspólnym rytmie. W obecnej chwili cieszyłem się, że nie miałem sąsiadów, bo bez wątpienia dosłyszeliby, co się wyprawiało w moim domu.
- Zayn... - wyjęczała Carrie na skraju.
- Kocham cię, maleńka, koch... - wysapałem nie mogąc dokończyć zdania, gdyż potężna fala orgazmu zalała nasze obezwładnione w tej chwili ciała.