Zayn
- Myślisz, że się ciebie boje - powiedział Jack nadal leząc
na Carrie, nie racząc mnie nawet swoim spojrzeniem.
- Nie chcesz się przekonywać chuju do czego jestem zdolny - wysyczałem
przez zęby.
Jack tylko się zaśmiał. Moja cierpliwość się kończyła. Nie mogłem
wycelować do niego bronią, gdy przygniatał moja dziewczynę, bo i tak nie oddałbym
strzału. Czekałem wiec na jego krok, modląc się o to, by wszystko poszło po
mojej myśli.
- Słyszałeś mnie, zjebancu?! - ryknąłem juz nie umiejąc dłużej
powstrzymywać złości mnie ogarniającej.
W odpowiedzi Jack po raz ostatni spojrzał na Carrie i
prowokacyjnie poruszał biodrami, próbując chyba zaspokoić choć w małym stopniu
swoje potrzeby. Wstał powoli z mojej dziewczyny, obnażając jej półnagie ciało i
zapłakaną twarz. Gdy ją ujrzałem moje serce na moment się zatrzymało. Nie znosiłem
oglądać jej w takim stanie. Zawsze pragnąłem dla niej tylko szczęścia, chciałem
zapewnić jej bezpieczeństwo, ale Jack przekreślał moje postanowienia jedno po
drugim i nie dawał nam szans na zaznanie spokoju.
- I co teraz zrobisz? - zapytał z cwanym uśmieszkiem na
twarzy, który doprowadzał mnie do szału. Nie mogłem na niego patrzeć, wzbudzał
we mnie niesamowite obrzydzenie. Zignorowałem jego pytanie.
- Carrie kochanie, proszę chodź do mnie... - powiedziałem
spokojnie ze łzami w oczach, które mimowolnie mi do nich napływały.
- Zayn - dziewczyna była bliska wybuchnięcia.
Zaczęła powoli podnosić się z łóżka, próbując znajdować się
jak najdalej Jacka, który nadal stal po lewej stronie łóżka, z chytrym, obleśnym
uśmiechem na twarzy.
- Wszystko będzie w porządku - zapewniałem ją, próbując dodać
otuchy.
- Oj będzie - wysyczał Jack i pociągnął Carrie za włosy, zrywając
ją gwałtownie z łóżka.
Dziewczyna pisnęła przeraźliwie i wylądowała u boku jej prześladowcy.
Stanął za nią i nie wiadomo nawet skąd, wycelował broń, którą trzymał w reku, w jej skroń. Obleciał mnie niewyobrażalny
strach. Zastanawiałem się ,czy byłby w stanie pociągnąć za spust, jednak żadna
odpowiedz nie przychodziła mi do głowy. On był nieobliczalny.
- No to teraz... cwaniaku, odłóż bron - zarechotał Jack. Był
obrzydliwy.
- Zostaw ja - powiedziałem z morderczym błyskiem w oku. - Jeśli
ją skrzywdzisz, to cię zabije..
- Śmiało. Gdy ja zabije Carrie, to i tak juz nie będę miał
powodów, by żyć. A szkoda, miałem nadzieje, ze to się inaczej skończy - powiedział
z udawanym smutkiem w glosie.
- Zayn! Nie zabijaj go, to nic nie zmieni. Jeśli mnie
zabije, a ty zabijesz go, to zmarnujesz sobie życie! A jeśli go nie
skrzywdzisz, to będziesz miał jeszcze okazje do szczęścia.
- Maleńka... Ale bez ciebie i tak nie zaznam tego szczęścia...
- wyszeptałem, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Emocje mnie
przerosnęły.
- Zamknijcie sie! - ryknął Jack wściekle, a Carrie aż podskoczyła.
- Ostatnia szansa... Jeśli teraz wyjdziesz z tego pokoju, daruje jej życie. A
ciebie, najdroższy Zaynie, dopadnę kiedy indziej...
Dziewczyna poruszała ustami, jednakże nie wydobywała z
siebie dźwięku. Po zbyt długiej chwili zorientowałem się, że chce mi cos przekazać.
Wpatrywałem się w nią próbując wyczytać z ruchu jej warg, co ma mi do
powiedzenia. Jack w tym czasie czekał na mój ruch, dając mi wybór.
"Udawaj, ze wychodzisz. Będzie dobrze." Zrozumiałem cos na kształt
tego. Nie będąc pewnym swojej decyzji i tego, co rzekomo usłyszałem, zacząłem
się wycofywać.
- Pójdę - powiedziałem udając zrezygnowanego człowieka
najlepiej, jak potrafiłem.
- Nareszcie jakaś mądra decyzja - zachichotał Jack.
Kierowałem się w kierunku drzwi od sypialni, cały czas będąc
zwróconym do nich przodem. Gdy poczułem za plecami ścianę, odwróciłem się i
wyszedłem na korytarz. Podszedłem do wejściowych drzwi, i trzasnąłem nimi, mając
nadzieje, ze Jack nabierze się na to i niebawem wyjdzie z sypialni prosto w
moje sidła.
Czekałem z trzęsącymi się rękoma na to, co ma nastąpić. Analizowałem
sytuacje. Musiałem zdecydować, co zrobię, gdy ujrzę Jacka bez Carrie jako zakładniczki
pod ramieniem. Strzele od razu, czy rzucę się na niego, przygwożdżę do ziemi,
zleje do nieprzytomności ? Żadne rozwiązanie nie wydawało się być właściwym. Schowałem
sie za jedna ze ścian, poruszając sie jak najciszej umiałem. Pozostało mi
jedynie czekanie.
Carrie
- Jak on się dowiedział że tu jesteśmy ? - Krzyknął Jack.
- Niewiem, skąd mam to wiedzieć - wzruszyłam ramionami.
- Później się tego dowiem. Jeśli wezwał policje to
przysięgam że zabije go jak psa. Zbieraj się, wyjeżdżamy.
- Gdzie?
- Dowiesz się na miejscu. Ubieraj się nie mamy czasu - Posłusznie
zaczęłam zbierać swoje rzeczy, pakując je do plecaka. Już chciałam zacząć się
ubierać ale poczułam ręce na moim gołym brzuchu gdyż wciąż byłam w samym
staniku.
- Nie martw się, niedługo
dokończymy to co nam przerwano - wyszeptał do mojego ucha po czym
cmoknął mój policzek i poszedł spakować swoje rzeczy. Na wspomnienie kolejnej
próby gwałtu w oczach ponownie zebrały się łzy. Szybko nałożyłam na siebie spodnie
z dresu i jakąś bluzkę.
- Choć już i pamiętaj że masz być grzeczna - lekko skinęłam
głową i otworzyłam drzwi. Zaraz za mną szedł Jack. Kiedy tylko przekroczył próg
pokoju został tam spowrotem wciągnięty. Jakiś chłopak rzucił się na niego i
zaczął okładać go pięściami po twarzy. Domyśliłam się że to Zayn. Tak bardzo
chciałam się do niego przytulić, schować w jego ramionach. Wróciłam do pokoju.
Zayn był jakby w transie. Siedział okrakiem na Jacku i bił na wszystkie możliwe
sposoby. Widziałam że jeszcze chwilą i go zabije bo już powoli tracił
przytomność. Położyłam rękę na ramieniu chłopaka
- Zayn, proszę przestań - powiedziałam ale on nadal wydawał
się mnie nie słyszeć - Zayn spójrz na mnie - krzyknęłam po czym wzięłam jego
twarz w swoje dłonie zmuszając go do podniesienia wzroku - Proszę cię przestań.
Zabijesz go.
- To właśnie powinienem zrobić, należy mu sie za to co ci
zrobił.
- Nie chce żebyś mnie zostawił - szepnęłam a łzy powoli spływały
po moich policzkach. Zayn spojrzał na Jacka . Widząc go nie przytomnego wstał i
objął mnie.
- Nigdy cię nie zostawię Carrie
- Jeśli go zabijesz, to trafisz do więzienia. Nie chce tego
- Łkałam.
- Ciii...skarbie nie płacz...wszystko będzie dob...- nie
zdążył dokończyć a do pokoju weszło dwóch policjantów.
- Wszystko w porządku panie Malik ? Mówiliśmy żeby pan
zaczekał.
- Tak wszystko dobrze. Nie mogłem dłużej czekać on ją prawie
zgwałcił - powiedział mocniej mnie przytulając. Jak ja mam mu powiedzieć że on
już mnie zgwałcił i to u mnie w domu. Że to już byłby drugi raz ?
- Dobrze, wszystko mamy pod kontrolą zaraz przyjedzie
karetka która zawiezie pana Smith'a do szpitala a potem czeka go proces.
* miesiąc później
Siedziałam w łóżku i znów rozmyślałam. Nie mogłam tak po
prostu zapomnieć o tym co się stało. Po tym zdarzeniu wróciliśmy do Londynu. Proces
odbył się około dwa tygodnie po całym zdarzeniu. Zayn cały czas mnie wspierał,
był przy mnie. Zresztą tak jest do teraz mimo tego, że ja wciąż nie doszłam do
siebie. Oczywiście na procesie opowiedziałam co się stało zmieniając tylko
kilka szczegółów. Nie mogło się wydać ze jestem dziewczyną Zayna, że jesteśmy
parą bo on jest moim nauczycielem a ja jego uczennicą. Powiedziałam więc że to
mój przyjaciel i o wszystkim mu powiedziałam a Jack po prostu był zazdrosny i
ubzdurał sobie że to mój chłopak. Dlatego mu groził a mnie porwał. Oczywiście
trudno było w to wszystko uwierzyć bo Zayn przyleciał za mną aż do Barcelony
ale nie mieli innego wyjścia. Zayn potwierdził moje zeznania a Jack ? Okazało
się ze jest chory psychicznie. Ciągle powtarza że ja należę do niego, że tak
już będzie na zawsze, że to jeszcze nie koniec. Sąd skierował go do zakładu
psychiatrycznego gdzie spędzi co najmniej 10 lat.
Niestety o całym zdarzeniu musieli dowiedzieć się rodzice.
Zadawali mnóstwo pytań więc opowiedziałam im wszystko po kolei tak jak to
robiłam w sądzie. Oni również nie mogli dowiedzieć się o moim chłopaku, nie byłam
na to gotowa tym bardziej że niewiem jak na tą wiadomość zareagowałby mój tata
i szczerze ? Nie chce wiedzieć.
Do szkoły wracam za tydzień. Po przyjeździe nie chciałam tam
chodzić, nie wytrzymałabym tego. Zapewne każdy by się na mnie gapił, każdy
obgadywał, szeptał za moimi plecami. W piątek zaczęły się ferie zimowe i
zostało jeszcze trochę ponad tydzień wolnego z czego bardzo się cieszę.
To wszystko moja wina. Gdyby nie ja Zayn wiódłby spokojne
życie, nie zostałby postrzelony, nie musiałby lecieć tak daleko, nie miałby
tyle problemów. Znalazłby lepszą dziewczynę. No bo co ja mogę mu ofiarować?
Nic. Zupełnie nic. Kto chciałby mieć dziewczynę z taką przeszłością, taka
brzydką, zgwałconą...brudną. Nie powiedziałam mu o tym ale wkrótce to zrobię.
Nie zasługuje na niego ale nie potrafię go zostawić. Zbyt mocno go kocham Może jak
dowie się prawdy to sam odejdzie.?
Na szczęście wszystko w miarę dobrze się skończyło :) Myślę, że ta cała sytuacja z Jack'em, jeszcze bardziej zbliży do siebie Carrie z Zayn'em, że obydwoje sobie wybaczą.
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie to ciekawa jestem co teraz będzie się działo, co takiego ciekawego wymyślicie :D
Bardzo fajny rozdział, no i jak zawsze czekam na następny ;)
Pozdrawiam :)
Ania
O matko. Jaka akcja. Genialne!!!!!! On jej nie zostawi nie może!!!!
OdpowiedzUsuńO jejku :* rozdział super :) ona jak mu powie to on też jej powie, że ją zdradził ale ona słyszała rozmowę Jack'a o tym że on tak naprawdę jej nie zdradził ^^ trochę to pokrecone ale mam nadzieję że wszystko się ułoży
OdpowiedzUsuń