Strony

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 14

Zayn

Planowałem poprowadzić nas do mojej sypialni, ale byłem taki podniecony i rozkojarzony, że trafiliśmy do zupełnie innego pomieszczenia. Poczułem kafelki pod stopami. Łazienka. Znajdowaliśmy się w łazience. Przerwaliśmy na moment ten roziskrzony pocałunek. Nasze oddechy były już solidnie przyśpieszone, kropelki potu pojawiały się na naszych twarzach, a pożądanie coraz trudniej było nam kontrolować. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i uśmiechnąłem zaczepnie do Carrie.
- Co powiesz na wspólny prysznic? - Wychrypiałem jej do ucha, kąsając je przy okazji. Mój przyjaciel już się buntował w bokserkach.
- Zayn... ja... - Dziewczyna chciała zapewne zaprotestować, powiedzieć jaka to ona jest niedoświadczona, że nie chce mnie zawieść i ty podobne, więc przerwałem jej, nim miała szansę dokończyć.
- Maleńka... - Wymruczałem jej w usta po czym wpiłem się w nie w ognistym pocałunku.
Zacząłem rozbierać moją dziewczynę. Zdejmowałem po kolei każdy skrawek materiału, jeżdżąc dłońmi po jej rozpalonym ciele, głaszcząc jej delikatną skórę. Gdy już pozbyłem się wszystkich ubrań Carrie tak, że miałem wgląd na jej piękne ciało w pełnym wydaniu, zacząłem pieścić jej piersi. Pocierałem kciukami jej sutki i czułem jak z sekundy na sekundę twardnieją coraz bardziej. Po chwili zjechałem do nich swoimi ustami. Zacząłem od lewej piersi gryząc i ssąc jej sutek, podczas gry ręka zajmowała się drugim. Carrie wydawała z siebie ciche pomruki i jęki, jakby wstydziła się reakcji swojego ciała na moje pieszczoty.
- Zayn... - Wyjęczała desperacko. Powtórzyłem czynność przenosząc się na drugą pierś. - Proszę Cię... - Dziewczyna była spragniona czegoś więcej.
- O co mnie prosisz maleńka? - Wymruczałem powracając do jej ust.
- Chcę... Cię... - Wyjąkała podniecona.
Nie musiała mnie długo błagać. Jej jęki działały na mnie jak płachta na byka, także coraz trudniej było mi się powstrzymywać. Złapałem ją za uda, owinąłem sobie jej nogi w pasie, po czym zacząłem ją nieść w kierunku prysznica, całując ją namiętnie.
- Twoje ubrania... - Wydyszała Carrie będąc już pod prysznicem.
Zaczęła je ze mnie ściągać, drażniąc przy tym moją skórę swoim dotykiem. Pomagałem jej w rozebraniu mnie, żeby odrobinę szybciej nam to poszło. Po chwili staliśmy obaj nadzy, pod strumieniem gorącej wody, która tylko rozpalała nasze ciała jeszcze bardziej. Cały czas się całując pożądliwie, zjechałem dłonią do jej miejsca i zacząłem pocierać kciukiem łechtaczkę. Carrie była coraz bliżej. Po chwili wsunąłem w nią dwa palce i poruszałem nimi w odpowiednim rytmie, zaginając je i prostując, pragnąc dać jej jak najwięcej rozkoszy.
- O boże...
- Dojdź kochanie dla mnie. - Wychrypiałem jej do ucha, a Carrie po chwili zaczęła się trząść i wyginać przez nadchodzące spełnienie.
Dziewczyna ledwo stała na nogach po ogromnych doznaniach, więc wspierałem ją swoim ciałem i ścianą. Mój przyjaciel natomiast coraz bardziej domagał się swojego. Woda nadal się lała, zmywając z nas krople potu, a jej dźwięk stapiał się z wydawanymi z naszych ust jękami. Gdy zauważyłem, że Carrie zaczynała odzyskiwać siły, uśmiechnąłem się do niej przebiegle. Złapałem ją od tyłu za uda i uniosłem tak, aby mogła owinąć swoje nogi wokół mojego pasa. Wyszeptałem jej jeszcze kilka sprośnych słówek o ucha, po czym zacząłem w nią wchodzić. Powoli wsadziłem całą swoją długość w jej szparkę. Carrie wygięła się w łuk prosząc o więcej. Zacząłem poruszać biodrami, do przodu i do tyłu, nadając naszemu zbliżeniu rytm.
- Kurwa... - Jęknąłem. Byłe blisko szczytu.
Nasze ciała współgrały ze sobą, zaczęliśmy się poruszać w jednym tempie, coraz szybciej i szybciej. Jęki niekontrolowanie wydostawały się z naszych ust, Wypychaliśmy na przemian biodra, wyczekując spełnienia. Ostatnie pchnięcie...
- Zayn! - Wykrzyczała Carrie w ekstazie, dochodząc mocno i długo, w tym samym czasie co ja.
*
Niedziela nadeszła szybciej niż się spodziewałem. Obudziłem się u boku Carrie, w jej domu. Po południu mieli wrócić jej rodzice od babci, więc mieliśmy jeszcze trochę czasu. Nie chciałem jej budzić tak wcześnie, więc postanowiłem, że zrobię jej dziś śniadanie do łóźka. Wstałem, ubrałem się i zszedłem na dół przyszykować jedzenie.
Nagle usłyszałem jak zamek w drzwiach sie przekręca. Pierwszą moją myślą było, że Jack próbuje się włamać w celu skrzywdzenia Carrie. Potem przyszło mi do głowy, że to jej rodzice po prostu wrócili wcześniej. Nie miałem ochoty sprawdzać, która z moich teorii jest poprawna, więc szybko zerwałem się po schodach do góry zostawiając w kuchni rzeczy, które już zdążyłem przygotować. Wparowałem do pokoju i zatrzasnąłem za sobą drzwi trochę za głośno, przez co Carrie momentalnie się zbudziła.
- Co się dzieje? - Wymamrotała zaspana dziewczyna.
- Wstawaj szybko. - Panikowałem. - Albo nie wstawaj. Udawaj, że śpisz. Albo uciekaj. - Paplałem jak najęty.
- Czekaj. Co??? - zapytała skonsternowana dziewczyna.
- Jak byłem na dole, usłyszałem jak ktoś przekręca klucz w zamku. Twoi rodzice chyba postanowili zrobić Ci małą niespodziankę.
- Po co byłeś na dole? - Zapytała podejrzliwie.
- Chciałem Ci zrobić śniadanko. - Uśmiechnąłem sie do niej i puściłem oczko, a Carrie zachichotała w odpowiedzi.
- Ooo, jak słodko. - Powiedziała zaczepnie. Kiedy ona stała się taka śmiała?
- Słodko słodko, ale co robimy? Mam wyskoczyć przez okno? - Powiedziałem przejęty całym tym zdarzeniem. Ostatnie czego potrzebowaliśmy to nakrycie przez rodziców.
- O Boże! Zapomniałam. Pójdę do nich, odwrócę jakoś ich uwagę, a Ty wymkniesz się na zewnątrz. Co innego możemy zrobić? Nie mogę Cię im przecież przedstawić. W dodatku w pidżamie...
- No to jest chyba jedyne rozwiązanie.
- To ja idę, odczekaj chwilę i jak znikniemy Ci z zasięgu wzroku, to wyjdź. Tylko bezszelestnie. - Ostrzegła.
- Tak jest, psze pani. - Powiedziałem żartobliwie i ostatni raz przywarłem do Carrie ustami w żarliwym pocałunku, wyrażającym więcej niż słowa. - Idź już, bo jeszcze chwila, a nie będę chciał Cię wypuścić. - Wyszeptałem jej w usta.
- Idę. - Posłała mi łagodny uśmiech. - Zadzwoń do mnie. - Poprosiła na koniec dziewczyna i wyszła z pokoju.

Poszedłem za nią stając tak, żeby nie mozna mnie było zobaczyć z dołu, ale żebym słyszał jak sytuacja tam wygląda. Minęły może dwie minuty, gdy uznałem, że to dobry moment na działanie. Zszedłem na dół najcichszej jak się dało, docierając do drzwi. Nacisnąłem klamkę i prędko przekroczyłem próg. Stałem na zewnątrz. Udało sie bez niezręcznej rozmowy z jej rodzicami. Skierowałem się do domu i dopiero będąc w środku wypuściłem powietrze, które wstrzymywałem do tej pory.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz