czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 36

Zayn

- Kochanie, nie chciałbym ci przeszkadzać, ale zmienimy pozycję? Ręki nie czuję.
- Nie. Cierp teraz. Mi wygodnie - odpowiedziała żartobliwie Carrie, ale wiedziałem, że wyraz twarzy miała nadal poważny.
- Daj spokój, czym będę ci robił dobrze, jak mi ręka odpadnie?
Carrie odpowiedziała mi urzekającym śmiechem, który roztapiał moje serce.
- Rzeczywiście... to ja bym na tym straciła - stwierdziła po opanowaniu i wstała zostawiając mnie samego na kanapie.
Przeciągnąłem się i zacząłem masować zdrętwiałe ramię udając, że 'umieram' z bólu. Carrie rzuciła mi jedynie ironiczne spojrzenie. Wyszła z salonu do kuchni, a po chwili usłyszałem, jak otwiera lodówkę. Poszedłem więc za nią chcąc jeszcze bardziej załagodzić sytuację i udobruchać ją tak, żeby żadne z nas nie odczuwało już skutków tego, co przeżyliśmy.
- Jesteś głodna? - zapytałem podchodząc do niej i owijając moje ramiona wokół jej talii.
- Troszkę.
- A na co masz ochotę? - kontynuowałem.
Zacząłem obsypywać jej szyję pocałunkami.
- Zayn, przestań... na kurczaka.
- A na deser? - zapytałem zjeżdżając dłońmi w dół jej brzucha, coraz bardziej zbliżając się do miejsca intymnego.
Carrie jednak przytrzymała moje ręce powstrzymując je przed dalszą 'wycieczką'.
- Naprawdę jestem głodna, ugotujemy obiad? - zapytała odwracając się do mnie twarzą, po czym odeszła kawałek dalej zostawiając tylko lekkiego całusa na moim policzku. Nie ukrywam, że brakowało mi naszych pieszczot. Ale nie chciałem naciskać na nią. Najwyraźniej rany po porwaniu i gwałcie Jacka nadal się nie zagoiły. Nic dziwnego. Do otrząśnięcia się z czegoś takiego potrzeba było trochę więcej czasu.
- Oczywiście. To ty sobie usiądź, pooglądaj tv czy co tam chcesz, a ja coś dla ciebie upichcę.
- Pomogę ci.
- Nie nie nie, nie musisz.
- Chcesz mnie otruć? - zapytała, jednak widziałem jak kąciki jej ust drżą, podczas próby ukrycia uśmiechu.
- Teraz, gdy mi w końcu wybaczyłaś?
Głupie pytanie. Zamiast zapominać o przeszłości, ja znów do tego wróciłem. Carrie chyba dostrzegła moje zmieszanie, bo się lekko uśmiechnęła i nic nie mówiąc opuściła kuchnię.

*

Zasiedliśmy do stołu i w ciszy zaczęliśmy spożywać przygotowane przeze mnie jedzenie. Nagle mój wzrok przykuła duża, biała koperta leżąca na kredensie. Nie było jej tam wcześniej.
- To twoja koperta? - zapytałem Carrie.
- Oh, tak - opowiedziała wyrwana z zamyśleń.
- Co w niej jest? - byłem ciekaw.
- Nie wiem, jeszcze jej nie otworzyłam.
- A od kogo ja dostałaś? Jakaś taka gruba się wydaje...
- Nie wiem, nie myślałam zbytnio nad tym. Miałam inne - tu wwierciła we mnie wzrok pokazując, że chodzi o mnie - sprawy na głowie.
- To może ją otwórz? Nie interesuje cię, co w niej jest?
- No w sumie już mogę to zrobić.
- Podać ci? - zaproponowałem uprzejmie.
Muszę chyba teraz być aż zanadto miły, żeby nigdy więcej nie przysporzyć Carrie przykrości.
- Jak możesz - uśmiechnęła się do mnie czule.
Wstałem i poszedłem po kopertę, zastanawiając się, co to może być, skoro Carrie nie oczekiwała żadnej przesyłki i również nie wiedziała, od kogo mogłaby ona być. Łapiąc ją w dłonie stwierdziłem, że nie dam rady wyczuć, co się w niej znajduje. Ale bomba to raczej nie była.
- Proszę - mruknąłem bardziej do siebie niż do niej.
Carrie zaczęła rozrywać papier. Ze środka wyjęła plik zdjęć. Zaczęła je przeglądać. Ja niestety nie miałem do nich wglądu, siedziałem naprzeciwko.
- Co na nich jest? - zapytałem podejrzliwie, widząc skonsternowaną minę dziewczyny.
- Ty - wyszeptała.
- Jak to ja? Pokaż mi - wstałem z krzesła i stanąłem za nią chcąc obejrzeć fotografie.
- Popatrz... to ta kobieta. Widziałam ją już kiedyś.
- Ja też - przyznałem cicho.
Zapanowała między nami długo trwająca cisza, rozrywająca moje serce na kawałki. Na zdjęciach byłem z tą kobietą, z którą zdradziłem Carrie. Czy to miało na nowo zbudzić jej niepewność? Jej ból? Złość na mnie? Martwiłem się, że Carrie uświadomi sobie, że nie jestem jej warty i mnie zostawi.
- Wiem! - wykrzyknęła nagle dziewczyna.
- Co wiesz? O co chodzi?
- Wiem, gdzie widziałam tą kobietę - uśmiechnęła się do mnie, a mi kamień spadł z serca, że nie wracaliśmy do punktu wyjścia.
- Gdzie? - zapytałem zniecierpliwiony.
- W hotelu, tam gdzie mnie Jack przetrzymywał - jej głos się załamał, gdy wspominała o swoim prześladowcy. - Słyszałam raz, jak z kimś się kłóci. On myślał, że śpię. Uchyliłam lekko drzwi i zobaczyłam, że rozmawiał właśnie z nią. Przeprowadzali naprawdę ostrą wymianę zdań.
- To Jack ją zna?! O czym gadali? - pomyślałem sobie wtedy, że świat jednak jest mały.
- O tobie - powiedziała Carrie, a na jej twarzy wymalowało się ogromne zdziwienie. - O tobie...
Chyba zaczęła łączyć ze sobą jakieś fakty,. teraz, gdy miała wszystko czarno na białym, mogła na nowo zacząć postrzegać różne sprawy.
- Co mówili? - zapytałem obawiając się tego, co miałem usłyszeć.
- Jack wkurzył się na nią, że spieprzyła swoje zadanie, bo...
- Bo co? - ponaglałem ją nie mogąc już znieść tego napięcia.
- Bo nie przespała się z tobą... Rozebrała cię tylko i porobiła zdjęcia dla jakichś dowodów.
Moje życie właśnie nabrało nowych barw. Nie można opisać radości, którą poczułem, gdy dowiedziałem się, że nie zdradziłem mojej dziewczyny. Nie wiedziałem co zrobić z rozpierającą mnie ze szczęścia energią.
- To znaczy, że cię nie zdradziłem! - wykrzyknąłem i złapałem Carrie w objęcia, kręcąc się z nią wokół osi.
- Chyba cię to raduje bardziej, niż mnie - odpowiedziała przez śmiech.
- Kocham cię! - powiedziałem nie wiedząc co innego mógłbym zrobić i wpiłem się w jej usta.
Potrzebowałem jej dotyku, jej nagiej, rozpalonej skóry tuż przy mojej. Potrzebowałem JEJ. Nasz pocałunek stawał się coraz to żarliwszy. Wsunąłem język do jej ust, a dłońmi jeździłem po jej ciele, pragnąć ją mieć jak najbliżej siebie.
- Zayn - wydyszała odsuwając się nieznacznie ode mnie.
- Hmm - wymruczałem nie chcąc przerywać tej chwili. Zacząłem więc całować ją po szyi.
- Zayn, ja... - powiedziała łamiącym głosem dziewczyna, a potem poczułem jej łzy kapiące na mój policzek.
- Co się dzieje? - zapytałem zmartwiony nie na żarty.
Ująłem jej twarz dłońmi i ścierając kciukami jej łzy, delikatnie głaskałem ją po policzkach.
- Nic, po prostu...
- Przepraszam, to moja wina - pocałowałem ją w czoło. - Nie powinienem był się tak napalać - uśmiechnąłem się zaczepnie. - Nie będę się śpieszył z niczym. Kocham cię - powiedziałem zdając sobie sprawę z własnego błędu.
Wziąłem moją ukochaną w ramiona i mocno ją przytuliłem, zatapiając ją w moich objęciach.
- Przepraszam - wyszeptała nieco spokojniej Carrie.
Nie rozumiałem, za co przeprasza, ale nie chciałem już się odzywać i psuć jej nastroju jeszcze bardziej.

*

Żegnając się przytuliliśmy się jeszcze raz. Uchyliłem drzwi przed Carrie. Posłaliśmy sobie ostatnie spojrzenia pełne wzajemnej troski i miłości. Nie chciałem się z nią na razie żegnać, ale zrobiło się już całkiem późno i było to koniecznością. Złapałem ją za rękę i pomasowałem jej wnętrze palcami, chcąc dodać jej jakiejś otuchy w dalszym ciągu zmagań z problemami.
- Ekhem - usłyszeliśmy nagle z dworu i aż podskoczyliśmy ze strachu.
- Mamo - powiedziała Carrie nie mniej zdziwiona i zdenerwowana niż ja.
- Zayn, Carrie. Witajcie.
Może w zaistniałej sytuacji nie byłoby dziwnym, gdyby pani Bradshaw zastała swoją córkę w moim domu, ale gest, którym się obdarzyliśmy, wzbudziłby podejrzenia nawet najmniej romantycznych osobników.

Carrie

- Mama ? - spytałam głupio. - znaczy...my właśnie....
- Czy mogę porozmawiać z panem na osobności panie Malik ?
- Yyy...tak oczywiście - powiedział Zayn. Rzuciłam mu ostatnie spojrzenie, grzecznie powiedziałam " dowidzenia" i ruszyłam w stronę domu. Byłam ciekawa co wymyśli Zayn i czy mama to kupi. Mam nadzieję że tak bo inaczej...mam przerąbane. Skoro i tak nie mogłam nic zrobić postanowiłam iść się wykąpać. Po 20 minutach przebrana już w piżamę ( czytaj w o wiele za dużej koszulce którą pod kradłam Zaynowi ) napisałam sms-a. Umierałam z niewiedzy a ponieważ słyszałam jak mama wróciła do domu chciałam dowiedzieć się o czym rozmawiali
" Jak poszło ? Wszystko w porządku? "
Wysłałam wiadomość, spakowałam potrzebne zeszyty na jutro do szkoły, umyłam zęby i w końcu położyłam się do łóżka. Nawet nie wiedziałam że jestem aż tak zmęczona. Mój telefon zaczął wibrować oznajmiając że dostałam sms-a.
" Wszystko  dobrze skarbie nie masz się czym martwić "
" Jesteś pewny ? "
" Tak, już się za tobą stęskniłem;*" - uśmiechnęłam się sama do siebie. I choć byłam ciekawa jak przebiegła rozmowa mulata z moją mamą postanowiłam odpuścić, jutro o tym porozmawiamy.
" Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym żebyś tu był ;*"
" Otwórz balkon skarbie " – odpowiedź przyszła niemal natychmiast.

*
- I co myślałaś że mi uciekniesz? Że ten twój palant cię uratuje? No to cię zaskoczę...jestem tu i nigdzie się nie wybieram a co do tego  twojego chłoptasia  mam zamiar się go pozbyć. Tym razem nie będę taki łaskawy, sami sobie na to zasłużyliście - powiedział Jack. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. To mój pokój? Kurwa, co się dzieje? Co on tu robi? Stałam koło balkonu...o kurwa...ja pierdole...co tu robi Zayn ? I czemu jest przywiązany do krzesła? Spojrzałam na jego twarz. Miał dosyć mocno rozciętą wargę, którą natychmiast chciałam opatrzyć, kiedy jednak zrobiłam jeden krok w jego kierunku usłyszałam
- Jeszcze jeden krok a ten skurwiel zginie na miejscu. A szkoda by było, chciałem się trochę zabawić -  wycedził Jack. Dopiero teraz zauważyłam że nie dość iż ma pistolet to jeszcze celuje nim w Zayna. Cholera.!
- Jack nie rób mu nic on nie jest niczemu winny, pozwól mi go stąd wypuścić - poprosiłam i małymi kroczkami zbliżałam się do mulata. Usłyszałam tylko strzał potem obrazy już się rozmazały, ostatnie co zdążyłam zobaczyć to Zayn...cały we krwi.

- Nieeeeeeeeee...! - Zaczęłam krzyczeć.
- Carrie, Carrie kochanie to tylko sen obudź się - powoli otworzyłam oczy. Moja mama siedziała na moim łóżku i trzymała mnie za rękę. Byłam cała mokra a moje serce biło z zawrotną prędkością.
To był tylko kolejny koszmar - powtarzałam w myślach.
- Przepraszam mamo ja...ja po prostu przepraszam, nie chciałam cię obudzić.
- Ciii, kochanie nic się nie stało, to był tylko koszmar - mówiła tuląc mnie do siebie coraz mocniej. - To tylko kolejny koszmar - wyszeptała.

*
Godzina wychowawcza i wf. To niby tylko dwie lekcje ale jak dla mnie o dwie za dużo. Przez moje nocne koszmary dziś byłam po prostu...zombie. Tak myślę że zombie to dobre określenie. Podkrążone oczy, które ledwo trzymają się otwarte są na to dowodem. Byłam nieprzytomna. Nie wiem co sie działo na poprzednich lekcjach o czym mówili nauczyciele. Nie pamiętam nawet co mówiła Jenni podczas przerwy na lunch. Po prostu przytakiwałam, udając że słucham. W końcu do klasy wszedł nasz wychowawca.
- Dzień dobry wszystkim - powiedział - Mam dobrą wiadomość. Pan dyrektor zgodził się na nasz wyjazd. Nie mówiłem wam nic wcześniej bo nie chciałem robić wam nadziei ale teraz to już pewne . To... może zacznę od początku. Jako jedna z najlepszych klas dostaliśmy propozycje zorganizowania wycieczki, która będzie trwać nie cały tydzień. Od 22 do 28 kwietnia. Wyjeżdżamy do Włoch. Koszt wyjazdu do 1200 zł od osoby. W cenę wliczone jest wyżywienie oraz nocleg. Proszę o informacje na temat waszego udziału bądź rezygnacji z wycieczki do środy następnego tygodnia - skończył nauczyciel.

Wycieczka do Włoch.! Chciałabym pojechać, jeszcze nigdy tam nie byłam ale… nie ja nie nadaje się do ...tego wszystkiego. Bo niby jak miałabym wyjść na plażę...w stroju kąpielowym.. Ja taka gruba. Kurwa dlaczego nie mogę być taka jak inne nastolatki...taka jak inne dziewczyny w moim wieku...ładna....szczupła.

3 komentarze:

  1. Ah te kompleksey :D rodział rozdział super i w dodatku pojawiła się koperta :) czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :-) uwielbiam wasze opowiadanie<33

    OdpowiedzUsuń