not good enough
+ 18! -18! Do wyboru, do koloru! Czytajcie i wpadajcie, codziennie komentajcie, erotyka, fantastyka, zawsze dobra gimnastyka. Dla każdego romantyka, nawet dla robotnika. Czy kobiety czy faceci, róbcie przy naszym opowiadaniu dzieci. Początek za serca Was nie chwyta? Na końcu złapiecie się za kopyta! Lubicie kiedy jest strasznie gorąco? Ta opowieść zadziała na Was kojąco.
wtorek, 12 sierpnia 2014
Notatka
Opowiadanie bedzie kontynuowane. Narazie są wakacje i żadna z nas nie ma czasu. Bardzo przepraszamy. Obiecujemy wrócić we wrześniu :)
niedziela, 11 maja 2014
Rozdział 43
Carrie
Po wspaniałym poranku i pysznym śniadanku u Zayna, po
długim, nawiasem mówiąc namiętnym pożegnaniu w końcu wróciłam do domu. W kuchni znalazłam kartkę informującą mnie o
tym że tata poszedł do pracy a mama pojechała na zakupy i wróci koło 16. Jest
południe więc mam trochę czasu żeby się przygotować. Przygotować na poważną
rozmowę z moją matką. Muszę z nią porozmawiać, wytłumaczyć jej że musi zostawić
Zayna w spokoju. Niewiem jeszcze jak to zrobię ale muszę chociaż
spróbować. Postanowiłam wziąć szybki
prysznic, a z racji tego iż dzisiaj sobota posprzątałam też mój pokój.
Wyciągnęłam moje ulubione czarne rurki, marynarkę tego samego koloru i bluzkę z
dużym czarnym napisem NEW YORK. Całość będzie wyglądać dość elegancko, ale i z
luzem. Wieczorem mój chłopak zabiera
mnie...no właśnie niewiem gdzie. Powiedział że to będzie niespodzianka. Mamy
spotkać się o 16 30 jakieś trzy domy dalej od mojego, tak żeby rodzice nic nie
zauważyli. Ubrałam wcześniej przygotowane ubrania, a włosy upięłam w wysokiego
kucyka ale nie za bardzo mi wyszedł więc zdecydowałam że zostawię je
rozpuszczone. Zrobiłam szybki i delikatny makijaż. Była już 16:15, mama wróciła
jakieś pięć minut temu więc wzięłam moją małą torebkę i zeszłam do kuchni. Mam
piętnaście minut - dam radę !
- Mmm...mamo, możemy pogadać ? - spytałam niepewnie.
- Jasne, skarbie. Coś sie stało ?
- Nie nie ja tylko chciałam...bo ja widziałam...zauważyłam
że ostatnio często rozmawiasz z Za...panem Malikiem - jąkałam się gorzej niż
małe dziecko. Rodzicielka spojrzała na mnie, ale to nie było zwykłe spojrzenie.
Wydawało mi się że troche się zdenerwowała.
- I co w związku z tym ? - spytała oschle.
- No chciałam się dowiedzieć po co.
- To nie twoja sprawa kochanie. To sprawy dorosłych.
- Mamo...mam siedemnaście lat, prawie osiemnaście . Po za
tym to mój nauczyciel więc chyba mam prawo wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi
- oburzyłam się. Zawsze mnie tak wkurzała.
- To mój kolega i jak sama zauważyłaś twój nauczyciel.
Czasami rozmawiam z nim...zresztą przeważnie o tobie - powiedziała. Tak
najlepiej zasłaniać się mną.
- Nie sądzisz że to trochę ...że to nie wypada żebyś z nim
rozmawiała w sensie żeby to był twój kolega - spytałam robiąc przy słowie
" kolega " cudzysłów w powietrzu.
- A niby dlaczego ?
- Yyy bo masz męża, rodzinę . Po za tym jesteś chyba z 15
lat starsza - odparłam . Moje słowa przesiąknięte były sarkazmem.
- Nie będziesz mi mówiła co mam robić smarkulo a czego nie.
Bedę robiła co mi się podoba. A ty nie masz nic do gatki.
- Ciekawe co powie tata jak się dowie - krzyknęłam. Jeśli
wtedy byłam zdenerwowana i wkurzona to teraz byłam wściekła.
- Nie odważysz się ...- warknęła.
- Owszem, odważe - powiedziałam, wkładając moje czarne
balerinki.
- Ty gówniaro, nie bedzi...
- Lepiej zastanów się co robisz - przerwałam jej po czym
wyszłam z domu.
*
- Kochanie wszystko w porządku ? - spytał Zayn. Właśnie wracaliśmy
z kolacji którą dla nas przygotował. Naprawdę się postarał a ja wszystko
zepsułam. Cały wieczór myślałam o mojej " rozmowie " z mamą. Boże,
dlaczego moi rodzice zawsze muszą wszystko zepsuć, zawsze wszystko odbija się
na mnie.
- Tak wszystko okey - odparłam i cicho westchnęłam.
- Carrie, przecież widzę że coś nie tak. Wiesz że mnie
możesz powiedzieć o wszystkim.
- To nic takiego, po prostu pokłóciłam się z moją mamą.
Przepraszam za dziś ja ...ona ..oni zawsze to robią, psują mi humor i
wyprowadzają z równowagi.
- Spokojnie skarbie nie masz za co przepraszać. Wiem jak to
jest moi rodzice też dawali mi w kość.
- Kocham Cię - powiedziałam nagle i wtuliłam się w niego.
Sama niewiem co mnie naszło, chyba potrzebowałam pocieszenia. Potrzebowałam
tego żeby mnie przytulił, pocałował i powiedział ze wszystko będzie dobrze choć
doskonale zdawałam sobie sprawę że wcale tak nie będzie. Rozmawialiśmy jeszcze
dość długo, siedząc w parku na ławce a kiedy zrobiło się już późno Zayn
odprowadził mnie do domu.
_______________________________________________________________________________
Wiemy że długo nie było rozdziału, przepraszamy ale naprawdę ciężko wyrobić z czasem. Nam po prostu go brakuje. Ale nigdy nie zostawimy tego opowiadania - tego możecie być pewni. To do następnego kochani ;**
piątek, 18 kwietnia 2014
Rozdział 42
Zayn
- Wstawaj, kochanie... Obudź się... Już prawie południe... Wstawaj... - słyszałem jak przez mgłę.
- Jeszcze chwilka - wychrypiałem zaspanym głosem.
- No skarbie... proszę... - dosłyszałem już wyraźniej, bo było to wymruczane do mojego ucha, po czym poczułem na nim składany delikatny pocałunek.
Nie chciałem marnować okazji przez spanie w nieskończoność, więc rozciągnąłem się na całą długość łóżka i odwróciłem w kierunku źródła szeptów.
- Hej kochanie - wyszeptałem z nadal przymrużonymi oczami, chcąc ją pocałować.
Otworzyłem oczy i osz kurwa! Co tu robiła pani Bradshaw?! O kurwa kurwa kurwa! Wyskoczyłem z łóżka jak oparzony.
- Co ty tu robisz?! - wrzasnąłem trochę za ostro, bądź co bądź należało zachować jakieś strzępki kultury w stosunku do starszych.
- Jak to co? Nie pamiętasz naszej nocy? Wiedziałam, że trochę za dużo wypiłeś, ale żeby aż tak...? - mówiła Anne zbliżając się do mnie coraz to bardziej.
- O czym ty mówisz? - o czym ona mówiła?
Nic takiego się nie wydarzyło! Nie piłem wczoraj. To niemożliwe.
- Już ty dobrze wiesz o czym - powiedziała znajdując się już centymetry ode mnie.
- Anne... Nie wiem, co się wydarzyło, ale to jakieś nieporozumienie - powiedziałem szybko próbując zachować jak największy dystans między nami.
- Ależ kotku... - ciągnęła uwodzicielskim tonem - było nam tak dobrze - zakończyła wkładając dłoń do moich bokserek.
Zwariowałem! Co tu się działo?! Za plecami poczułem ścianę, Anne przycisnęła mnie do niej całym ciężarem swojego ciała. Ok, mogło się zdawać, że jestem facetem i bez problemów mógłbym się od niej odsunąć, ale nie miałem siły! Czułem się, jakbym przed chwilą przebiegł maraton, a w jego trakcie nadział się na stado oprychów z maczugami w rękach. Musiałem więc ją przekonać słownie do zaprzestania dalszych ruchów, do powrotu na ziemię! To się nie mogło dziać naprawdę!
- Anne, przestań! Co ty wyprawiasz??? Masz męża, masz córkę, jestem jej nauczycielem, jestem jej... - ugryzłem się w język.
Jeszcze chwila, a mógłbym powiedzieć za dużo.
- Mój mąż mnie nie kocha... Ja go też nie kocham...Chcę ciebie. Pragnę tylko ciebie - padła na kolana ciągnąć wraz ze sobą ku ziemi moje bokserki.
- Anne, ja jestem z Carrie! Jestem z twoją córką! Z Carrie! Carrie - krzyczałem, ale ona nie słuchała.
- Zayn... Zayn.
- Przestań!
- Zayn, obudź się kochanie - usłyszałem nagle.
Zacząłem się miotać po łóżku. Po łóżku! Byłem na łóżku. Przed chwilą staliśmy pod ścianą. Co... Co się stało?
- Zayn... To tylko sen. Obudź się.
- Carrie? - byłem w szoku widząc jej anielską twarz przed sobą.
- To ja... Wszystko w porządku? Chyba śniło ci się coś złego.
- Tak tak, wszystko dobrze. To był tylko bardzo dziwny koszmar.
- Krzyczałeś moje imię - uśmiechnęła się zawadiacko. - Dobrze wiedzieć, że nawiedzam cię w koszmarach... Superrr - zażartowała dziewczyna, na co spojrzałem na nią spode łba i powiedziałem:
- Nie, to nie tak - wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu. - Śniło mi się, że... - zawahałem się.
Czy to aby na pewno był dobry pomysł, opowiadać Carrie taki sen?
- Że...? - ponaglała mnie.
- Że... - droczyłem się z nią.
Opowiadanie jej tego nie było chyba nazbyt dobrym planem.
- No ej - zaśmiała się i szturchnęła mnie w ramię.
- Hmm? - wychrypiałem zbliżając się do niej.
- Nie zmieniaj tematu - zachichotała.
- A o czym rozmawialiśmy? - wyszeptałem do jej ucha, po czym zacząłem składać na jej szyi miliony pocałunków.
- O... - próbowała Carrie nawiązać do tematu, ale ja miałem inne zamiary.
Zamknąłem jej usta w żarliwym pocałunku. Po chwili byliśmy już całkowicie nadzy i rozpaleni.
*
- Nie powiesz mi, co ci się śniło, prawda? - zapytała Carrie z bananem na twarzy.
Leżeliśmy na łóżku wtuleni w siebie po intensywnym, gorącym poranku. Czy mógłbym chcieć więcej? Tydzień zleciał w miarę szybko, szkoła nie była tak męcząca wiedząc, że po pracy czekało mnie spotykanie z Carrie. Chciałbym tylko być jej chłopakiem w oczach jej matki, a nie "koleżanką", do której idzie spać na noc, bo do późna będą robiły "projekt". Póki co jednak musiało mi to wystarczać. Musiało NAS obu to zadowalać.
- Nie pamiętam już. Wybiłaś z mojej głowy wszystko - puściłem jej oczko.
- Aha... Na pewno - odpowiedziała z sarkazmem.
- Chcesz śniadanko?
- Jeszcze pytasz? - uśmiechnęła się ochoczo.
Wstałem, wsunąłem gacie na mój goły tyłek, przez co Carrie wydała z siebie pomruk niezadowolenia wywołując tym u mnie wybuch śmiechu.
Rozdział znów nieco krótki, ale to nie na stałe takie będą :( Jak zrobi się więcej wolnego itp, to będą dłuższe i częściej prawdopodobnie :D Wybaczcie i dziękujemy, że nadal czytacie (ci nieliczni haha ;p)
- Wstawaj, kochanie... Obudź się... Już prawie południe... Wstawaj... - słyszałem jak przez mgłę.
- Jeszcze chwilka - wychrypiałem zaspanym głosem.
- No skarbie... proszę... - dosłyszałem już wyraźniej, bo było to wymruczane do mojego ucha, po czym poczułem na nim składany delikatny pocałunek.
Nie chciałem marnować okazji przez spanie w nieskończoność, więc rozciągnąłem się na całą długość łóżka i odwróciłem w kierunku źródła szeptów.
- Hej kochanie - wyszeptałem z nadal przymrużonymi oczami, chcąc ją pocałować.
Otworzyłem oczy i osz kurwa! Co tu robiła pani Bradshaw?! O kurwa kurwa kurwa! Wyskoczyłem z łóżka jak oparzony.
- Co ty tu robisz?! - wrzasnąłem trochę za ostro, bądź co bądź należało zachować jakieś strzępki kultury w stosunku do starszych.
- Jak to co? Nie pamiętasz naszej nocy? Wiedziałam, że trochę za dużo wypiłeś, ale żeby aż tak...? - mówiła Anne zbliżając się do mnie coraz to bardziej.
- O czym ty mówisz? - o czym ona mówiła?
Nic takiego się nie wydarzyło! Nie piłem wczoraj. To niemożliwe.
- Już ty dobrze wiesz o czym - powiedziała znajdując się już centymetry ode mnie.
- Anne... Nie wiem, co się wydarzyło, ale to jakieś nieporozumienie - powiedziałem szybko próbując zachować jak największy dystans między nami.
- Ależ kotku... - ciągnęła uwodzicielskim tonem - było nam tak dobrze - zakończyła wkładając dłoń do moich bokserek.
Zwariowałem! Co tu się działo?! Za plecami poczułem ścianę, Anne przycisnęła mnie do niej całym ciężarem swojego ciała. Ok, mogło się zdawać, że jestem facetem i bez problemów mógłbym się od niej odsunąć, ale nie miałem siły! Czułem się, jakbym przed chwilą przebiegł maraton, a w jego trakcie nadział się na stado oprychów z maczugami w rękach. Musiałem więc ją przekonać słownie do zaprzestania dalszych ruchów, do powrotu na ziemię! To się nie mogło dziać naprawdę!
- Anne, przestań! Co ty wyprawiasz??? Masz męża, masz córkę, jestem jej nauczycielem, jestem jej... - ugryzłem się w język.
Jeszcze chwila, a mógłbym powiedzieć za dużo.
- Mój mąż mnie nie kocha... Ja go też nie kocham...Chcę ciebie. Pragnę tylko ciebie - padła na kolana ciągnąć wraz ze sobą ku ziemi moje bokserki.
- Anne, ja jestem z Carrie! Jestem z twoją córką! Z Carrie! Carrie - krzyczałem, ale ona nie słuchała.
- Zayn... Zayn.
- Przestań!
- Zayn, obudź się kochanie - usłyszałem nagle.
Zacząłem się miotać po łóżku. Po łóżku! Byłem na łóżku. Przed chwilą staliśmy pod ścianą. Co... Co się stało?
- Zayn... To tylko sen. Obudź się.
- Carrie? - byłem w szoku widząc jej anielską twarz przed sobą.
- To ja... Wszystko w porządku? Chyba śniło ci się coś złego.
- Tak tak, wszystko dobrze. To był tylko bardzo dziwny koszmar.
- Krzyczałeś moje imię - uśmiechnęła się zawadiacko. - Dobrze wiedzieć, że nawiedzam cię w koszmarach... Superrr - zażartowała dziewczyna, na co spojrzałem na nią spode łba i powiedziałem:
- Nie, to nie tak - wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu. - Śniło mi się, że... - zawahałem się.
Czy to aby na pewno był dobry pomysł, opowiadać Carrie taki sen?
- Że...? - ponaglała mnie.
- Że... - droczyłem się z nią.
Opowiadanie jej tego nie było chyba nazbyt dobrym planem.
- No ej - zaśmiała się i szturchnęła mnie w ramię.
- Hmm? - wychrypiałem zbliżając się do niej.
- Nie zmieniaj tematu - zachichotała.
- A o czym rozmawialiśmy? - wyszeptałem do jej ucha, po czym zacząłem składać na jej szyi miliony pocałunków.
- O... - próbowała Carrie nawiązać do tematu, ale ja miałem inne zamiary.
Zamknąłem jej usta w żarliwym pocałunku. Po chwili byliśmy już całkowicie nadzy i rozpaleni.
*
- Nie powiesz mi, co ci się śniło, prawda? - zapytała Carrie z bananem na twarzy.
Leżeliśmy na łóżku wtuleni w siebie po intensywnym, gorącym poranku. Czy mógłbym chcieć więcej? Tydzień zleciał w miarę szybko, szkoła nie była tak męcząca wiedząc, że po pracy czekało mnie spotykanie z Carrie. Chciałbym tylko być jej chłopakiem w oczach jej matki, a nie "koleżanką", do której idzie spać na noc, bo do późna będą robiły "projekt". Póki co jednak musiało mi to wystarczać. Musiało NAS obu to zadowalać.
- Nie pamiętam już. Wybiłaś z mojej głowy wszystko - puściłem jej oczko.
- Aha... Na pewno - odpowiedziała z sarkazmem.
- Chcesz śniadanko?
- Jeszcze pytasz? - uśmiechnęła się ochoczo.
Wstałem, wsunąłem gacie na mój goły tyłek, przez co Carrie wydała z siebie pomruk niezadowolenia wywołując tym u mnie wybuch śmiechu.
Rozdział znów nieco krótki, ale to nie na stałe takie będą :( Jak zrobi się więcej wolnego itp, to będą dłuższe i częściej prawdopodobnie :D Wybaczcie i dziękujemy, że nadal czytacie (ci nieliczni haha ;p)
niedziela, 13 kwietnia 2014
Rozdział 41
Carrie
- Nie proszę, nie rób mi krzywdy - łkałam.
- Za późno na wszelkie prośby suko. Chciałem...ba, ja nawet dałem ci a właściwie nam szansę na normalny związek ale ty tego nie doceniłaś - powiedział i ponownie zaczął mnie rozbierać.
- Jack, proszę cię...
- Zamknij się i tak już to robiliśmy, nie pamiętasz? - zapytał z uśmieszkiem. Po chwili bylam już w samej bieliźnie.
- Nie, proszę, Jack nie, ja nie chce...- zaczęłam krzyczeć.
- Carrie, kochanie spójrz na mnie to tylko sen - usłyszałam. Powoli otworzyłam zaspane oczy i zobaczyłam Zayna. Siedział na łóżku koło mnie i wpatrywał się pytająco we mnie. Po chwili już znalazłam się w jego objęciach.
- Skarbie co ci się śniło ? Cały czas krzyczałaś i prosiłaś żeby czegoś nie robić - spytał zatroskany.
- Ja.... - nie umiałam się wysłowić. Czy chce żeby Zayn wiedział o moich koszmarach ? - To nic takiego po prostu miałam zły sen - odparłam wymjjająco
- Carrie, spójrz na mnie i powiedz mi prawdę - powiedział spokojnie - Wiesz ze możesz mi zaufać.
- Wiem to wiem. Ufam Ci po prostu nie chce żebyś się martwił.
- Skarbie, proszę cię nie mów takich bzdur. Chce się tobą opiekować, kocham cię, jesteś całym moim światem i chce wiedzieć jeśli coś cię trapi.
- Śni mi się Jack. On ....on krzywdzi mnie, a ja nie potrafię nic z tym zro...- nie dokończyłam, gdyż nie byłam w stanie. Dławiłam się własnymi łzami. Jeszcze mocniej wtuliłam się w chłopaka.
- Ciii...skarbie wszystko będzie dobrze. Jack już nigdy cię nie skrzywdzi. Obiecuje - mówił uspokajająco - Od kiedy śnią ci się te koszmary, znaczy ile czasu ?
- Od naszego przyjazdu z Barcelony... - wyjąkałam.
- Powinnaś była mi powiedzieć kochanie. A teraz nie przejmuj się już niczym i spróbuj ponownie zasnąć - poprosił. Razem z mulatem opadliśmy na łóżko. Chłopak przyciągnął mnie do siebie tak że teraz leżeliśmy wtuleni w siebie.
- Kocham cię Zayn - szepnęłam.
- Ja ciebie bardziej maleńka - usłyszałam zanim odpłynęłam do krainy morfeusza.
*
- Ugr..dobrze niech będzie. Pojadę z tobą do Włoch - powiedziałam, już zmęczona ciągłym zrzędzeniem Zayna. Od kilku dniu męczy mnie o ten wyjazd. I chociaż nie jestem co do niego przekonana to pojadę. Może będzie fajnie ?
- Tak się cieszę skarbie - odparł, wziął mnie na ręce i zaczął kręcić się w kółko. Poczułam się jak małe dziecko. Zawsze kiedy byłam mała chodziłam z tatą na plac zabaw albo po prostu się z nim wygłupiałam. Niestety...czasy się zmieniają, ludzie się zmieniają. Teraz, nie mam z ojcem kontaktu.
- Carrie, wszystko w porządku - spytał zmartwiony. Nawet nie zauważyłam że już się nie kręcimy. Chciałabym porozmawiać z kimś o tym co dzieje się w mojej rodzinie ale cholernie się wstydzę. Nie..narazie nie bedę o tym mówić.
- Tak, w jak najlepszym porządku - westchnęłam.
- Wiesz że możesz porozmawiać ze mną o wszystkim prawda ?
- Tak Zayn wiem. Zjemy jakiś obiad ?
- Yy..jasne . Na co masz ochotę ?
- Może zrobimy spaghetti ?
- Umiesz gotować ?
- Coś tam potrafię kochanie a coś Ty taki zdziwiony ?
- Po prostu jestem zaskoczony.
- Mam nadzieję pozytywnie ?
- Oczywiście kochanie, wszystko związane z tobą jest dla mnie pozytywne - powiedział po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
________________________________________________________________________________
Hejka ;)
Wiem, przepraszamy Ze takie długie przerwy między rozdziałami, ale narazie tak musi być. Nie mamy czasu ( szkoła , treningi i inne zajęcia ) więc musicie nam wybaczyć. Króciutki rozdział. Obiecuje że następny rozdział z perspektywy Carrie będzie dłuższy ;**
niedziela, 6 kwietnia 2014
Rozdział 40
Zayn
Do wycieczki zostało zaledwie parę tygodni, a mi nadal nie udało się przekonać Carrie do wyjazdu. Uparła się, złapała swojego zdania. Stwierdziła, że nie nadaje się na plażę, na strój kąpielowy. Oczywiście według mnie powinna być dumna ze swojego ciała, ale nie wiem już, jak ją do tego przekonać. Muszę dać jej czas na własne przemyślenia, może chęć spędzenia ze mną tej wycieczki przebije nawet jej irracjonalne obawy.
Lekcje leciały mi dzisiaj jedna po drugiej, nawet nie zorientowałem się, gdy nadeszła ostatnia godzina. Miałem mieć wf z klasą Carrie, co mi się bardzo uśmiechało. Czekałem na sali gimnastycznej aż ujrzę jej kochaną twarz. Udawanie przed wszystkimi, że nie łączy nas kompletnie nic poza relacjami uczennica-nauczyciel było trudne, jednak mus to mus.
Wreszcie klasa weszła na salę. Uczniowie zaczęli mi się kłaniać i witać ze mną. Zauważyłem chłopaka, który nigdy wcześniej tu nie bywał. Zapytałem go o nazwisko.
- Jestem Dan - odpowiedział z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
- Dan... W porządku. Dzisiaj zagramy w siatkówkę - oznajmiłem uczniom.
Przeprowadziłem krótką rozgrzewkę, po czym ustawiliśmy się na boisku i wprowadziliśmy piłkę w grę. Czasami lubiłem ćwiczyć wraz z uczniami na lekcjach. Siedzenie na ławce i obserwowanie ich było niezwykle nudne. Ostatnie rozmowy i śmiechy cichły w miarę rozkręcania się gry.
- Hej! Carrie - krzyknął Dan z drugiej połowy boiska. - Zgrabnie ten twój tyłeczek wygląda w tych spodenkach.
Popatrzyłem na Carrie, która jedynie spiorunowała chłopaka spojrzeniem i sarkastycznie odpowiedziała "Ha ha ha". Ja jednak wiedziałem, że niepotrzebne jej były żartobliwe komentarze innych do jeszcze gorszego samopoczucia. Chłopak uśmiechnął się triumfalnie, na co niekontrolowanie prychnąłem pod nosem, a że Dan stał pozycję obok mnie, dosłyszał ten dźwięk.
- Coś chciał pan powiedzieć? - zapytał z podłym uśmieszkiem na twarzy.
Carrie już zapewne panikowała stojąc na swoim miejscu, ale strach mi było zerknąć na nią i dodać otuchy w jakiś sposób. Ktoś jeszcze mógł dostrzec naszą wymianę spojrzeń. Okej, może przeceniałem zdolności empatyczne uczniów i ich umiejętność rozpoznawania relacji międzyludzkich, ale gdybym się tym wcale nie przejmował, moglibyśmy już do tego czasu mieć kłopoty.
- Skup się na grze, a nie wpatrywaniu w pośladki. Od samego patrzenia na nie i oceniania ich nic nie zyskasz - powiedziałem poważnym tonem.
- Okeej, niech pan wyluzuje... Poza tym nie żeby to była pana sprawa, na czyją dupę patrzę. Uczennice i tak są poza pana zasięgiem, czyż nie?
- Ni.. - wszedł mi w słowo.
- Chyba, że nie? Niewątpliwie nie jedna z dziewczyn chciałaby się znaleźć z panem w niejednoznacznej sytuacji.. Może któraś już się znalazła?
Co za pieprzony smarkacz. Myśli sobie, że skoro jest nowy, to nikt nie wyciągnie konsekwencji z tego, co mówi. Oby się za szybko nie cieszył z 'sukcesu'.
- Może powinieneś zająć się swoimi sprawami, gówniarzu, a nie wymyślać jakieś niestworzone historie - odpowiedziałem opanowany.
Modliłem się tylko, żeby Carrie nie dała po sobie niczego znać.
- Boi się pan tego, co mam do powiedzenia? Skoro to kłamstwa, to i tak wlecą jednym uchem, a drugim wylecą.
- Zaraz ty wylecisz z tej sali, jak tak bardzo ci przeszkadzam.
- Grozi mi pan? - zapytał udając wystraszonego.
- Ja? Słyszeliście, żebym mu groził? - spytałem klasę zdziwiony z uśmiechem na twarzy.
- Nie - odpowiedziało kilka rozbawionych osób.
Niektórym jednak do śmiechu nie było.
- Dooobra, już się nie odzywam - powiedział zrezygnowany nastolatek. - Do czasu... - wyszeptał słyszalnie tylko dla mojego ucha, gdyż jako jedyny znajdowałem się na tyle blisko niego.
*
Po powrocie do domu nareszcie mogłem odetchnąć. Ta jedna lekcja przysporzyła mi mnóstwo nerwów. Nie ukrywam, że strachu również się najadłem. Ok, prawdopodobieństwo, że wie o mnie i Carrie jest znikome, bo skąd miałby wiedzieć? Szczerze wątpię, żeby tak było. Jeśli jednak kiedyś nas gdzieś zobaczył i dopowiedział sobie do tego całą historię, to nie wróżyło to nic dobrego. Jednak byłoby to niesłychanie dziwne, gdyby akurat nas widział i gdyby akurat do naszej szkoły się przepisał. Aczkolwiek wolałem się nie przekonywać póki co, jak było naprawdę. Nie chciałem się martwić na zapas. Zostałem przy tym, że jest to po prostu rozwydrzony nastolatek, który będąc 'nowym' chciał skupić na sobie uwagę i wzbudzić ciekawość rówieśników. Zdawało mi się, że ta jedna jedyna akcja nie wywołała niczyich podejrzeń, więc nie chciałem na razie niepokoić Carrie.
Do wycieczki zostało zaledwie parę tygodni, a mi nadal nie udało się przekonać Carrie do wyjazdu. Uparła się, złapała swojego zdania. Stwierdziła, że nie nadaje się na plażę, na strój kąpielowy. Oczywiście według mnie powinna być dumna ze swojego ciała, ale nie wiem już, jak ją do tego przekonać. Muszę dać jej czas na własne przemyślenia, może chęć spędzenia ze mną tej wycieczki przebije nawet jej irracjonalne obawy.
Lekcje leciały mi dzisiaj jedna po drugiej, nawet nie zorientowałem się, gdy nadeszła ostatnia godzina. Miałem mieć wf z klasą Carrie, co mi się bardzo uśmiechało. Czekałem na sali gimnastycznej aż ujrzę jej kochaną twarz. Udawanie przed wszystkimi, że nie łączy nas kompletnie nic poza relacjami uczennica-nauczyciel było trudne, jednak mus to mus.
Wreszcie klasa weszła na salę. Uczniowie zaczęli mi się kłaniać i witać ze mną. Zauważyłem chłopaka, który nigdy wcześniej tu nie bywał. Zapytałem go o nazwisko.
- Jestem Dan - odpowiedział z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
- Dan... W porządku. Dzisiaj zagramy w siatkówkę - oznajmiłem uczniom.
Przeprowadziłem krótką rozgrzewkę, po czym ustawiliśmy się na boisku i wprowadziliśmy piłkę w grę. Czasami lubiłem ćwiczyć wraz z uczniami na lekcjach. Siedzenie na ławce i obserwowanie ich było niezwykle nudne. Ostatnie rozmowy i śmiechy cichły w miarę rozkręcania się gry.
- Hej! Carrie - krzyknął Dan z drugiej połowy boiska. - Zgrabnie ten twój tyłeczek wygląda w tych spodenkach.
Popatrzyłem na Carrie, która jedynie spiorunowała chłopaka spojrzeniem i sarkastycznie odpowiedziała "Ha ha ha". Ja jednak wiedziałem, że niepotrzebne jej były żartobliwe komentarze innych do jeszcze gorszego samopoczucia. Chłopak uśmiechnął się triumfalnie, na co niekontrolowanie prychnąłem pod nosem, a że Dan stał pozycję obok mnie, dosłyszał ten dźwięk.
- Coś chciał pan powiedzieć? - zapytał z podłym uśmieszkiem na twarzy.
Carrie już zapewne panikowała stojąc na swoim miejscu, ale strach mi było zerknąć na nią i dodać otuchy w jakiś sposób. Ktoś jeszcze mógł dostrzec naszą wymianę spojrzeń. Okej, może przeceniałem zdolności empatyczne uczniów i ich umiejętność rozpoznawania relacji międzyludzkich, ale gdybym się tym wcale nie przejmował, moglibyśmy już do tego czasu mieć kłopoty.
- Skup się na grze, a nie wpatrywaniu w pośladki. Od samego patrzenia na nie i oceniania ich nic nie zyskasz - powiedziałem poważnym tonem.
- Okeej, niech pan wyluzuje... Poza tym nie żeby to była pana sprawa, na czyją dupę patrzę. Uczennice i tak są poza pana zasięgiem, czyż nie?
- Ni.. - wszedł mi w słowo.
- Chyba, że nie? Niewątpliwie nie jedna z dziewczyn chciałaby się znaleźć z panem w niejednoznacznej sytuacji.. Może któraś już się znalazła?
Co za pieprzony smarkacz. Myśli sobie, że skoro jest nowy, to nikt nie wyciągnie konsekwencji z tego, co mówi. Oby się za szybko nie cieszył z 'sukcesu'.
- Może powinieneś zająć się swoimi sprawami, gówniarzu, a nie wymyślać jakieś niestworzone historie - odpowiedziałem opanowany.
Modliłem się tylko, żeby Carrie nie dała po sobie niczego znać.
- Boi się pan tego, co mam do powiedzenia? Skoro to kłamstwa, to i tak wlecą jednym uchem, a drugim wylecą.
- Zaraz ty wylecisz z tej sali, jak tak bardzo ci przeszkadzam.
- Grozi mi pan? - zapytał udając wystraszonego.
- Ja? Słyszeliście, żebym mu groził? - spytałem klasę zdziwiony z uśmiechem na twarzy.
- Nie - odpowiedziało kilka rozbawionych osób.
Niektórym jednak do śmiechu nie było.
- Dooobra, już się nie odzywam - powiedział zrezygnowany nastolatek. - Do czasu... - wyszeptał słyszalnie tylko dla mojego ucha, gdyż jako jedyny znajdowałem się na tyle blisko niego.
*
Po powrocie do domu nareszcie mogłem odetchnąć. Ta jedna lekcja przysporzyła mi mnóstwo nerwów. Nie ukrywam, że strachu również się najadłem. Ok, prawdopodobieństwo, że wie o mnie i Carrie jest znikome, bo skąd miałby wiedzieć? Szczerze wątpię, żeby tak było. Jeśli jednak kiedyś nas gdzieś zobaczył i dopowiedział sobie do tego całą historię, to nie wróżyło to nic dobrego. Jednak byłoby to niesłychanie dziwne, gdyby akurat nas widział i gdyby akurat do naszej szkoły się przepisał. Aczkolwiek wolałem się nie przekonywać póki co, jak było naprawdę. Nie chciałem się martwić na zapas. Zostałem przy tym, że jest to po prostu rozwydrzony nastolatek, który będąc 'nowym' chciał skupić na sobie uwagę i wzbudzić ciekawość rówieśników. Zdawało mi się, że ta jedna jedyna akcja nie wywołała niczyich podejrzeń, więc nie chciałem na razie niepokoić Carrie.
wtorek, 1 kwietnia 2014
Rozdział 39
Carrie
Jak zwykle weekend minął zbyt szybko. Wydarzyło się tak
wiele. Wciąż nie mogę uwierzyć w to że moja mama jest zainteresowana moim chłopakiem.
Po części rozumiem że szuka pocieszenia , miłości, poczucia bezpieczeństwa i
wszystkiego innego czego jej brakuje, czego mój tata nie może jej zapewnić. Ich
małżeństwo to już fikcja. Ojciec alkoholik, który kiedy tylko wypije robi
awantury, a matka będąc jeszcze w związku małżeńskim podrywa innych mężczyzn.
Tak tak zdecydowanie koniec ich wspólnego życia. Tylko dlaczego się nie
rozwiadą? Szczerze powiedziawszy już dawno namawiałam do tego mamę. Mam już
dość takiego życia. Codziennie wracam ze szkoły myśląc o tym jaki będzie mój
tata...czy już coś wypił...czy dopiero się napije...a może dziś w ogóle nie
tknie żadnego trunku co byłoby świętem no ale cóż - zdarzają sie takie dni.
Rzadko ,bo rzadko ale się zdarzają. Mój tata już dawno dokonał wyboru...wyboru
między rodziną a alkoholem. Mówiliśmy, prosiliśmy aby poszedł na terapię żeby
chociaż spróbował ale do niego to wszystko nie dociera. Wciąż upiera się że nie
potrzebuje pomocy żadnego specjalisty. Rozumiem więc postępowanie mojej matki i
nawet cieszę się ze stara sie ruszyć na przód, ale czemu musiała wybrać akurat
Zayna? Jeśli nie da sobie z nim spokoju bedę musiała jej powiedzieć o...o mnie
i Zaynie. Szczerze - teraz boję sie jej reakcji jeszcze bardziej niż na
początku naszej znajomości.
*
- Carrie, przemyśl to jeszcze proszę - powiedział Zayn
wychodząc z samochodu. Mieliśmy na tą samą godzinę więc przyjechaliśmy razem. Oczywiście
zaparkowaliśmy na jakimś pustkowiu nie daleko szkoły tak, żeby nikt nas nie
zauważył. Przez całą drogę chłopak namawiał mnie żebyś jechała na tą wycieczkę
do Włoch. Okazało się że dyrektor prosił go żeby pojechał z nami jako nasz
opiekun. Nie powiem to cholernie dobry pomysł. W sensie prawie dwa tygodnie we
Włoszech...z Zaynem. Ale jak ja się tam pokaże? Kocham plażę, morze ale moja
figura pozostawia wiele do życzenia. Po prostu boję się ze wtedy on mnie
...zostawi . Tak po prostu . W końcu jest taki przystojny, sensowny a ja ? Ehh
szkoda gadać.
- Halo...ziemia do Carrie. Jesteś tam ?
- Tak , przepraszam zamyśliłam się. Porozmawiajmy o tym
później dobrze ? - spytałam.
- Dobrze. W takim razie Chodźmy bo się jeszcze spóźnimy.
*
Dotarliśmy do szkoły w sam raz aby zdążyć i się nie spóźnić.
Pożegnaliśmy sie cichym " dozobaczenia później " i rozeszliśmy się,
każdy w swoją stronę. Weszłam do klasy i usiadłam obok uśmiechniętej Jennifer.
- Hej - przywitałam się.
- Hej, jak minął weekend?- spytała puszczając oczko.
- Dobrze ale zdecydowanie za szybko.
- Spokojnie jeszcze zdążysz pomiziać się ze swoim Romeo -
powiedziała rozbawiona.
- Jenni - syknęłam.
- Oj dobrze już dobrze. Przepra...
- Dzień dobry klaso - przerwał jej nauczyciel - Oto nasz
nowy uczeń Danny. Będzie chodził z wami na zajęcia - oznajmił po czym zwrócił
się do chłopaka - Możesz usiąść koło - rozejrzał się po klasie - koło Carrie -
wskazał na mnie palcem. W naszej klasie ławki są połączone tak żeby w każdym rzędzie
było ich po trzy. Chłopak posłusznie zajął swoje miejsce tak że teraz po swojej
prawej miałam Jennifer a po lewej nowego kolege.
- Hej jestem Dan - powiedział z uśmiechem.
- Hej to jest Carrie a ja nazywam się Jennifer -odparła
troche zbyt szybko. Zdziwiona spojrzałam na nią. Jej oczy błyszczały a szeroki
uśmiech rozświetlał jej twarz. Wciąż była wpatrzona w Dan'a . Znam to
spojrzenie.
- Spodobał ci się - szepnęłam tak żeby tylko ona mnie
usłyszała.
- Co ? Nie no co ty. Ja nie szukam nikogo. Dobrze mi samej.
- Taa jasne - parsknęłam. Gwałtownie obróciła głowę w moją
stronę i gdyby spojrzeniem można było zabijasz - już byłabym martwa.
_________________________________________________________________________________
Hej ;) Z góry przepraszam, rozdział miał być już wczoraj ale zupełnie o tym zapomniałam. Jest troszkę krótszy niż zazwyczaj ale niestety teraz takie bedą z racji braku czasu. Obie jesteśmy bardzo zajęte i codziennie późno wracamy do domu. Trzymajcie się mamy nadzieje że się spodoba.
Ps: mamy kilka fajnych pomysłów na ciąg dalszy not good enough ;**
czwartek, 27 marca 2014
Rozdział 38
Carrie
- Dzień dobry pani Bradshaw. Co panią do mnie sprowadza?
Usłyszałam. To nie możliwe… Moja mama ? Co moja matka robi u
Zayna ? Zeszłam z kanapy na której leżałam w ekspresowym tempie zaczęłam się
ubierać, jednocześnie starając się być cicho żeby usłyszeć o czym rozmawiają.
- Dzień dobry Zayn. Mówiłam żebyś mówił mi po imieniu.
- Przepraszam ciężko się przestawić z pani na „ ty „
- W porządku. Przyszłam zapytać się czy miałbyś ochotę na
kawę? Carrie wyszła do koleżanki a ja chciałabym o niej z tobą porozmawiać.
Co ? Czemu ona przychodzi do Zayna i dlaczego chce rozmawiać
o mnie? Przecież…nie ja już nic nie rozumiem.
- Bardzo mi przykro pani Brad…Anne ale teraz nie mogę ,
jestem …yyy trochę zajęty.
Tak jest , mój chłopczyk kłamał jak z nut. Chociaż może był
zajęty…mną. Leciutko wychyliłam się z za rogu tak żebym ja mogła widzieć całą
sytuacje ale żeby nie zauważyła mnie moja mama.
- Ochh.. no dobrze…trudno najwyżej przyjdę innym razem. To
na razie Zayn .
Powiedziała i dała mu lekkiego całusa w policzek. Boże jak
dobrze że już idzie . Gdyby dowiedziała się że tu jestem miałabym szlaban do
końca ży.. Zaraz co? Wróć. Co ona zrobiła? Pocałowała go w policzek? Nie
musiało mi się przywidzieć…ale przecież…widziałam…
- Carrie to nie tak jak myślisz kochanie – spojrzałam w górę
i ujrzałam mojego chłopaka. Objął dłońmi moją twarz i chciał powiedzieć coś
jeszcze ale nie dałam mu na to szansy.
- Czy moja matka właśnie cię pocałowała? – spytałam z
niedowierzaniem.
- Skarbie spokojnie , ja ci wszystko wytłumaczę…to był tylko
niewinny całus w policzek… musisz wiedzieć że twoja mama mnie pod…
- Czy ty siebie słyszysz? Niewinny całus? To moja
matka…sypiasz z jej córką…- przerwałam
- Kurwa Carrie posłuchaj. Chciałem ci to powiedzieć już
dawno. Twoja matka ona…- zaczął się jąkać – ona mnie podrywa, tak mi się
wydaję. Ale ja oczywiście nie jestem zainteresowany – zaprzeczył szybko.
- O mój boże – szepnęłam. Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież
ona ma męża, dziecko…jak ona może…i to jeszcze z Zaynem. Och mamo gdybyś tylko
wiedziała o moim związku…
- Kiedy to się zaczęło – zapytałam spokojnie
- Jakieś półtorej miesiąca temu, wtedy wróciliśmy z Barcelony. Mówiła że chce tylko
ze mną rozmawiać o tobie, że to właśnie o ciebie chodzi. Chciała żebym ci
pomógł…porozmawiał z tobą no wiesz w końcu jestem pedagogiem. Ale potem zaczęła
się dziwnie zachowywać aż w końcu dotarło do mnie że mnie podrywa. – skinęłam
lekko i z powrotem usiadłam na kanapie. Zdecydowanie za dużo wrażeń jak na
jeden dzień. Zayn usiadł koło mnie.
- Kochanie… ja…ty wiesz że ja bym nigdy…znaczy ja kocham
ciebie i nigdy w życiu nie umawiałbym się z twoją matką. W ogóle z nikim innym
oprócz ciebie. – mówił ciągle patrząc prosto w moje oczy. Ja natomiast w jego
pięknych czekoladowych oczkach widziałam miłość i strach? Czemu miałby się bać?
Przecież ja mu wierze.
- Wiem Zayn, wiem. Wierzę ci. – powiedziałam po czym
wtuliłam się w niego.
Zayn
- Cieszę się. Naprawdę mam dość sprzeczek i niedomówień między nami... To nas niszczy. A mi zależy tylko na tym, aby z każdym dniem, z każdą chwilą było coraz lepiej - powiedziałem zaniepokojony faktem, że znów coś musiało stawać między nami.
- Ja też tego pragnę, kochanie - powiedziała Carrie po czym ujęła moją twarz w dłonie i lekko musnęła me usta.
Moje hormony dały oczywiście o sobie znać. Pożądanie wypełniło mnie po brzegi i jedyne o czym marzyłem w tej chwili, było poczucie nagiej skóry Carrie przy moim ciele, doprowadzenie jej do szału, sprawienie, aby wiła się pode mną z rozkoszy. Dziewczyna wyczuła chyba to samo napięcie wiszące w powietrzu, bo spojrzała na mnie równie głodnym wzrokiem.
Nie zastanawiałem się ani sekundy dłużej, wpiłem się w jej usta z taką pasją, że aż poczułem ukłucie w sercu. Przewróciłem nas do pozycji leżącej, popychając lekko Carrie. Utonęliśmy w namiętnym pocałunku. Nie całowaliśmy się jak szaleńcy, spragnieni siebie nawzajem, chcący nasycić się najszybciej, jak to możliwe. Całowaliśmy się tak, jakbyśmy mieli tylko siebie na świecie, jakbyśmy mieli przed sobą wieczność, jakby nikt nigdy nie miał nam odebrać tego, co zbudowaliśmy. Nasze języki nie wariowały w gwałtownym tańcu - chłonęliśmy siebie nawzajem i czerpaliśmy rozkosz z każdej chwili, z każdego najdrobniejszego gestu. Dłońmi jeździłem powoli po ciele Carrie, zostawiając ślady gęsiej skórki w miejscach, które przed chwilą drażniłem. Wślizgnąłem je pod jej koszulkę, która już po chwili leżała zwinięta w kłębek na ziemi. Przerwałem na moment nasze pieszczoty, aby móc spojrzeć Carrie w oczy i zdecydować, czy rzeczywiście jest już gotowa. Otrzymałem od niej spojrzenie tak ciepłe i rozpalone, iż nie miałem wątpliwości, że nadszedł czas. Nadal nie przerywając kontaktu wzrokowego, rozsunąłem jej rozporek uśmiechając się lubieżnie. Carrie oblizała wargę w odpowiedzi na mój gest. pragnęła tego równie mocno, jak ja. Wsunąłem dłoń pod jej bieliznę, napierając nią na jej kobiecość. Zacząłem pocierać jej łechtaczkę uzyskując w ten sposób pierwsze jęki dziewczyny. Rozkosz pulsowała mi w żyłach, a jeszcze nawet nie byłem nago. Po chwili włożyłem dwa palce w jej mokre wejście. Zaginałem i prostowałem je na przemian, chcąc sprawić jej jak największą przyjemność. Widząc, że Carrie jest bliska szczytu, złożyłem na jej wargach wilgotny pocałunek.
- Dojdź dla mnie, skarbie - wymruczałem wprost do jej ucha, muskając przy tym jej płatek.
- Zayn! - wykrzyknęła Carrie w ekstazie.
Wyjąłem dłoń z jej majtek, po czym oblizałem palce, którymi przed chwilą doprowadziłem ją do orgazmu. Carrie na ten widok zarumieniła się jeszcze bardziej, a ja uśmiechnąłem się do niej bezwstydnie.
- Gotowa na ciąg dalszy? - wychrypiałem.
Mój przyjaciel zaczął się buntować w bokserkach, przez co jeszcze bardziej chciałem ją poczuć wokół mnie.
- Z tobą zawsze - wyszeptała.
Rozbieraliśmy się warstwa po warstwie, nie spiesząc się z niczym. Oboje byliśmy świadomi tego, jak bardzo siebie potrzebowaliśmy i pragnęliśmy w tej chwili. Nie chcieliśmy, by się ona kiedykolwiek kończyła. Ponownie zatopiliśmy się w rozkosznym pocałunku. Jęki wydobywały się z naszych gardeł niekontrolowanie. Leżeliśmy już całkowicie nadzy na kanapie, rękoma pieściliśmy nawzajem swe ciała. Ustami zjeżdżałem do jej szyi, ssąc ją, zostawiając na niej mokre pocałunki, po czym wracałem do jej warg. Zdawało się, że te czułości trwały godzinami, jednak nie wytrzymalibyśmy tyle. Kropelki potu były już widoczne na naszych skórach, byliśmy rozpaleni do granic możliwości. Nasze oddechy były ciężkie i przyśpieszone, a z ust wydobywały się coraz to kolejne jęki. Chwilę później ująłem Carrie za uda i lekko je ściskając, delikatnie w nią wchodziłem. Gdy pochłonęła już całą moją długość, zaczęliśmy poruszać swoimi biodrami w wspólnym rytmie. W obecnej chwili cieszyłem się, że nie miałem sąsiadów, bo bez wątpienia dosłyszeliby, co się wyprawiało w moim domu.
- Zayn... - wyjęczała Carrie na skraju.
- Kocham cię, maleńka, koch... - wysapałem nie mogąc dokończyć zdania, gdyż potężna fala orgazmu zalała nasze obezwładnione w tej chwili ciała.
Zayn
- Cieszę się. Naprawdę mam dość sprzeczek i niedomówień między nami... To nas niszczy. A mi zależy tylko na tym, aby z każdym dniem, z każdą chwilą było coraz lepiej - powiedziałem zaniepokojony faktem, że znów coś musiało stawać między nami.
- Ja też tego pragnę, kochanie - powiedziała Carrie po czym ujęła moją twarz w dłonie i lekko musnęła me usta.
Moje hormony dały oczywiście o sobie znać. Pożądanie wypełniło mnie po brzegi i jedyne o czym marzyłem w tej chwili, było poczucie nagiej skóry Carrie przy moim ciele, doprowadzenie jej do szału, sprawienie, aby wiła się pode mną z rozkoszy. Dziewczyna wyczuła chyba to samo napięcie wiszące w powietrzu, bo spojrzała na mnie równie głodnym wzrokiem.
Nie zastanawiałem się ani sekundy dłużej, wpiłem się w jej usta z taką pasją, że aż poczułem ukłucie w sercu. Przewróciłem nas do pozycji leżącej, popychając lekko Carrie. Utonęliśmy w namiętnym pocałunku. Nie całowaliśmy się jak szaleńcy, spragnieni siebie nawzajem, chcący nasycić się najszybciej, jak to możliwe. Całowaliśmy się tak, jakbyśmy mieli tylko siebie na świecie, jakbyśmy mieli przed sobą wieczność, jakby nikt nigdy nie miał nam odebrać tego, co zbudowaliśmy. Nasze języki nie wariowały w gwałtownym tańcu - chłonęliśmy siebie nawzajem i czerpaliśmy rozkosz z każdej chwili, z każdego najdrobniejszego gestu. Dłońmi jeździłem powoli po ciele Carrie, zostawiając ślady gęsiej skórki w miejscach, które przed chwilą drażniłem. Wślizgnąłem je pod jej koszulkę, która już po chwili leżała zwinięta w kłębek na ziemi. Przerwałem na moment nasze pieszczoty, aby móc spojrzeć Carrie w oczy i zdecydować, czy rzeczywiście jest już gotowa. Otrzymałem od niej spojrzenie tak ciepłe i rozpalone, iż nie miałem wątpliwości, że nadszedł czas. Nadal nie przerywając kontaktu wzrokowego, rozsunąłem jej rozporek uśmiechając się lubieżnie. Carrie oblizała wargę w odpowiedzi na mój gest. pragnęła tego równie mocno, jak ja. Wsunąłem dłoń pod jej bieliznę, napierając nią na jej kobiecość. Zacząłem pocierać jej łechtaczkę uzyskując w ten sposób pierwsze jęki dziewczyny. Rozkosz pulsowała mi w żyłach, a jeszcze nawet nie byłem nago. Po chwili włożyłem dwa palce w jej mokre wejście. Zaginałem i prostowałem je na przemian, chcąc sprawić jej jak największą przyjemność. Widząc, że Carrie jest bliska szczytu, złożyłem na jej wargach wilgotny pocałunek.
- Dojdź dla mnie, skarbie - wymruczałem wprost do jej ucha, muskając przy tym jej płatek.
- Zayn! - wykrzyknęła Carrie w ekstazie.
Wyjąłem dłoń z jej majtek, po czym oblizałem palce, którymi przed chwilą doprowadziłem ją do orgazmu. Carrie na ten widok zarumieniła się jeszcze bardziej, a ja uśmiechnąłem się do niej bezwstydnie.
- Gotowa na ciąg dalszy? - wychrypiałem.
Mój przyjaciel zaczął się buntować w bokserkach, przez co jeszcze bardziej chciałem ją poczuć wokół mnie.
- Z tobą zawsze - wyszeptała.
Rozbieraliśmy się warstwa po warstwie, nie spiesząc się z niczym. Oboje byliśmy świadomi tego, jak bardzo siebie potrzebowaliśmy i pragnęliśmy w tej chwili. Nie chcieliśmy, by się ona kiedykolwiek kończyła. Ponownie zatopiliśmy się w rozkosznym pocałunku. Jęki wydobywały się z naszych gardeł niekontrolowanie. Leżeliśmy już całkowicie nadzy na kanapie, rękoma pieściliśmy nawzajem swe ciała. Ustami zjeżdżałem do jej szyi, ssąc ją, zostawiając na niej mokre pocałunki, po czym wracałem do jej warg. Zdawało się, że te czułości trwały godzinami, jednak nie wytrzymalibyśmy tyle. Kropelki potu były już widoczne na naszych skórach, byliśmy rozpaleni do granic możliwości. Nasze oddechy były ciężkie i przyśpieszone, a z ust wydobywały się coraz to kolejne jęki. Chwilę później ująłem Carrie za uda i lekko je ściskając, delikatnie w nią wchodziłem. Gdy pochłonęła już całą moją długość, zaczęliśmy poruszać swoimi biodrami w wspólnym rytmie. W obecnej chwili cieszyłem się, że nie miałem sąsiadów, bo bez wątpienia dosłyszeliby, co się wyprawiało w moim domu.
- Zayn... - wyjęczała Carrie na skraju.
- Kocham cię, maleńka, koch... - wysapałem nie mogąc dokończyć zdania, gdyż potężna fala orgazmu zalała nasze obezwładnione w tej chwili ciała.
Subskrybuj:
Posty (Atom)