Strony

czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 33

Zayn

Po powrocie do Bradford z jednej strony czułem niewyobrażalną ulgę, a z drugiej miałem wrażenie, że jeszcze przyjdą jakieś nieszczęścia wywołane minionymi zdarzeniami. Mogłem tylko mieć nadzieję, że się mylę.
W Anglii nadal trwały ferie, nie musiałem więc zapieprzać do szkoły i spędzać czasu z tymi małolatami. Śmieszne, uznawałem ich za rozwydrzonych bezmózgich nastolatków, podczas gdy z jedną z nich się pieprzyłem. Jednak Carrie była z zupełnie innej bajki. Ona miała w sobie coś, co sprawiało, że chciałem z nią być zawsze i wszędzie, że mimo różnicy wieku nie odczuwałem w najmniejszym stopniu tego, kim tak naprawdę jesteśmy. Kochałem ją ponad wszystko i wiedziałem, że ona mnie też. Pragnąłem tego, aby już tak zostało. Po powrocie jednak coś się zmieniło.
Próbowałem dodzwonić się do niej, ale nie odbierała. Myślałem, że może rodzice zabrali jej telefon, żeby... właśnie, żeby co? Przecież nie mogli jej ukarać za to, że ją porwano. Ta opcja nie wchodziła więc w grę. Najprawdopodobniejszym było, że nie chciała ze mną rozmawiać. Ale dlaczego? Robiłem wszystko, co w mojej mocy, żeby ją ochronić przed Jackiem. Wiem, że może zabrało mi to zbyt dużo czasu, ale przynajmniej było skutecznie i wszyscy przeżyli.
Połowa pozostałości z ferii minęła bez żadnego odzewu od Carrie. Martwiłem się o nią. Nie wiedziałem tylko, czy mogę iść do niej do domu. Sprawa z jej rodzicami nadal była zbyt skomplikowana. A fakt, że ich córka spotyka się z nauczycielem nie ułatwiłby im życia.
Dwa dni przed końcem ferii postanowiłem dać telekomunikacji ostatnią szansę. Zadzwoniłem do Carrie. W słuchawce jednak znów rozbrzmiał głos automatycznej sekretarki. Koniec z tym. Nie mogłem czekać w nieskończoność. Ta niepewność mnie zabijała. Kupiłem ciasto i bukiet kwiatów, po czym poszedłem do jej domu, nie bardzo zważając na konsekwencje. Zapukałem lekko do drzwi. Z każdą sekundą wyczekiwania serce biło mi coraz szybciej.
- O, pan Malik - powiedziała mama Carrie z przyjaznym uśmiechem na twarzy, gdy otworzyła drzwi.
- Dzień dobry. Ja przyszedłem się upewnić, że z Carrie wszystko w porządku.
- Proszę wejść do środka... Pan jest jej nauczycielem, prawda? - zapytała pani Bradshaw, a ja skinąłem głową, w duchu jednak się przeklinając. - To w takim razie ma pan jakieś tam zdolności... pedagogiczne?
- Tak, przede wszystkim zależy nam na dobrym samopoczuciu uczniów. Jeśli potrzebuje... - przerwała mi jej mama.
- Chodzi mi o to, że był tam pan i wie przynajmniej w małym stopniu, przez co Carrie musiała przejść... A ja... Ja już nie wiem, co mam robić. Odkąd wróciła do domu ledwie jada, słyszę jak tłucze się po nocach, chodzi zapłakana... Serce mi się łamie, jak na nią patrzę. Może pan... Może mógłby pan z nią porozmawiać w szkole, zapytać czy nie potrzebuje pomocy? O co dokładnie chodzi?
Było widać, że mama Carrie jest zdesperowana. Pragnęła pomóc swojej córce, ale nie wiedziała jak. A ja nie rozumiałem, dlaczego Carrie była  w takim stanie. Wiem, że została porwana przez szaleńca, mógł jej nagadać różnych głupstw. Ale miałem wrażenie, że nie odciśnie to na niej jakiegoś dużego piętna. Najwyraźniej się myliłem. Teraz musiałem zrobić wszystko co w mojej mocy, żeby jej pomóc.
Spoglądałem smutno na panią Bradshaw próbując dodać jej otuchy. Oczywiście, że chciałem pomóc i miałem zamiar to zrobić. Musiałem tylko znaleźć drogę na zrobienie tego w ten sposób, żeby nie wzbudzić niczyich podejrzeń.
- Tak, jak najbardziej. Zrobię, co mogę, żeby Carrie wróciła do siebie - powiedziałem lekko się uśmiechając, na co jej mama odzwzajemniła mój gest.
- Dziękuję - odpowiedziała tylko, wypuszczając powietrze, jakby wstrzymywała je od początku naszej rozmowy.
- To może zaczniemy od dzisiaj? Po co czekać do szkoły, myślę, że tu Carrie poczuje się pewniej i swobodniej.
- Dobrze, nie powinna spać - powiedziała ruszając w stronę schodów. - Przepraszam, że tak pana wykorzystuję... Po prawdzie miałam nadzieję, że pan tu wpadnie i zechce pomóc, bo mi już się kończą pomysły jak do niej dotrzeć.
- Naprawdę nie ma sprawy - odpowiedziałem nie wiedząc co innego mógłbym powiedzieć.
Weszliśmy po schodach na górę kierując się w stronę pokoju Carrie. Jej mama zapukała najpierw, po czym uchyliła drzwi.
- Kochanie, śpisz? - nie usłyszałem odpowiedzi, ale zdaje się, że dziewczyna była na nogach. - Masz gościa.
Pani Bradshaw popatrzyła na mnie ze smutnym uśmiechem na twarzy i skinęła mi głową.
- Dzień dobry - powiedziałem do Carrie próbując przybrać 'formalny' ton.
- Dzień dobry - wydukała w odpowiedzi.
Musieliśmy opanować swoje emocje i nie wpatrywać się w siebie nawzajem jak w obrazek, bo jeszcze jej mama by się zorientowała.
- Będę na dole - powiedziała mama Carrie odchodząc.
Wszedłem do jej pokoju i zamknąłem za sobą drzwi.
- Cześć maleńka - wyszeptałem.
Wiedziałem, że Carrie była bliska płaczu. Nie odpowiedziała mi pewnie w obawie, że jak wypowie choć jedno słowo, to wybuchnie. Nie chciałem tego, nie znosiłem patrzeć na nią jak płacze. Za bardzo bolał ten widok. Podszedłem więc nic nie mówiąc, nie wymagając od niej odpowiedzi, ani rozmowy. Usiadłem przy niej na łóżku. Carrie cały czas obserwowała moje ruchy, jakby się obawiała tego, co zamierzam zrobić.
- Spokojnie, twoja mama zaprosiła mnie tu jako pedagoga, martwi się o ciebie - powiedziałem patrząc jej głęboko w oczy i pocierając delikatnie kciukiem jej policzek.
Carrie nadal nie odpowiadała. Wziąłem ją więc w swoje ramiona i przytuliłem najmocniej, jak umiałem, oczywiście próbując jej nie udusić. Zostaliśmy w takiej pozycji przez następne kilkanaście minut. Niestety musieliśmy się od siebie odsunąć. Nie mogliśmy ryzykować wparowaniem tu jej mamy. Niewątpliwie zdziwiłby ja nasz widok. Usiadłem naprzeciwko niej i złapałem ją za rękę. Carrie miała cały czas spuszczony wzrok w pościel. Jedyne o czym w tej chwili marzyłem, to o jej szczerym uśmiechu.
- Kochanie, masz ochotę na małe dymanie? - zapytałem żartobliwie, a w odpowiedzi otrzymałem jej uśmiech, ale nie taki, o jakim marzyłem.
Szturchnęła mnie w ramię zaczepnie, aczkolwiek nadal siedziała na łóżku wpatrując się uparcie w kołdrę.
- Zayn... - zaczęła w końcu.
- Csiii, nic nie musisz mówić - powiedziałem i złożyłem czuły pocałunek na jej wargach. Carrie jednak chciała czegoś więcej. Wpiliśmy się w swoje usta i pogłębiliśmy pocałunek, który z każdą sekundą stawał się coraz bardziej namiętny. Poczułem łzy na swoich policzkach, które jednak nie były moimi. To Carrie dała w końcu upust swoim emocjom. Gdyby nie fakt, że jesteśmy w jej domu, a pani Bradshaw siedzi na dole, nie hamowalibyśmy się. Jednak nasz związek nadal nie mógł wyjść na jaw.
Oderwaliśmy się powoli od siebie i zetknęliśmy czołami. Oddychaliśmy ciężko po minionym pocałunku. Gdy oddechy się nam nieco uspokoiły, pomyślałem, że nadszedł czas, żeby poważnie z Carrie porozmawiać.
- Kochanie, powiedz mi co się dzieje... Martwię się o ciebie.
- Nic, Zayn... Po prostu muszę przetrawić te zeszłe tygodnie.
- Przecież widzę, że coś gorszego cię trapi. Wiesz, że możesz mi powiedzieć.
- Wiem... Ale naprawdę nie masz powodów do zmartwień. Zacznie się szkoła, wrócę do swoich stałych obowiązków i mi minie.
- Skoro tak mówisz... Jak będziesz gotowa, to ja jestem do twojej dyspozycji. Zawsze... - popatrzyłem na nią zdecydowanie.
- Tak jest. I wiem - uśmiechnęła się do mnie smutno.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę o kilku poprzednich dniach, o powrocie do szkoły, o ciągłym ukrywaniu naszego związku, naszego uczucia. Ciężko było chować się z czymś, co my tak wyraźnie czuliśmy i widzieliśmy. Ale nie mieliśmy wyboru. Tak długo, jak Carrie chodziła do szkoły, a ja w niej pracowałem, musieliśmy zachowywać się stosownie do sytuacji.
Do tego dochodziły moje osobiste rozterki. Niemalże zapomniałem o pewnej nocy, podczas której to zdradziłem moją dziewczynę. Czułem się z tym okropnie. Ale nie mogłem jej teraz o tym powiedzieć. Już była w kiepskim stanie, załamana, a ta informacja by ją tylko dobiła. Nieważne, jak bardzo wierzyła w moje uczucia do niej, takie coś w zaistniałej sytuacji zniszczyłoby ją. A potem mnie w momencie, gdy Carrie by mnie opuszczała.


Carrie

Nie mogłam mu powiedzieć. Po prostu nie mogłam. Był tu trzy dni temu lub cztery sama już nie wiem. Potraciłam się. Myślałam, że tak będzie łatwiej, że dam sobie radę, ale wcale tak nie było. Jak mam powiedzieć mojemu chłopakowi, że go zdradziłam? Wiem, że to był gwałt, ale jednak uprawiałam seks z innym. Nie potrafię sobie z tym poradzić. W mojej głowie cały czas odtwarza się ta sama scena. Nawet kiedy to Zayn mnie przytula przechodzą mnie ciarki. Do tego dochodzą jeszcze rodzice... Niby co, a raczej jak mam to powiedzieć. Nie umiem... wstydzę się. Zwyczajnie się tego wstydzę. Przecież oni pewnie wciąż myślą, że jestem dziewicą... Nie, zdecydowanie nie chcę, żeby się dowiedzieli. Westchnęłam i ruszyłam w stronę łazienki. Muszę się ogarnąć, w końcu życie toczy się dalej, a ja nie chcę bardziej martwić mamy. Ona bardzo to wszystko przeżywa. Obwinia siebie za to, że zostawiła mnie samą w domu. Tłumaczyłam jej, że to wcale nie jest tak... że to nie jest niczyja wina, ale ona mnie nie słucha. Wzięłam prysznic, pomalowałam i ubrałam się. Postanowiłam spotkać się dziś z Zaynem. Muszę powiedzieć mu prawdę. To nie fair w stosunku do niego, że o niczym nie wie. Pewnie mnie zostawi, bo uzna, że go zdradziłam, że sama byłam chętna. Usiadłam na swoim łóżku i zadzwoniłam do mulata.
- Carrie, kochanie wszystko w porządku?
- Tak wszystko okey. Po prostu chciałam pogadać. Znaczy my musimy porozmawiać. Mogę dziś do ciebie wpaść?
- Tak jasne, cały czas jestem w domu.
- Okey będę za 15 minut. Do zobaczenia.
- Na razie maleńka.
Wzięłam kilka najpotrzebniejszych rzeczy do torebki i wyszłam z domu. Oczywiście nie obyło się bez wielkiego zaskoczenia mamy i mnóstwa pytań typu "Wszystko w porządku? Gdzie idziesz? Za ile będziesz?". Rozumiałam, że się martwi, więc cierpliwie odpowiedziałam na pytania. Oczywiście musiałam skłamać. Powiedziałam, że idę do koleżanki pogadać i wrócę przed dziesiątą. Kiedy już miałam zapukać do drzwi domu Zayna, ktoś złapał mnie za rękę uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Powoli odwróciłam się, a przed sobą ujrzałam drobną blondynkę. Kojarzyłam ją, gdzieś już ją widziałam. Tylko nie potrafiłam sobie przypomnieć gdzie.
- Chciałam tylko dać ci to - powiedziała, podała mi jakąś kopertę i tak po prostu odeszła.
Patrzałam jak jej postać znika z pola mojego widzenia i wtedy sobie przypomniałam. To ta sama dziewczyna, którą widziałam w hotelu w Barcelonie. Kłóciła się z Jackiem. Ale co ja mam z tym wszystkim wspólnego? Postanowiłam, że otworzę kopertę potem, teraz moim priorytetem było powiedzenie Zaynowi prawdy.

*

Siedziałam w salonie Zayna już jakieś 20 min i nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Jemu jakby to nie przeszkadzało, więc siedzieliśmy w zupełnej ciszy czasami tylko spoglądając na siebie nawzajem. Dalej Carrie, tak trzeba, powtarzałam w głowie.
- Zayn, muszę ci o czymś powiedzieć - wydukałam w końcu.
- Tak ja też chciałbym o czymś porozmawiać.
- Dobrze więc ty zacznij
- Carrie ja... nie wiem jak to powiedzieć - schował głowę między swoimi dłońmi, ale zaraz ponownie na mnie spojrzał, a w jego oczach były łzy?
O co chodzi do jasnej cholery, pytałam samą siebie w myślach.
- Pamiętasz ten dzień, w którym mieliśmy iść na randkę, a ty ją odwołałaś, bo byłaś z jakimś dawnym znajomym i nie miałaś dla mnie czasu?
- Zayn to nie tak, to był Jack ja nie...
- Wiem Carrie, teraz już wszystko wiem. Skapłem się, szkoda tylko, że tak późno - przerwał mi - Boże jaki ze mnie jest idiota. Ja myślałem, że ty... że mnie olałaś albo co gorsza, że mnie zdradziłaś lub coś w tym stylu. Byłem wściekły i poszedłem do baru. A tam... upiłem się. Carrie ja nic nie pamiętam - spojrzał na mnie - rano obudziłem się w swoim łóżku... z jakąś blondynką... ja nie chciałem... Carrie, tak bardzo cię przepraszam. - Zatkało mnie jak on mógł zrobić coś takiego? - Powiedz coś proszę - prosił chłopak, a ja wybuchłam.
- Kurwa, Zayn co mam ci powiedzieć, co chcesz usłyszeć? - wrzeszczałam a po policzkach popłynęły pierwsze łzy. - Jak mogłeś mi to zrobić? To ja zastanawiam się jak powiedzieć ci o... o tym ze zostałam... zostałam zgwałcona - jąkałam się. - Bałam się, że mnie zostawisz, że mnie nie zrozumiesz a ty? Ty mnie zdradziłeś. Tak po prostu mnie zdradziłeś - wyszeptałam.
Po chwili zerwałam się z kanapy, na której siedziałam i wybiegłam z domu po mimo protestów Zayna.











11 komentarzy:

  1. Piszę w komentarzu, bo we wpisie się nie zmieściło :D I tak małe prawdopodobieństwo istnieje, że ktoś go przeczyta, ale chciałyśmy przeprosić za opóźnienia i powiedzieć, że wynika to po prostu z braku czasu, bo szkoła itp. :( Ale wena się nas trzyma, więc nie opuszczajcie nas!
    Erotycznych snów i dobranoc! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej:* ja czytam więc luz:) hehe, jak mogłyście skończyć w takim momencie? Ja chyba nie wytrzymam do następnego rodziału :* oby wszystko się dobrze skończyło ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O szok. Genialny rozdział po prostu boski:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech się pochodzą. Proszę. Ciekawe jak będą się teraz zachowywać. Next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sorry, że komentarz dopiero teraz, bo rozdział już dawno przeczytany, ale jakoś tak wyszło :P
    Jak to nikt nie czyta?! Ja z Monią tak szybko Was nie opuścimy, spokojnie ;)
    Rozdział jak zwykle bardzo ciekawy. Budujecie napięcie :D zawsze musicie przerwać w tak ważnym momencie :/ nie znacie litości :P
    No dobra kończe i czekam na nexta :)
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  6. debil M pozdrawia25 lutego 2014 22:14

    Tak se patrze i Carrie Bradshaw z Carrie Diaries! Kradziejki nazwisk! Heheh ;D

    Ja tez jestem wierna czytelniczka! ;D

    OdpowiedzUsuń