piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 42

Zayn

- Wstawaj, kochanie... Obudź się... Już prawie południe... Wstawaj... - słyszałem jak przez mgłę.
- Jeszcze chwilka - wychrypiałem zaspanym głosem.
- No skarbie... proszę... - dosłyszałem już wyraźniej, bo było to wymruczane do mojego ucha, po czym poczułem na nim składany delikatny pocałunek.
Nie chciałem marnować okazji przez spanie w nieskończoność, więc rozciągnąłem się na całą długość łóżka i odwróciłem w kierunku źródła szeptów.
- Hej kochanie - wyszeptałem z nadal przymrużonymi oczami, chcąc ją pocałować.
Otworzyłem oczy i osz kurwa! Co tu robiła pani Bradshaw?! O kurwa kurwa kurwa! Wyskoczyłem z łóżka jak oparzony.
- Co ty tu robisz?! - wrzasnąłem trochę za ostro, bądź co bądź należało zachować jakieś strzępki kultury w stosunku do starszych.
- Jak to co? Nie pamiętasz naszej nocy? Wiedziałam, że trochę za dużo wypiłeś, ale żeby aż tak...? - mówiła Anne zbliżając się do mnie coraz to bardziej.
- O czym ty mówisz? - o czym ona mówiła?
Nic takiego się nie wydarzyło! Nie piłem wczoraj. To niemożliwe.
- Już ty dobrze wiesz o czym - powiedziała znajdując się już centymetry ode mnie.
- Anne... Nie wiem, co się wydarzyło, ale to jakieś nieporozumienie - powiedziałem szybko próbując zachować jak największy dystans między nami.
- Ależ kotku... - ciągnęła uwodzicielskim tonem - było nam tak dobrze - zakończyła wkładając dłoń do moich bokserek.
Zwariowałem! Co tu się działo?! Za plecami poczułem ścianę, Anne przycisnęła mnie do niej całym ciężarem swojego ciała. Ok, mogło się zdawać, że jestem facetem i bez problemów mógłbym się od niej odsunąć, ale nie miałem siły! Czułem się, jakbym przed chwilą przebiegł maraton, a w jego trakcie nadział się na stado oprychów z maczugami w rękach. Musiałem więc ją przekonać słownie do zaprzestania dalszych ruchów, do powrotu na ziemię! To się nie mogło dziać naprawdę!
- Anne, przestań! Co ty wyprawiasz??? Masz męża, masz córkę, jestem jej nauczycielem, jestem jej... - ugryzłem się w język.
Jeszcze chwila, a mógłbym powiedzieć za dużo.
- Mój mąż mnie nie kocha... Ja go też nie kocham...Chcę ciebie. Pragnę tylko ciebie - padła na kolana ciągnąć wraz ze sobą ku ziemi moje bokserki.
- Anne, ja jestem z Carrie! Jestem z twoją córką! Z Carrie! Carrie - krzyczałem, ale ona nie słuchała.
- Zayn... Zayn.
- Przestań!
- Zayn, obudź się kochanie - usłyszałem nagle.
Zacząłem się miotać po łóżku. Po łóżku! Byłem na łóżku. Przed chwilą staliśmy pod ścianą. Co... Co się stało?
- Zayn... To tylko sen. Obudź się.
- Carrie? - byłem w szoku widząc jej anielską twarz przed sobą.
- To ja... Wszystko w porządku? Chyba śniło ci się coś złego.
- Tak tak, wszystko dobrze. To był tylko bardzo dziwny koszmar.
- Krzyczałeś moje imię - uśmiechnęła się zawadiacko. - Dobrze wiedzieć, że nawiedzam cię w koszmarach... Superrr - zażartowała dziewczyna, na co spojrzałem na nią spode łba i powiedziałem:
- Nie, to nie tak - wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu. - Śniło mi się, że... - zawahałem się.
Czy to aby na pewno był dobry pomysł, opowiadać Carrie taki sen?
- Że...? - ponaglała mnie.
- Że... - droczyłem się z nią.
Opowiadanie jej tego nie było chyba nazbyt dobrym planem.
- No ej - zaśmiała się i szturchnęła mnie w ramię.
- Hmm? - wychrypiałem zbliżając się do niej.
- Nie zmieniaj tematu - zachichotała.
- A o czym rozmawialiśmy? - wyszeptałem do jej ucha, po czym zacząłem składać na jej szyi miliony pocałunków.
- O... - próbowała Carrie nawiązać do tematu, ale ja miałem inne zamiary.
Zamknąłem jej usta w żarliwym pocałunku. Po chwili byliśmy już całkowicie nadzy i rozpaleni.

*

- Nie powiesz mi, co ci się śniło, prawda? - zapytała Carrie z bananem na twarzy.
Leżeliśmy na łóżku wtuleni w siebie po intensywnym, gorącym poranku. Czy mógłbym chcieć więcej? Tydzień zleciał w miarę szybko, szkoła nie była tak męcząca wiedząc, że po pracy czekało mnie spotykanie z Carrie. Chciałbym tylko być jej chłopakiem w oczach jej matki, a nie "koleżanką", do której idzie spać na noc, bo do późna będą robiły "projekt". Póki co jednak musiało mi to wystarczać. Musiało NAS obu to zadowalać.
- Nie pamiętam już. Wybiłaś z mojej głowy wszystko - puściłem jej oczko.
- Aha... Na pewno - odpowiedziała z sarkazmem.
- Chcesz śniadanko?
- Jeszcze pytasz? - uśmiechnęła się ochoczo.
Wstałem, wsunąłem gacie na mój goły tyłek, przez co Carrie wydała z siebie pomruk niezadowolenia wywołując tym u mnie wybuch śmiechu.



Rozdział znów nieco krótki, ale to nie na stałe takie będą :( Jak zrobi się więcej wolnego itp, to będą dłuższe i częściej prawdopodobnie :D Wybaczcie i dziękujemy, że nadal czytacie (ci nieliczni haha ;p)

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 41

Carrie


- Nie proszę, nie rób mi krzywdy - łkałam. - Za późno na wszelkie prośby suko. Chciałem...ba, ja nawet dałem ci a właściwie nam szansę na normalny związek ale ty tego nie doceniłaś - powiedział i ponownie zaczął mnie rozbierać. - Jack, proszę cię... - Zamknij się i tak już to robiliśmy, nie pamiętasz? - zapytał z uśmieszkiem. Po chwili bylam już w samej bieliźnie. - Nie, proszę, Jack nie, ja nie chce...- zaczęłam krzyczeć.
- Carrie, kochanie spójrz na mnie to tylko sen - usłyszałam. Powoli otworzyłam zaspane oczy i zobaczyłam Zayna. Siedział na łóżku koło mnie i wpatrywał się pytająco we mnie. Po chwili już znalazłam się w jego objęciach. - Skarbie co ci się śniło ? Cały czas krzyczałaś i prosiłaś żeby czegoś nie robić - spytał zatroskany. - Ja.... - nie umiałam się wysłowić. Czy chce żeby Zayn wiedział o moich koszmarach ? - To nic takiego po prostu miałam zły sen - odparłam wymjjająco - Carrie, spójrz na mnie i powiedz mi prawdę - powiedział spokojnie - Wiesz ze możesz mi zaufać. - Wiem to wiem. Ufam Ci po prostu nie chce żebyś się martwił. - Skarbie, proszę cię nie mów takich bzdur. Chce się tobą opiekować, kocham cię, jesteś całym moim światem i chce wiedzieć jeśli coś cię trapi. - Śni mi się Jack. On ....on krzywdzi mnie, a ja nie potrafię nic z tym zro...- nie dokończyłam, gdyż nie byłam w stanie. Dławiłam się własnymi łzami. Jeszcze mocniej wtuliłam się w chłopaka. - Ciii...skarbie wszystko będzie dobrze. Jack już nigdy cię nie skrzywdzi. Obiecuje - mówił uspokajająco - Od kiedy śnią ci się te koszmary, znaczy ile czasu ? - Od naszego przyjazdu z Barcelony... - wyjąkałam. - Powinnaś była mi powiedzieć kochanie. A teraz nie przejmuj się już niczym i spróbuj ponownie zasnąć - poprosił. Razem z mulatem opadliśmy na łóżko. Chłopak przyciągnął mnie do siebie tak że teraz leżeliśmy wtuleni w siebie. - Kocham cię Zayn - szepnęłam. - Ja ciebie bardziej maleńka - usłyszałam zanim odpłynęłam do krainy morfeusza.
*
- Ugr..dobrze niech będzie. Pojadę z tobą do Włoch - powiedziałam, już zmęczona ciągłym zrzędzeniem Zayna. Od kilku dniu męczy mnie o ten wyjazd. I chociaż nie jestem co do niego przekonana to pojadę. Może będzie fajnie ? - Tak się cieszę skarbie - odparł, wziął mnie na ręce i zaczął kręcić się w kółko. Poczułam się jak małe dziecko. Zawsze kiedy byłam mała chodziłam z tatą na plac zabaw albo po prostu się z nim wygłupiałam. Niestety...czasy się zmieniają, ludzie się zmieniają. Teraz, nie mam z ojcem kontaktu. - Carrie, wszystko w porządku - spytał zmartwiony. Nawet nie zauważyłam że już się nie kręcimy. Chciałabym porozmawiać z kimś o tym co dzieje się w mojej rodzinie ale cholernie się wstydzę. Nie..narazie nie bedę o tym mówić. - Tak, w jak najlepszym porządku - westchnęłam. - Wiesz że możesz porozmawiać ze mną o wszystkim prawda ? - Tak Zayn wiem. Zjemy jakiś obiad ? - Yy..jasne . Na co masz ochotę ? - Może zrobimy spaghetti ? - Umiesz gotować ? - Coś tam potrafię kochanie a coś Ty taki zdziwiony ? - Po prostu jestem zaskoczony. - Mam nadzieję pozytywnie ? - Oczywiście kochanie, wszystko związane z tobą jest dla mnie pozytywne - powiedział po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.

________________________________________________________________________________
Hejka ;)
Wiem, przepraszamy Ze takie długie przerwy między rozdziałami, ale narazie tak musi być. Nie mamy czasu ( szkoła , treningi i inne zajęcia ) więc musicie nam wybaczyć. Króciutki rozdział. Obiecuje że następny rozdział z perspektywy Carrie będzie dłuższy ;**

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 40

Zayn

Do wycieczki zostało zaledwie parę tygodni, a mi nadal nie udało się przekonać Carrie do wyjazdu. Uparła się, złapała swojego zdania. Stwierdziła, że nie nadaje się na plażę, na strój kąpielowy. Oczywiście według mnie powinna być dumna ze swojego ciała, ale nie wiem już, jak ją do tego przekonać. Muszę dać jej czas na własne przemyślenia, może chęć spędzenia ze mną tej wycieczki przebije nawet jej irracjonalne obawy.
Lekcje leciały mi dzisiaj jedna po drugiej, nawet nie zorientowałem się, gdy nadeszła ostatnia godzina. Miałem mieć wf z klasą Carrie, co mi się bardzo uśmiechało. Czekałem na sali gimnastycznej aż ujrzę jej kochaną twarz. Udawanie przed wszystkimi, że nie łączy nas kompletnie nic poza relacjami uczennica-nauczyciel było trudne, jednak mus to mus.
Wreszcie klasa weszła na salę. Uczniowie zaczęli mi się kłaniać i witać ze mną. Zauważyłem chłopaka, który nigdy wcześniej tu nie bywał. Zapytałem go o nazwisko.
- Jestem Dan - odpowiedział z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
- Dan... W porządku. Dzisiaj zagramy w siatkówkę - oznajmiłem uczniom.
Przeprowadziłem krótką rozgrzewkę, po czym ustawiliśmy się na boisku i wprowadziliśmy piłkę w grę. Czasami lubiłem ćwiczyć wraz z uczniami na lekcjach. Siedzenie na ławce i obserwowanie ich było niezwykle nudne. Ostatnie rozmowy i śmiechy cichły w miarę rozkręcania się gry.
- Hej! Carrie - krzyknął Dan z drugiej połowy boiska. - Zgrabnie ten twój tyłeczek wygląda w tych spodenkach.
Popatrzyłem na Carrie, która jedynie spiorunowała chłopaka spojrzeniem i sarkastycznie odpowiedziała "Ha ha ha". Ja jednak wiedziałem, że niepotrzebne jej były żartobliwe komentarze innych do jeszcze gorszego samopoczucia. Chłopak uśmiechnął się triumfalnie, na co niekontrolowanie prychnąłem pod nosem, a że Dan stał pozycję obok mnie, dosłyszał ten dźwięk.
- Coś chciał pan powiedzieć? - zapytał z podłym uśmieszkiem na twarzy.
Carrie już zapewne panikowała stojąc na swoim miejscu, ale strach mi było zerknąć na nią i dodać otuchy w jakiś sposób. Ktoś jeszcze mógł dostrzec naszą wymianę spojrzeń. Okej, może przeceniałem zdolności empatyczne uczniów i ich umiejętność rozpoznawania relacji międzyludzkich, ale gdybym się tym wcale nie przejmował, moglibyśmy już do tego czasu mieć kłopoty.
- Skup się na grze, a nie wpatrywaniu w pośladki. Od samego patrzenia na nie i oceniania ich nic nie zyskasz - powiedziałem poważnym tonem.
- Okeej, niech pan wyluzuje... Poza tym nie żeby to była pana sprawa, na czyją dupę patrzę. Uczennice i tak są poza pana zasięgiem, czyż nie?
- Ni.. - wszedł mi w słowo.
- Chyba, że nie? Niewątpliwie nie jedna z dziewczyn chciałaby się znaleźć z panem w niejednoznacznej sytuacji.. Może któraś już się znalazła?
Co za pieprzony smarkacz. Myśli sobie, że skoro jest nowy, to nikt nie wyciągnie konsekwencji z tego, co mówi. Oby się za szybko nie cieszył z 'sukcesu'.
- Może powinieneś zająć się swoimi sprawami, gówniarzu, a nie wymyślać jakieś niestworzone historie - odpowiedziałem opanowany.
Modliłem się tylko, żeby Carrie nie dała po sobie niczego znać.
- Boi się pan tego, co mam do powiedzenia? Skoro to kłamstwa, to i tak wlecą jednym uchem, a drugim wylecą.
- Zaraz ty wylecisz z tej sali, jak tak bardzo ci przeszkadzam.
- Grozi mi pan? - zapytał udając wystraszonego.
- Ja? Słyszeliście, żebym mu groził? - spytałem klasę zdziwiony z uśmiechem na twarzy.
- Nie - odpowiedziało kilka rozbawionych osób.
Niektórym jednak do śmiechu nie było.
- Dooobra, już się nie odzywam - powiedział zrezygnowany nastolatek. - Do czasu... - wyszeptał słyszalnie tylko dla mojego ucha, gdyż jako jedyny znajdowałem się na tyle blisko niego.

*

Po powrocie do domu nareszcie mogłem odetchnąć. Ta jedna lekcja przysporzyła mi mnóstwo nerwów. Nie ukrywam, że strachu również się najadłem. Ok, prawdopodobieństwo, że wie o mnie i Carrie jest znikome, bo skąd miałby wiedzieć? Szczerze wątpię, żeby tak było. Jeśli jednak kiedyś nas gdzieś zobaczył i dopowiedział sobie do tego całą historię, to nie wróżyło to nic dobrego. Jednak byłoby to niesłychanie dziwne, gdyby akurat nas widział i gdyby akurat do naszej szkoły się przepisał. Aczkolwiek wolałem się nie przekonywać póki co, jak było naprawdę. Nie chciałem się martwić na zapas. Zostałem przy tym, że jest to po prostu rozwydrzony nastolatek, który będąc 'nowym' chciał skupić na sobie uwagę i wzbudzić ciekawość rówieśników. Zdawało mi się, że ta jedna jedyna akcja nie wywołała niczyich podejrzeń, więc nie chciałem na razie niepokoić Carrie.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział 39

Carrie

Jak zwykle weekend minął zbyt szybko. Wydarzyło się tak wiele. Wciąż nie mogę uwierzyć w to że moja mama jest zainteresowana moim chłopakiem. Po części rozumiem że szuka pocieszenia , miłości, poczucia bezpieczeństwa i wszystkiego innego czego jej brakuje, czego mój tata nie może jej zapewnić. Ich małżeństwo to już fikcja. Ojciec alkoholik, który kiedy tylko wypije robi awantury, a matka będąc jeszcze w związku małżeńskim podrywa innych mężczyzn. Tak tak zdecydowanie koniec ich wspólnego życia. Tylko dlaczego się nie rozwiadą? Szczerze powiedziawszy już dawno namawiałam do tego mamę. Mam już dość takiego życia. Codziennie wracam ze szkoły myśląc o tym jaki będzie mój tata...czy już coś wypił...czy dopiero się napije...a może dziś w ogóle nie tknie żadnego trunku co byłoby świętem no ale cóż - zdarzają sie takie dni. Rzadko ,bo rzadko ale się zdarzają. Mój tata już dawno dokonał wyboru...wyboru między rodziną a alkoholem. Mówiliśmy, prosiliśmy aby poszedł na terapię żeby chociaż spróbował ale do niego to wszystko nie dociera. Wciąż upiera się że nie potrzebuje pomocy żadnego specjalisty. Rozumiem więc postępowanie mojej matki i nawet cieszę się ze stara sie ruszyć na przód, ale czemu musiała wybrać akurat Zayna? Jeśli nie da sobie z nim spokoju bedę musiała jej powiedzieć o...o mnie i Zaynie. Szczerze - teraz boję sie jej reakcji jeszcze bardziej niż na początku naszej znajomości.
*
- Carrie, przemyśl to jeszcze proszę - powiedział Zayn wychodząc z samochodu. Mieliśmy na tą samą godzinę więc przyjechaliśmy razem. Oczywiście zaparkowaliśmy na jakimś pustkowiu nie daleko szkoły tak, żeby nikt nas nie zauważył. Przez całą drogę chłopak namawiał mnie żebyś jechała na tą wycieczkę do Włoch. Okazało się że dyrektor prosił go żeby pojechał z nami jako nasz opiekun. Nie powiem to cholernie dobry pomysł. W sensie prawie dwa tygodnie we Włoszech...z Zaynem. Ale jak ja się tam pokaże? Kocham plażę, morze ale moja figura pozostawia wiele do życzenia. Po prostu boję się ze wtedy on mnie ...zostawi . Tak po prostu . W końcu jest taki przystojny, sensowny a ja ? Ehh szkoda gadać.
- Halo...ziemia do Carrie. Jesteś tam ?
- Tak , przepraszam zamyśliłam się. Porozmawiajmy o tym później dobrze ? - spytałam.
- Dobrze. W takim razie Chodźmy bo się jeszcze spóźnimy.
*
Dotarliśmy do szkoły w sam raz aby zdążyć i się nie spóźnić. Pożegnaliśmy sie cichym " dozobaczenia później " i rozeszliśmy się, każdy w swoją stronę. Weszłam do klasy i usiadłam obok uśmiechniętej Jennifer.
- Hej - przywitałam się.
- Hej, jak minął weekend?- spytała puszczając oczko.
- Dobrze ale zdecydowanie za szybko.
- Spokojnie jeszcze zdążysz pomiziać się ze swoim Romeo - powiedziała rozbawiona.
- Jenni - syknęłam.
- Oj dobrze już dobrze. Przepra...
- Dzień dobry klaso - przerwał jej nauczyciel - Oto nasz nowy uczeń Danny. Będzie chodził z wami na zajęcia - oznajmił po czym zwrócił się do chłopaka - Możesz usiąść koło - rozejrzał się po klasie - koło Carrie - wskazał na mnie palcem. W naszej klasie ławki są połączone tak żeby w każdym rzędzie było ich po trzy. Chłopak posłusznie zajął swoje miejsce tak że teraz po swojej prawej miałam Jennifer a po lewej nowego kolege.
- Hej jestem Dan - powiedział z uśmiechem.
- Hej to jest Carrie a ja nazywam się Jennifer -odparła troche zbyt szybko. Zdziwiona spojrzałam na nią. Jej oczy błyszczały a szeroki uśmiech rozświetlał jej twarz. Wciąż była wpatrzona w Dan'a . Znam to spojrzenie.
- Spodobał ci się - szepnęłam tak żeby tylko ona mnie usłyszała.
- Co ? Nie no co ty. Ja nie szukam nikogo. Dobrze mi samej.

- Taa jasne - parsknęłam. Gwałtownie obróciła głowę w moją stronę i gdyby spojrzeniem można było zabijasz - już byłabym martwa.


_________________________________________________________________________________

Hej ;) Z góry przepraszam, rozdział miał być już wczoraj ale zupełnie o tym zapomniałam. Jest troszkę krótszy niż zazwyczaj ale niestety teraz takie bedą z racji braku czasu. Obie jesteśmy bardzo zajęte i codziennie późno wracamy do domu. Trzymajcie się mamy nadzieje że się spodoba.

Ps: mamy kilka fajnych pomysłów na ciąg dalszy not good enough ;**