wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 15

Carrie

Wczoraj było naprawdę blisko. Moi rodzice postanowili wrócić wcześniej, jakby zobaczyli Zayna... Nawet nie chce wyobrażać sobie co by się stało. Na szczęście udało mu się niepostrzeżenie wymknąć. Ja natomiast  po przywitaniu i wysłuchaniu rodziców jak było u babci poszłam na górę do siebie. Wzięłam szybki prysznic podczas którego moje myśli wciąż krążyły wokół wspólnego prysznica z moim chłopakiem. Moim chłopakiem ... Jak to cudownie brzmi. Cały czas zastanawiam się co on we mnie widzi.? Dlaczego ze mną jest...? Nie nie będę teraz o tym myślała. Po kąpieli odrobiłam zadania domowe i przyszykowałam się do szkoły. Weekend minął nim się obejrzałam, ale był cudowny.
- Ryan, jutro praca. Jedziesz autem nie sądzę żeby kolejne piwo było dobrym pomysłem .- usłyszałam głos mamy. Zaciekawiona zeszłam do kuchni. Tata siedział w pokoju przed telewizorem jak zwykle z pełnym kuflem w ręku, a mama myła naczynia. Była zdenerwowana, wystarczyło tylko na nią spojrzeć. I tak właśnie było u mnie w domu. Tata jest alkoholikiem choć oczywiście twierdzi ze jest zdrowy. To prawda ze pracuje naprawdę ciężko ale to nie jest usprawiedliwienie jego zachowania. Zawsze kłóci się z mamą a jeśli ja jestem w pobliżu mnie też się czepia.  Nalałam soku pomarańczowego i wróciłam do swojego pokoju. Zawsze staram się przebywać jak najdalej od niego . Spojrzałam na telefon. Dwie nowe wiadomości.
                                                                                  Zayn
" Jak tam skarbie, wszystko w porządku ?;** " - momentalnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech .
                                                                                  Carrie
" Wszystko okey a u ciebie ?;**
Otworzyłam druga wiadomość
                                                                                  Jack
" Lepiej uważaj na siebie kotek, pamiętaj że zawsze cię znajdę. Nigdy ode mnie nie uciekniesz "
Moje Ręce zaczęły się trząść, a w oczach pojawiły się łzy. Czy to się kiedyś skończy? Czy rzeczywiście mój były znajdzie mnie i zrobi...no właśnie co zrobi ? Jest przecież nieobliczalny. Postanowiłam nie odpisywać na jego groźby w zamian za to przeczytałam kolejnego sms-a od Zayna.
                                                                                  Zayn
" Świetnie tylko szkoda że nie ma cię teraz ze mną ;cc "
                                                                                  Carrie
"Uwierz mi też chciałabym być teraz z tobą ;cc"
Ledwo odpisałam. Po policzkach spływały łzy. Szczerze mówiąc jestem przerażona. Jeśli coś stanie się Zaynowi nie wybaczę sobie tego. Nie mogę ... Moje rozmyślania przerwał jakiś dziwny dźwięk pochodzący z okna. Podeszłam trochę bliżej parkietu i wyjrzałam na dół.
- Zayn ?
- Skarbie otwórz szerzej okno wejdę po drabince - powiedział a ja posłusznie zrobiłam co kazał. Po chwili już stał w moim pokoju .
- Co ty tu robisz ? - Spytałam zaskoczona. Jednocześnie spuszczając głowę. Nie chciałam żeby widział moją opuchniętą przez płacz twarz.
- Powiedziałaś ze chciałabyś być teraz ze mną, więc jestem.- przejechał kciukiem po moim policzku i uniósł podbródek zmuszając mnie bym na niego spojrzała – Ej … maleńka, czemu płaczesz ?
- Nie płacze – zaprotestowałam.
- Nie kłam, przecież widzę. Proszę powiedz o co chodzi.- błagał. Odsunęłam się trochę tylko po to by sięgnąć po telefon. Weszłam ponownie na wiadomość od Jacka i pokazałam mojemu chłopakowi. Mulat uważnie przeczytał sms-a po czym spojrzał na mnie
- Co za skurwiel – powiedział lekko podniosłym tonem za co skarciłam go wzrokiem. Na dole przecież moi rodzice. – Nie przejmuj się, nic ci nie grozi on próbuje cię tylko zastraszyć.
- I udaje mu się to – wyszeptałam. Mulat  odłożył telefon i podszedł bliżej mnie. Przyciągnął mnie do siebie .
- Już to mówiłem ale powtórzę. Nie pozwolę mu cię skrzywdzić. Jesteś bezpieczna Carrie. Nie pozwolę żeby coś ci się stało, rozumiesz ? – spytał. Lekko skinęłam głową . Jego słowa choć trochę koiły moje nerwy. Gdy już się trochę uspokoiłam usiedliśmy na łóżku. Chyba przez dwie godziny rozmawialiśmy na przeróżne tematy.
- Dobra ja będę się już zbierał. Już jest późno a jutro musimy wcześnie wstać.- stwierdził.
- Tak chyba masz rację.- przyznałam
- Dobranoc skarbie – powiedział po czym wpił się w moje usta. Pocałunek był stosunkowo krótki ale przekazywał wszystkie nasze emocje.
- Dobranoc Zayn – szepnęłam gdy oderwaliśmy się od siebie. 

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 14

Zayn

Planowałem poprowadzić nas do mojej sypialni, ale byłem taki podniecony i rozkojarzony, że trafiliśmy do zupełnie innego pomieszczenia. Poczułem kafelki pod stopami. Łazienka. Znajdowaliśmy się w łazience. Przerwaliśmy na moment ten roziskrzony pocałunek. Nasze oddechy były już solidnie przyśpieszone, kropelki potu pojawiały się na naszych twarzach, a pożądanie coraz trudniej było nam kontrolować. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i uśmiechnąłem zaczepnie do Carrie.
- Co powiesz na wspólny prysznic? - Wychrypiałem jej do ucha, kąsając je przy okazji. Mój przyjaciel już się buntował w bokserkach.
- Zayn... ja... - Dziewczyna chciała zapewne zaprotestować, powiedzieć jaka to ona jest niedoświadczona, że nie chce mnie zawieść i ty podobne, więc przerwałem jej, nim miała szansę dokończyć.
- Maleńka... - Wymruczałem jej w usta po czym wpiłem się w nie w ognistym pocałunku.
Zacząłem rozbierać moją dziewczynę. Zdejmowałem po kolei każdy skrawek materiału, jeżdżąc dłońmi po jej rozpalonym ciele, głaszcząc jej delikatną skórę. Gdy już pozbyłem się wszystkich ubrań Carrie tak, że miałem wgląd na jej piękne ciało w pełnym wydaniu, zacząłem pieścić jej piersi. Pocierałem kciukami jej sutki i czułem jak z sekundy na sekundę twardnieją coraz bardziej. Po chwili zjechałem do nich swoimi ustami. Zacząłem od lewej piersi gryząc i ssąc jej sutek, podczas gry ręka zajmowała się drugim. Carrie wydawała z siebie ciche pomruki i jęki, jakby wstydziła się reakcji swojego ciała na moje pieszczoty.
- Zayn... - Wyjęczała desperacko. Powtórzyłem czynność przenosząc się na drugą pierś. - Proszę Cię... - Dziewczyna była spragniona czegoś więcej.
- O co mnie prosisz maleńka? - Wymruczałem powracając do jej ust.
- Chcę... Cię... - Wyjąkała podniecona.
Nie musiała mnie długo błagać. Jej jęki działały na mnie jak płachta na byka, także coraz trudniej było mi się powstrzymywać. Złapałem ją za uda, owinąłem sobie jej nogi w pasie, po czym zacząłem ją nieść w kierunku prysznica, całując ją namiętnie.
- Twoje ubrania... - Wydyszała Carrie będąc już pod prysznicem.
Zaczęła je ze mnie ściągać, drażniąc przy tym moją skórę swoim dotykiem. Pomagałem jej w rozebraniu mnie, żeby odrobinę szybciej nam to poszło. Po chwili staliśmy obaj nadzy, pod strumieniem gorącej wody, która tylko rozpalała nasze ciała jeszcze bardziej. Cały czas się całując pożądliwie, zjechałem dłonią do jej miejsca i zacząłem pocierać kciukiem łechtaczkę. Carrie była coraz bliżej. Po chwili wsunąłem w nią dwa palce i poruszałem nimi w odpowiednim rytmie, zaginając je i prostując, pragnąc dać jej jak najwięcej rozkoszy.
- O boże...
- Dojdź kochanie dla mnie. - Wychrypiałem jej do ucha, a Carrie po chwili zaczęła się trząść i wyginać przez nadchodzące spełnienie.
Dziewczyna ledwo stała na nogach po ogromnych doznaniach, więc wspierałem ją swoim ciałem i ścianą. Mój przyjaciel natomiast coraz bardziej domagał się swojego. Woda nadal się lała, zmywając z nas krople potu, a jej dźwięk stapiał się z wydawanymi z naszych ust jękami. Gdy zauważyłem, że Carrie zaczynała odzyskiwać siły, uśmiechnąłem się do niej przebiegle. Złapałem ją od tyłu za uda i uniosłem tak, aby mogła owinąć swoje nogi wokół mojego pasa. Wyszeptałem jej jeszcze kilka sprośnych słówek o ucha, po czym zacząłem w nią wchodzić. Powoli wsadziłem całą swoją długość w jej szparkę. Carrie wygięła się w łuk prosząc o więcej. Zacząłem poruszać biodrami, do przodu i do tyłu, nadając naszemu zbliżeniu rytm.
- Kurwa... - Jęknąłem. Byłe blisko szczytu.
Nasze ciała współgrały ze sobą, zaczęliśmy się poruszać w jednym tempie, coraz szybciej i szybciej. Jęki niekontrolowanie wydostawały się z naszych ust, Wypychaliśmy na przemian biodra, wyczekując spełnienia. Ostatnie pchnięcie...
- Zayn! - Wykrzyczała Carrie w ekstazie, dochodząc mocno i długo, w tym samym czasie co ja.
*
Niedziela nadeszła szybciej niż się spodziewałem. Obudziłem się u boku Carrie, w jej domu. Po południu mieli wrócić jej rodzice od babci, więc mieliśmy jeszcze trochę czasu. Nie chciałem jej budzić tak wcześnie, więc postanowiłem, że zrobię jej dziś śniadanie do łóźka. Wstałem, ubrałem się i zszedłem na dół przyszykować jedzenie.
Nagle usłyszałem jak zamek w drzwiach sie przekręca. Pierwszą moją myślą było, że Jack próbuje się włamać w celu skrzywdzenia Carrie. Potem przyszło mi do głowy, że to jej rodzice po prostu wrócili wcześniej. Nie miałem ochoty sprawdzać, która z moich teorii jest poprawna, więc szybko zerwałem się po schodach do góry zostawiając w kuchni rzeczy, które już zdążyłem przygotować. Wparowałem do pokoju i zatrzasnąłem za sobą drzwi trochę za głośno, przez co Carrie momentalnie się zbudziła.
- Co się dzieje? - Wymamrotała zaspana dziewczyna.
- Wstawaj szybko. - Panikowałem. - Albo nie wstawaj. Udawaj, że śpisz. Albo uciekaj. - Paplałem jak najęty.
- Czekaj. Co??? - zapytała skonsternowana dziewczyna.
- Jak byłem na dole, usłyszałem jak ktoś przekręca klucz w zamku. Twoi rodzice chyba postanowili zrobić Ci małą niespodziankę.
- Po co byłeś na dole? - Zapytała podejrzliwie.
- Chciałem Ci zrobić śniadanko. - Uśmiechnąłem sie do niej i puściłem oczko, a Carrie zachichotała w odpowiedzi.
- Ooo, jak słodko. - Powiedziała zaczepnie. Kiedy ona stała się taka śmiała?
- Słodko słodko, ale co robimy? Mam wyskoczyć przez okno? - Powiedziałem przejęty całym tym zdarzeniem. Ostatnie czego potrzebowaliśmy to nakrycie przez rodziców.
- O Boże! Zapomniałam. Pójdę do nich, odwrócę jakoś ich uwagę, a Ty wymkniesz się na zewnątrz. Co innego możemy zrobić? Nie mogę Cię im przecież przedstawić. W dodatku w pidżamie...
- No to jest chyba jedyne rozwiązanie.
- To ja idę, odczekaj chwilę i jak znikniemy Ci z zasięgu wzroku, to wyjdź. Tylko bezszelestnie. - Ostrzegła.
- Tak jest, psze pani. - Powiedziałem żartobliwie i ostatni raz przywarłem do Carrie ustami w żarliwym pocałunku, wyrażającym więcej niż słowa. - Idź już, bo jeszcze chwila, a nie będę chciał Cię wypuścić. - Wyszeptałem jej w usta.
- Idę. - Posłała mi łagodny uśmiech. - Zadzwoń do mnie. - Poprosiła na koniec dziewczyna i wyszła z pokoju.

Poszedłem za nią stając tak, żeby nie mozna mnie było zobaczyć z dołu, ale żebym słyszał jak sytuacja tam wygląda. Minęły może dwie minuty, gdy uznałem, że to dobry moment na działanie. Zszedłem na dół najcichszej jak się dało, docierając do drzwi. Nacisnąłem klamkę i prędko przekroczyłem próg. Stałem na zewnątrz. Udało sie bez niezręcznej rozmowy z jej rodzicami. Skierowałem się do domu i dopiero będąc w środku wypuściłem powietrze, które wstrzymywałem do tej pory.

Rozdział 13

Carrie

To nie było mądre posunięcie. Właściwie to było najgorsze z możliwych wyjść z tej sytuacji, ale świadomość że chciał mi pomóc, że zrobił to dla mnie wydawała się być dość dobrym wytłumaczeniem. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Po pierwsze wczoraj straciłam swoje dziewictwo. Rozumiecie? Pewnie myślicie sobie że jestem puszczalska bo kto po trochę ponad tygodniu znajomości śpi  z dopiero poznanym chłopakiem? Sama się sobie dziwie tym bardziej że to był mój pierwszy raz. Cudowny pierwszy raz. Myślę że to wina moich uczuć które w tamtej chwili wzięły nade mną górę. Od początku spodobał mi się Zayn. Po kilku spotkaniach zaczęłam coś do niego czuć, jednak nie chciałam dopuścić do siebie takiej myśli. Teraz myślę że mogę się sama sobie przyznać. Zakochałam się i nie żałuje ani jednej chwili spędzonej w towarzystwie mulata. Być może to wszystko skończy się nim tak naprawdę zaczęło ale chcę zaryzykować. Wiem że to ja później będę cierpieć, ale czy jeśli Zaynowi chodziłoby tylko o seks czy nie zostawiłby mnie tuż po moim wyjściu z jego domu? W mojej głowie kotłowało się pełno myśli, , miliony pytań walczyły zaparcie o uzyskanie odpowiedzi. Starałam się nie dopuszczać ich do głosu, ale jedno pytanie wciąż odbijało się echem w mojej głowie: Czy to wszystko za niedługo ma się skończyć? To nie tylko pytanie bez dopowiedzi, to również obawa . Obawa przed samotnością, złamanym sercem. A jednak siedział tu, u mnie w domu na kanapie oglądając jakiś tandetny film. Po tym jak powiedział mi że nie zostawi mnie samej, że nigdzie się nie wybiera moje serce pałało radością. Biło z taką prędkością iż bałam się że zaraz wyskoczy z piersi. Wtedy przywarliśmy do siebie w namiętnym pocałunku, który zdawał się rozładowywać całe napięcie. Zrozumiałam że będę walczyć o to co jest po między nami. Tylko ta nie pewność… nie wiedza dobijają mnie. Nie wiem co i czy w ogóle Zayn do mnie czuje.
- Carrie ? – wyszeptał . Czułam jego ciepły oddech w okolicy mojej szyi.
- Tak…?
- Oglądasz ten film?
- Nie za bardzo, jest trochę nudny nie sądzisz? – spytałam z lekkim wahaniem.
- Myślę dokładnie tak samo. Może skoczymy do mnie? Mam kilka fajnych filmów na dvd.
- Jasne czemu nie.- westchnęłam. Już chciałam podnieść się z klatki piersiowej chłopaka ale ten mi na to nie pozwolił.- Zayn …? – spojrzałam na niego.
- Carrie… czy jesteś na mnie nadal zła? – spytał patrząc prosto w moje oczy .
- Nie byłam na ciebie zła. Byłam po prostu przerażona. Nadal się boję. Po prostu znam Jacka i wiem do czego jest zdolny.- wytłumaczyłam.
- Wiesz że ze mną jesteś bezpieczna prawda? I że nie zostawię cię z tym samą?
- To nie o siebie się boję tylko o ciebie- wyszeptałam i spuściłam wzrok .
- Carrie …- westchnął, podnosząc mój podbródek jednocześnie zmuszając mnie bym na niego spojrzała. – Nie masz powodów do zmartwienia. Potrafie o siebie zadbać.
- Czy możemy już nie rozmawiać na ten temat? Jestem już zmęczona i nie chce ponownie myśleć nad tym wszystkim. Nie dziś, proszę…?
- Nie ma sprawy, chodźmy już do mnie – powiedział. Wzięłam swój telefon ,klucze którymi zamknęłam drzwi i wyszliśmy kierując się w stronę domu chłopaka. Nie mieliśmy daleko gdyż mieszkał naprzeciwko mnie. Podeszliśmy do drzwi jego domu. Spojrzałam w dół. Na wycieraczce leżało moje zdjęcie. Rozumiecie? Skąd ono się tu wzięło. W dodatku było zrobione nie dawno. Próbowałam sobie przypomnieć kiedy miałam na sobie te ciuchy. Odwróciłam zdjęcie chcąc zobaczyć date ale to co zobaczyłam zupełnie zbiło mnie z tropu.
- „Sliczną dziewczynkę sobie znalazłeś, nie za młoda? Pamiętaj ona nie przeżyje twojego ataku tak jak ja „ – przeczytałam na głos. Spojrzałam na Zayna z pytającym wyrazem twarzy. Kompletnie nie rozumiem o co w tym wszystkim chodzi. – Zayn co to wszystko znaczy? – spytałam po chwili ciszy. Jego wyraz twarzy dał mi do zrozumienia że doskonale wie co się dzieje.
- Wejdźmy do środka proszę – poprosił otwierając drzwi. Posłusznie ruszyłam za nim. Usiedliśmy na kanapie. Mulat złapał moje dłonie w swoje.
- Carrie nie wiem od czego zacząć. – westchnął. – Nie chcę cię stracić – mówił cały czas patrząc w moje oczy.
- Zayn, zaczynam się bać. Powiedz proszę o co chodzi.
- To zdjęcie, to co było na nim napisane… to moja przeszłość przed która staram się uciekać. Obiecaj mi że to co teraz powiem pozostanie między nami i że mnie nie zostawisz. Proszę – błagał mnie. Lekko skinęłam głową co uznał za znak żeby kontynuować – Dwa lata temu miałem dziewczynę – Perrie. Łączyły nas głownie stosunki na tle erotycznym. Nie darzyłem jej jakimś szczególnym uczuciem, po prostu ze sobą byliśmy. Myślę że to było po prostu pożądanie siebie nawzajem. Nasz związek jeśli tak to można nazwać trwał 5 miesięcy. Pewnego dnia nakryłem ją w łóżku z innym facetem. Cholernie się wkurzyłem. Krzyczałem na nią, wyzwałem po czym opuściłem jej mieszkanie. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Wybrałem najgorsze rozwiązanie z wszystkich możliwych. Poszedłem zatopić problemy w alkoholu. Zalałem się w trupa a na koniec kupiłem i wziąłem narkotyki jak się póżniej okazało. Wróciłem do jej mieszkania. Zacząłem wrzeszczeć i … dokładnie nie pamiętam, wiesz prze to w jakim stanie byłem – tłumaczył a ja kiwałam głową na znak zrozumienia – Carrie ja … - zaciął się.
- Wykrztuś to z siebie Zayn –powiedziałam
- Ty nie będziesz chciała mnie znać.
- Spójrz na mnie – poprosiłam a kiedy to zrobił kontynuowałam – nie zostawie cię. Możesz mi zaufać, nie opuszcze cię.
- Ja ją pobiłem … Pobiłem tak że wylądowała w szpitalu. A przed tym zanim na nią napadłem zgwałciłem. Rozumiesz? – zrozpaczony pytał. – Najgorsze jest to że niczego nie pamiętam . Film urwał mi się po tym jak weszłam do jej mieszkania. Ja nie chciałem  zrobić jej krzywdy. To nie byłem ja , nie chciałem naprawde -  cały czas powtarzał. Byłam w szoku. Nie wiedziałam co powiedzieć . Miedzy nami zapanowała cisza. Spojrzałam w jego oczy w których zbierały się łzy i zobaczyłam ból. Cierpiał, przeżywał wszystko na nowo.
- Zayn byłeś pijany, do tego ktoś nafaszerował cię narkotykami. Źle postąpiłeś ale to nie byłeś ty. Przemawiały przez ciebie narkotyki. – mówiłam delikatnie pocierając swoim kciukiem jego  policzek.
- Nie wniosła oskarżenia ale planowała się zemścić. Powiedziała że nigdy nie będę z nikim w związku bo ona każdy z nich zniszczy. Wiem że to nie zabrzmi zbyt dobrze ale nie cierpiała tylko fizycznie. Psychicznie jej to nie tknęło. Była zimną suką bez serca .- przerwał na chwilę, trzymając moje dłonie w swoich ścinął je lekko po czym powiedział – Zalezy mi na tobie Carrie. Wiem że nie jest odpowiedni czas ale … Chciałbym spróbować czegoś więcej. Czy zostaniesz moją dziewczyną – teraz to mnie zatkało. Za dużo wydarzeń jak na jeden dzień.- Przepraszam pewnie się wygłup…- nie dałam mu dokończyć ponieważ wpiłam się w jego usta. – Zostanę twoją dziewczyną, Zayn mi też na tobie zależy – wyszeptałam prosto w jego usta.

- Och Carrie – westchnął ponownie przywierając do mnie. Nasze języki odbywały wspólny taniec. Potem wszystko działo się szybko. Oplotłam go w pasie nogami a Zayn uniósł mnie w górę i ruszył w stronę jego sypialni…

Notka

Witajcie moi mili nieliczni goście!
Głęboko zachęcam Was do czytania i komentowania tego opowiadania, gdyż każde jedno wyświetlenie sprawia mi ogromną radochę, a co dopiero ujrzenie komentarza. Byłoby to bardzo miłe z Waszej strony, a mnie po części spełniłoby się małe marzenie.Wiadomo, że pisanie dla siebie także daje dużą satysfakcję, jednak fakt, że czytałaby to większa liczba osób nadałby temu większe znaczenie.
Obiecuję, że ciąg dalszy opowiadania dostarczy Wam wiele wrażeń, prawdopodobnie więcej, niż na początku. Nie było łatwo zaczynać pisać, ale z każdym rozdziałem sama zauważam poprawę ich 'jakości'. Także nie rezygnujcie ze mnie od razu, dajcie trochę czasu, a obiecuję, że nie zawiodę.
Wszelkie prawa zastrzeżone haha :P
A i chętnie poczytam Wasze opowiadania, które na pewno będą ciekawe, także wysyłajcie linki. Jak ogarnę tego bloga, tą stronę, to postaram się je tu powstawiać.


Rozdział 12

Zayn

Obudził mnie donośny dźwięk, który dochodził z salonu. Nie była to moja komórka, więc zapewne ktoś dzwonił do Carrie. Nie chciałem jej jeszcze budzić zważając na wczesną porę. Wstałem więc prędko i wyszedłem z sypialni poszukać telefonu. Leżał na stoliku, szybko podszedłem do niego chcąc go wyciszyć. Już miałem zamiar to zrobić, gdy mój wzrok przykuł numer wyświetlający się na ekranie. Jack dzwonił. Czy to nie imię byłego Carrie? Miałem dwa wyjścia: zignorować telefon, zostawić tą sprawę i czekać, aż dziewczyna wszystko sama mi opowie albo odebrać, wyzwać tego idiotę od najgorszych i nastraszyć tak, żeby odczepił się od niej raz na zawsze. Wybrałem oczywiście to drugie... - Słucham? - Warknąłem do słuchawki. - Gdzie jest Carrie? - Odezwał się podobnym tonem facet po drugiej stronie linii. - Nie Twoja sprawa. Czego chcesz? - To jest moja sprawa! - Ryknął Jack do komórki. - Odpierdol się od mojej dziewczyny... - Powiedziałem ostrzegawczym głosem. - Jeszcze nie jest za późno, żebyś dał jej spokój... - Grozisz mi skurwielu? Kim Ty do chuja jesteś, żeby mówić mi co mam robić?! - Jego złość najwyraźniej potęgowała z każdą minutą rozmowy. - Już Ci powiedziałem. Pamiętaj. Zostaw. Ją. W spokoju. - I rozłączyłem się. Miałem nadzieję, że choć na jakiś czas to poskutkuje. Wyciszyłem komórkę, aby nie obudziła nas ponownie i wróciłem do łóżka. Carrie nadal spała. Nieświadoma telefonu od swojego eks. Dobrze. Przynajmniej teraz nie musi się o to martwić. Po przebudzeniu będę jej musiał o tym opowiedzieć. To ona zna Jacka, wie do czego jest zdolny i powinna byc poinformowana o czymś takim. Patrząc na jej spokojną tawrz, wyglądającą jak anioł, ogarnęło mnie dziwne poczucie troski. Za wszelką cenę chciałem, by była szczęsliwa i przede wszystkim bezpieczna. Martwiłem się o nią. Jack nie brzmiał jak zdrowy na umyśle człowiek przez ten telefon. Położyłem się tuż obok Carrie i zamknąłem ją w żelaznym uścisku, obejmując w talii i kładąc głowę w zagłębieniu jej szyi. Po chwili zmógł mnie sen.
Usłyszałem krzyk Carrie i natychmiast się obudziłem. Podniosłem się na łokciach i zauważyłem, że dziewczyna nadal śpi. Druga drastyczna pobudka tego ranka. - Carrie... Skarbie... Obudź się... - Próbowałem ją uspokoić przez sen, ale nie odnosiłem sukcesu. - To tylko sen, otwórz oczy Carrie... Dziewczyna zaczęła się przebudzać. Powoli odzyskiwała miarowy oddech. Chwilę później spoglądała na mnie swoimi zaspanymi i zmartwionymi oczaami. - Przepraszam... - Wyszeptała bliska płaczu. - Nie masz za co. - Powiedziałem przyciągając ją do swojej klatki piersiowej. - Wszystko w porządku? - Trzymałem ją mocno w objęciach, całując co jakiś czas w czubek głowy. - Tak... Miałam zły sen. - Wymamrotała. - Już jest dobrze. Pocałowałem ją w ucho i przytuliłem jeszcze mocniej. Położyliśmy się w takiej pozycji na łóżku i zostaliśmy tam przez dłuższą chwilę. Gdy Carrie już się uspokoiła i była w stanie normalnie funkcjonować, postanowiliśmy wstać i zjeść śniadanie. Nie miałem serca mówić jej o wcześniejszym telefonie. Zdenerwowałaby się po raz kolejny, zmartwiła, posmutniała, a mnie strasznie bolało oglądanie jej w tym stanie. - Jak się spało? - Wypaliłem po czym od razu się zorientowałem, że to głupie pytanie. Przecież miała koszmar. Carrie zauważyła moje zmieszanie, więc posłała mi rozbawione spojrzenie i uśmiechnęła się. - Tak, nie licząc snu było idealnie. - Powiedziała nieśmiało. - Ja również czułem się wyśmienicie budząc się u Twego boku. - Wumruczałem zbliżając się do niej powoli, podążając wzrokiem z jej oczu do ust. - Tak...? - Carrie wyraźnie mnie prowokowała. - Mhm... - Wyszeptałem tuż przy jej uchu, po czym przygryzłem je delikatnie. Dziewczyna zachichotała. Już chciałem posunąć się dalej, gdy tą intymną chwilę przerwał nam wibrujący na blacie telefon. Spojrzeliśmy w tym samym czasie na wyświetlacz i znieruchomieliśmy. Carrie popatrzyła na mnie zrezygnowanym wzrokiem, a ja nie wiedziałem jak ją pocieszyć. Za chwilę miałem postąpić wręcz przeciwnie i dobić ją jeszcze bardziej. - Nie odbieraj. - Poprosiłem cicho. - On nie przestanie... Poczekaliśmy aż komórka przestanie dzwonić. Zjedlismy wspólnie śniadanie w ciszy. Carrie myślami była zupełnie gdzie indziej. - Carrie, muszę Ci coś powiezieć. - Zacząłem spokojnie. Nie wiedziałem do końca, jak dziewczyna zareaguje. - Co się stało? - Zapytała czujnie mi się przypatrując. To chyba ostatnia rzecz, jaką chciałaby ode mnie usłyszeć. - Wiem, że powinienem poczekać, aż sama mi to powiesz i nie mam prawa odbierać Twoich telefonów, ale... - Mówiąc to cały czas patrzyłem jej głęboko w oczy. Liczyłem na zrozumienie z jej strony, w końcu wszystko czego obecnie pragnąłem, to jej szczęście. Niestety wyraz twarzy dziewczyny przybierał coraz ostrzejszych rysów. - Rano dzwoniła Ci komórka i nie chciałem, żebyś niepotrzebnie się budziła, więc... - Mów do rzeczy. - Ponagliła mnie coraz bardziej poddenerwowana Carrie. - Odebrałem połączenie od Jacka. Przez przypadem mogłem mu powiedzieć, że jesteś moją dziewczyną, a on mógł się nieco wścieknąć... - Dokończyłem na wydechu, a widząc rozgniewaną minę dziewczyny, od razu pożałowałem swojej porannej decyzji. - Co Ty zrobiłeś?! - Wybuchnęła Carrie. - Przecież on nas zabije! Znajdzie nas i odbierze nam życia! - Zaczęła panikować. - Kochanie... - Próbowałem ją uspokoić, ale na nic były moje starania. - Nie kochaniuj mi tu teraz! Jak mogłeś tak głupio postąpić? Przeciez mówiłam Ci wczoraj, że już jest na mnie wściekły, że nas zabije, jak się dowie. A teraz, gdy już się dowiedział, na pewno jest wdrodze tutaj. To się nie skończy dobrze... - Powiedziała ze zrezygnowaniem. Była taka bezbronna. A ja taki bezużyteczny. Co zrobię, jeśli przyjdzie nam się z nim zmierzyć? Co ja sobie myślałem rozmawiając z nim rano... - Przepraszam. - Ledwo słyszalnie powtarzałem dziewczynie. Chciałem złapać ją za dłoń, pocieszyć, ale ona nie chciała mnie słuchać. Nie mogłem jej się dziwić. Naraziłem nas obu na niebezpieczeństwo. - Muszę iść. - Szybko zdecydowała i zaczęła się zbierać do wyjścia. - zaczekaj... - Chciałem ją zatrzymać, powiedzieć, żeby została, że wszystko będzie dobrze, ale nie wiedziałem, jak to zrobić. - Daj mi spokój. Muszę pomyśleć. I wyszła. Myślałem nad tym, żeby ją gonić, ale nie miało to sensu. Daleko nie zajdzie, w końcu mieszka parę kroków ode mnie. Zasługiwała na chwilę dla siebie, na wytchnienie i przeanalizowanie wszystkiego. Jednak ja potrzebowałem jej... Musiałem się upewnić, że mnie nie nienawidzi i że przebrniemy przez to gówno razem. Odczekałem pół godziny i wyszedłem. Kierując się w stronę domu Carrie myślałem, czy aby na pewno dobrze robię idąc tam. Może powinienem zawrócić i dać jej więcej czasu na przemyślenia? Z drugiej strony może siedzi tam zapłakana i czeka na mnie. Wolałem nie ryzykować i zapukałem od razu do drzwi. Niemal natychmiast otworzyła mi je Carie. Stanęła w progu i popatrzyła na mnie smutnymi, załzawionymi oczami. - Czego chcesz? - Zapytała cicho. - Przepraszam, naprawdę nie miałem złych intencji. Po prostu wiedziałem, jak się denerwujesz gdy Jack zaczyna Cię nękać i myślałem, że jestem w stanie go przegonić. - Zayn... Mówiłam Ci, on jest nieprzywidywalny, nie odpuszcza sobie tak łatwo. Tylko go nakręciłeś. - Spokojnie wytłumaczyła mi Carrie jak to wszystko wyglądało z jej perspektywy. - Wiem, ja wiem... Po prostu... Działałem pod wpływem chwili. Przepraszam. Poradzimy sobie z tym. - Przekonywałem i ją, i samego siebie. - Ja sobie poradzę. Nie chcę Cię w to mieszać. - Żartujesz, prawda? Przecież Cię z tym nie zostawię. - Prychnąłem pod nosem. - Zayn, nie chcę żebyś znalazł się przeze mnie w kłopotach. - Zmniejszyłem jeszcze bardziej dystans między nami. Ująłem jej twarz w swoje dłonie, zostawiłem delikatny pocałunek na jej wargach. Zetknęliśmy się czołami i wyszeptałem czule: - Nigdzie się nie wybieram. Spojrzeliśmy sobie w oczy. W tej chwili, zarówna ja, jak i Carrie uświadomiliśmy sobie, że warto walczyć o... o to coś, co jest między nami. Przywarliśmy do siebie w namiętnym pocałunku, który zdawał się rozładowywać całe napięcie, trzmające nas dotychczas w nerwach. Carrie zaciągnęła nas do swojego domu nadal kurczowo mnie trzymając. Kopnąłem drzwi zamykając je za nami. Znowu było w porządku. Znowu byliśmy razem.

Rozdział 11

Carrie

- Tylko pamiętaj jakby coś się stało dzwoń o każdej porze dnia i nocy – moja rodzicielka już od trzydziestu minut prawiła mi kazanie jakbym pierwszy raz została sama w domu. Nie mam jej tego za złe, wiem że po prostu się o mnie troszczy.
- Dobrze ale nie martw się nic mi nie będzie, jedźcie już. – popędziłam ich bo już było wpół do piątej a przecież na szóstą byłam umówiona. Nie przewidziałam opóźnienia a jeszcze musiałam się przyszykować.
- Masz racje musimy już ruszać żeby dojechać do babci zanim się ściemni. To trzymaj się kochanie, mam nadzieje że sobie poradzisz. Na stole w kuchni zostawiłam ci pieniądze na jedzenie . Po za tym wspominałaś coś o zakupach więc dorzuciłam trochę drobnych.
- Dziękuję , ucałuj babcie ode mnie.
- Tak zrobię, pa – krzyknęła już z samochodu. Patrzałam jeszcze chwile jak odjeżdżają a gdy samochód zniknął za zakrętem weszłam do domu. Poszłam na górę aby się przyszykować. Wzięłam szybki prysznic. Wybrałam luźną szarą sukienkę  która sięgała kolan. No może materiał kończył się troszkę przed kolanami. Do sukienki dobrałam czarne szpilki. Nie były za wysokie ale w sam raz dla mnie. Powodowały że moje nogi wydawały się dłuższe niż były w rzeczywistości. Zrobiłam makijaż, trochę bardziej niż zwykle podkreślając oczy kredką. Kiedy byłam już gotowa, spojrzałam na zegarek który wskazywał godzinę 17: 55. Spryskałam się jeszcze moim ulubionym perfumem i wyszłam z domu. Zapukałam a po chwili drzwi się otworzyły . Ubrany był w czarne spodnie i dopasowaną do nich koszule, która świetnie podkreślała jego umięśnioną klatkę.
- Hej – powiedziałam nieśmiało.
- Cześć piękna, zapraszam – odparł z uśmiechem.- Masz coś przeciwko kolacji  a moim tarasie.?
- Nie, oczywiście że nie.- kiedy zobaczyłam starannie nakryty szklany stół na tarasie zaparło mi dech w piersiach.- Tu jest pięknie – wyjąkałam.
- Dziękuje, starałem się jak mogłem. – powiedział po czym odsunął krzesło abym na nim spoczęła. Zayn przyniósł nasze dania a my rozmawiając konsumowaliśmy je.
- Jak ci minął dzień?- spytał mnie
- Jak każdy, w szkole niezmiernie nudno, potem pół godziny kazania mojej mamy na temat mojego bezpieczeństwa podczas ich nie obecności.
- Kiedy wracają?
- W niedziele najprawdopodobniej wieczorem.- odpowiedziałam jednocześnie podziwiając piękno jego ogrodu. – masz piękny ogród – stwierdziłam.
- Dziękuje, chciałabyś się po nim przejść ?- skinęłam lekko głową. Odeszliśmy od. Zayn złapał mnie za rękę i poprowadził w głąb ogrodu . podczas spaceru rozmawialiśmy na rózne tematy, czując się w swoim towarzystwie tak dobrze, swobodnie jakbyśmy znali się od zawsze. Zrobiło się chłodno więc postanowiliśmy wrócić do jego mieszkania.
- Napijesz się lampkę wina?
- Chętnie- odparłam. Mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na ekran. O nie tylko nie teraz . To Jack. Czemu on nie może dać mi spokoju. Wzdychając zakończyłam połączenie.
-Wszystko w porządku – usłyszałam po mojej prawej stronie.
- Tak wszystko okey.- odparłam. Mój telefon ponownie zaczął dzwonić, już chciałam zakończyć połączenie ale na ekranie widniał napis NIEZNANY NUMER. A jeśli to rodzice?
- Tak słucham – odebrałam
- Dlaczego nie odbierasz moich telefonów – o nie . Tylko nie on, po jaką cholerę odebrałam ten pieprzony telefon. Zayn machnął ręką dając mi znak że idzie do łazienki. Skinęłam głową i po raz kolejny tego dnia westchnęłam.
- Czego chcesz? Jeśli nie odbieram to znaczy że nie chce z tobą rozmawiać.- warknęłam
- Nie waż się mówić do mnie takim tonem. Nie pamiętasz jak to się zawsze dla ciebie kończyło?
- Pamiętam i dlatego nigdy nie będziemy razem.
- Dzwonię tylko żeby dać ci ostatnią szanse dobrowolnego podania mi twojego adresu.
- Kpisz sobie ze mnie ? Nic ci nie powiem.
- Pamiętaj tylko że sama się o to prosiłaś. Chciałem być miły ale zmuszasz mnie do tego. A teraz posłuchaj uważnie. Znajdę cię gdziekolwiek jesteś, nie ukryjesz się przede mną. Jesteś moja i zawsze będziesz. A jeśli zobaczę cię z innym to zabiję i ciebie i jego .- po tych słowach połączenie zostało zerwane. Nie mogłam tego dłużej słuchać. Byłam roztrzęsiona. Bałam się bo wiedziałam że byłby do tego zdolny. Po policzkach zaczęły spływać pierwsze łzy a za nimi kolejne i kolejne. Nie mogłam ich zatrzymać choć bardzo chciałam.
- Hej, nie płacz maleńka – Nawet nie zauważyłam kiedy Zayn  usiadł obok mnie. Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. – Co się stało? – spytał z troską.
- Zayn ja nie mogę… my nie możemy – łkałam. – On nas zabije .
- Ciii…. Spokojnie. Kto nas zabije?  Powiedz co się stało. – uspokajał mnie .
 - Jack … mój były on chce do mnie wrócić a ja nie mogę znowu się w to wplątywać, nie chce znów tego przeżywać.
- Nikt nie zrobi ci krzywdy. Nie pozwolę na to.
- Ty nie rozumiesz, nie znasz go.- płakałam
- Spójrz na mnie proszę – podniosłam więc lekko głowę i spojrzałam w jego piękne czekoladowe oczy. – Nikt cię nie skrzywdzi. Jesteś bezpieczna. – nawet nie wiedział ile znaczą dla mnie jego słowa. Nie wiedząc co odpowiedzieć, po prostu przywarłam do niego ustami. Nasze języki walczyły o dominacje. Pocałunek był namiętny i z sekundy na sekundę robił się coraz bardziej gorący.
- Carrie, jeśli teraz nie przestaniemy niewiem czy będę w stanie potem się powstrzymać – wydyszał chłopak.
- Kto każe ci się powstrzymywać ?- zapytałam figlarnie.
- Nie chce żebyś potem tego żałowała, teraz jesteś jeszcze pod wpływem emocji a jutro Mo… - ponownie wpiłam się w jego usta, przerywając jego wypowiedź..
- Nie będę żałować a teraz nie rozmawiaj już tyle.- Sama niewiem kiedy stałam się taka odważna.
- Chodź – mówi i ciągnie mnie za rękę. Weszliśmy po schodach do jak się domyślam jego sypialni . Gdy tylko drzwi się zamknęły, Zayn lekko popchnął mnie przez co wylądowaliśmy na jego wielkim łóżku. Zayn zwisając nade mną zostawiał mokre pocałunki na mojej szyi. Ściągnął moją koszulkę po czym zaczął masować moje piersi. Cicho jęknęłam czując jego dłonie na moim ciele.
- Zayn … - wymamrotałam. Po niezliczonej ilości pocałunków zaczęłam ściągać jego koszule. Kiedy po kilku chwilach oby dwoje byliśmy już nadzy,  ogarnęła mnie panika.
- W porządku?- przerywając całowanie mojego dekoltu spytał zmartwiony .
- Po prostu … to mój pierwszy raz i ja niewiem co robić– jąkałam się.
- Nie martw się każdy kiedyś musi przeżyć ten pierwszy raz . Postaram się być delikatny, okey ?
- Okey - Leżałam pod nim naga i podniecona. Zayn przejechał swoim palcem po moim wejściu i wsunął we mnie dwa palce. jego palce poruszają się w górę i dół.
- Czy to uczucie jest przyjemne? - pyta prosto w moje usta. Kiwam głową . Dlaczego to jest takie miłe?. Czuję presję budującą się w moim brzuchu, jest to czysta rozkosz. Zamykam oczy i przygryzam wargę. Moje plecy unoszą się do góry. Jęczę, kiedy wsuwa swoje palce jeszcze głębiej.
- Jesteś tego pewna? – pyta zakładając prezerwatywę na swojego przyjaciela.
- Tak , nie każ mi się powtarzać.- odpowiadam dysząc. Nie czekając dłużej delikatnie we mnie wchodzi. Uczucie wypełnienia jest dziwne i dość bolesne, ale kiedy Zayn zaczyna znowu ssać skórę mojej szyi zapominam o wszystkim.
- Kurwa Carrie .- dyszy - - Mogę się ruszyć? – jego głos jest chrapliwy i pełen napięcia. Lekko skinęłam głową na co chłopak zaczyna wolno poruszać biodrami.

- O Boże! – chłopak jęczy, odrzucając głowę w tył. Brzmienie jego głosu nieco uśmierza mój ból, który powoli zamienia się w czystą przyjemność. Jego oczy są zamknięte, szczęka zaciśnięta w koncentracji, a twarde mięśnie spinają się i rozluźniają pod jego skórą. Ból niemalże całkowicie znika, gdy widzę, jak chłopak dochodzi. Dochodzę razem z nim, wijąc się  i wbijając z całej siły swoje paznokcie w skórę na jego plecach . Po wszystkim jestem wykończona. Zayn Głaszcze moje kości policzkowe i całuje mnie ponownie, a potem wtula twarz w zagłębienie mojej szyi,  i zasypia a ja leże w jego objęciach. W mojej głowie rozpoczyna się gonitwa myśli. O boże to naprawdę się stało . Po mimo początkowego bólu to było niesamowite przeżycie . Tylko czy Zayn też tak myśli ? Może byłam beznadziejna . Biorąc pod uwagę mój brak doświadczenia sądzę że tak właśnie było . On miał wiele dziewczyn przede mną. Z pewnością dużo ładniejszych. Jak mam się teraz zachować skoro wiem że to była cudowna noc tylko dla mnie .? Spoglądam na Zayna leżącego tuż koło mnie  . Słyszę jego spokojny oddech . Postanawiam iść spać . Jutro będę się martwić .

Rozdział 10

Carrie

Trzy dni później

- jak śmiesz dziwko?
- Jack uspokój się proszę. Przecież nic nie zrobiłam - wybełkotałam. Po mojej twarzy wciąż ściekały łzy ale nic nie mogłam na to poradzić. Jack złapał mnie za nadgarstki i przygwoździł do ściany mówiąc:
- Nie wasz się kłamać suko. Jak mogłaś spotkać się z kimś za moimi plecami.?
- Spotkałam go przypadkiem i rozmawialiśmy tylko 15 minut .
- Jasne, pewnie zdążył cię przelecieć- syknęłam z bólu kiedy wciąż krzycząc ścisnął jeszcze bardziej moje nadgarstki.
- Puść, to boli.- błagałam. Powoli puścił moje nadgarstki i odsunął się nieznacznie tylko po to by uderzyć mnie w twarz. - Nie wasz się robić tego więcej.! - splunął. Czułam się jakby mój policzek płonął. Nie wiedziałam co zrobić. Zresztą jak zawsze w takich sytuacjach. Byłam ...

- Carrie, kochanie ... To tylko sen. Obudź się - powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Mój oddech był przyspieszony a serce bilo szybciej niż powinno. Podniosłam wzrok i spojrzałam na mamę. Siedziała na łóżku i wpatrywała się we mnie Z troską w oczach.
- Znów miałaś koszmar. Wszystko w porządku ? - spytała.
- Tak już okey. Znowu krzyczałam? - rodzicielka skinęła głową a ja westchnęłam. -  Przepraszam ze cię obudziłam.
- Nie masz za co. Nic nie nie stało. Spróbuj jeszcze zasnąć dopiero 3 w nocy. - Powiedziała wychodząc już z mojego pokoju. Mama miała rację. To nie pierwszy raz kiedy mam koszmar. Tak wygląda prawie każda noc. Oczywiście rodzice o tym nie wiedzą. To dopiero drugi raz kiedy krzyczałam przez sen. Nie potrafię tego kontrolować. Wspomnienia wracają w postaci właśnie takich snów. Tak dobrze usłyszeliście. Wspomnienia. Jack to mój były. Tak bardzo chciałabym zostawić przeszłość za sobą, po prostu zapomnieć. Ale jak mam to zrobić kiedy on na to nie pozwala. Codziennie pisze do mnie sms-y, dzwoni, wysyła wiadomości na facebook'u  wciąż prosząc abym do niego wróciła. Za wszelką cenę staram się go ignorować.
- Nie myśl o tym. Idź spać. - powtarzałam .
Obudziłam się trzy godziny później. Byłam nieprzytomna ale nie ma się czemu dziwić. Ogarnęłam się ( umyłam, ubrałam, spakowałam ) i poszłam do szkoły. Jak zwykle wybrałam spacer więc po około 15 minutach dotarłam do celu. Lekcje ciągnęły się niemiłosiernie. Pan Collins czytaj profesor z chemii cały czas omawiał temat lekcji. A ja ? Czy go słuchałam? Oczywiście ze nie. Myślami byłam gdzieś indziej . Po tej lekcji mam jeszcze wf więc moje myśli jak zwykle skupiły się wokół Zayna. Od naszej pierwszej randki minęły trzy dni podczas których umówiliśmy się dwa razy. W poniedziałek byliśmy na pikniku a we wtorek zjedliśmy razem obiad u Zayna. Można więc powiedzieć ze się spotykamy choć obydwoje wiemy ze nie powinniśmy. Między nami jest ... No właśnie. Niewiem co to jest. Boję się ze dla niego to tylko zabawa. Ze chce mnie tylko przelecieć, zabawić się. A ja ? Ja powoli się w nim zakochuje i to mnie przeraża. Bo jeśli nasza znajomość się skończy to właśnie ja będę cierpieć . Moje rozmyślania przerwał Dzwonek ogłaszający przerwę. Zaniosłam książki do szafki, wzięłam strój na wf i poszłam na salę gimnastyczną. O dziwi w szatni nie było jeszcze żadnej dziewczyny. Przebrałam się i poszłam do łazienki. Myślałam ze dostanę zawału kiedy wychodząc zostałam wciągnięta do jakiegoś pomieszczenia ( jak się później okazało szatnią dla nauczycieli) i przyciśnięta do ściany. Sprawca całego zdarzenia przytknął rękę do moich ust żebym nie mogła krzyczeć. Z sekundy na sekundę wzbierał we mnie strach a moje koszmary znów stały się rzeczywistością. 
- Zostaw mnie Jack - krzyczałam. Zaczęłam się szarpać. Nie pozwolę mu na to. Nie zrobi mi już krzywdy tak jak kiedyś.
- Spokojnie Carrie to tylko ja. - kiedy dźwięk jego głosu do mnie dotarł moje ciało się rozluźniło. Spokojnie Carrie to nie Jack tylko Zayn.
- Hej, wszystko w porządku? - Spytał ze zmartwieniem.
- Tak po prostu myślałam ze to ktoś inny, przepraszam.
- To ja przepraszam nie chciałem cię wystarczyć. - powiedział po czym przycisnął do swojej klatki piersiowej. Wtuliłam się w niego jak w misia a on owinął swoje ramiona wokół mnie zacieśniając uścisk. - Kto to jest Jack ? - Spytał a ja momentalnie się spięłam.
- Zayn ... - westchnęłam. Co miałam powiedzieć?
- Jak nie chcesz nie musisz mówić. Poczekam aż będziesz gotowa.
- Dziękuję. - Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej o ile to byli możliwe po czym spytałam - dlaczego mnie tu zaciągnąłeś? Coś się stało?
- Nie nie nic się nie stało. Stęskniłem się i chciałem cię zobaczyć. Po za tym chciałbym zaprosić cię na kolację. U mnie w piątek ?
- Brzmi całkiem fajnie  ale niewiem czy będę mogła przyjść. Bardzo bym chciała ale moi rodzice planowali odwiedzić babcię w weekend i chcą przyjechać dopiero w niedzielę.
- Och okey rozumie...
- Ale ja nie chce jechać –przerwałam mu- będę się starała zostać w domu. Dziś pogadam z mamą to dam ci znać . W porządku?
- Jasne w takim razie będę czekał. - rozmawialiśmy jeszcze jakieś 15 minut . Potem poszliśmy na lekcje. Przez całą godzinę czułam na sobie jego wzrok. Dziś graliśmy w siatkówkę. Po skończonych  wróciłam do domu, zjadłam obiad i poszłam do mojego pokoju. Włączyłam komputer i postanowiłam sprawdzić facebook'a bo dawno mnie tam nie było. Mój telefon zaczął wibrować a  ze wciąż czytałam posty znajomych odebrałam go nie patrząc kto dzwoni .
- słucham
- Carrie skarbie tak się cieszę ze odebrałaś. - usłyszałam ten głos którego tak bardzo nie chciałam słyszeć . - proszę cię wróć do mnie. Ja cię kocham ... I wiem ze ty mnie też. Przepraszam za wszystko to był ostatni raz przysięgam to się nie powtórzy.- zaczął się tłumaczyć.
- Jack daj sobie spokój zawsze tak mówisz. Po za tym ja  cię nie kocham .
- Kochasz mnie ja to wiem. Nie oszukasz mnie. Powiedz gdzie jesteś przyjadę do ciebie. Porozmawiamy tak jak kiedyś.
- Nie Jack mówiłam ci to już koniec, nie ma już nas. Jesteś ty i jestem ja. - Usłyszałam jak jego oddech staje się coraz szybszy. Zawsze tak miał jak się denerwował. - słuchaj ja muszę kończyć. I proszę nie dzwon do mnie więcej. Narazie. - rozłączyłam się.

Kolejna nieprzespana noc za mną. Dziś piątek z czego bardzo się cieszę gdyż to ostatni dzień szkoły przed weekendem. Po wykonaniu wszystkich porannych czynności, zeszłam na śniadanie. Mama właśnie szykowała się do opuszczenia domu, więc musiałam się pośpieszyć. Musze przecież z nią porozmawiać o naszym wyjeździe do babci. Wczoraj jakoś nie miałam ochoty wychodzić z pokoju. Po telefonie od mojego eks włączyłam sobie mój ulubiony film „ trzy metry nad niebem „.
- Cześć mamo, słuchaj chciałam porozmawiać o weekendzie. Mogłabym zostać w domu, nie chce mi się jechać do babci, wolałabym zostać w domu. Po za tym myślałam o tym żeby iśc na jakieś małe zakupy .
- No niewiem babci będzie przykro ze nie przyjechałaś
- Mamo proszę następnym razem pojadę z wami
- Dobrze, poradzisz sobie sama w domu ? Wyjeżdżamy z tatą już dziś około 16 i wracamy dopiero w niedziele wieczorem .
- Tak nie martw się, jestem już duża – zaśmiałam się a mama wzięła ze mnie przykład
- Tak wiem kochanie ale dla mnie zawsze będziesz moim małym cukiereczkiem
- Och mamo .! – westchnęłam.
- Dobrze ja już pędzę do pracy. Przyjechać po ciebie do szkoły?
- Nie trzeba, chętnie się przejdę.
- W takim razie dozobaczenia w domu.- ucałowała mój policzek po czym wyszła.
Niemal natychmiast napisałam do Zayna sms-a w którym dałam znać że możemy się dzisiaj spotkać bo zostaję w domu. Zjadłam śniadanie i wyruszyłam do szkoły. W między czasie dostałam wiadomość od mulata:
Z:Nawet nie wiesz jak się cieszę. Przygotuje kolacje na 18 dobrze? ;**”
C: Jasne rodzice wyjeżdżają około 16 więc nie ma problemu ;**”

Z:W takim razie dozobaczenia maleńka ;**”

Rozdział 9

Zayn

O kurwa! Kurwa kurwa kurwa! Po co zadzwonił ten cholerny telefon? Przerwał nam w takim momencie... Teraz mam mały problem do rozwiązania. Albo raczej duży, bo w sumie nie mogę się wstydzić mojego przyjaciela. Nie żebym miał potrzebę uwiedzenia i przespania się z Carrie w tej chwili, natychmiast. Ja po prostu mam POTRZEBĘ, tak zwyczajnie, jak normalny facet.
Co ja sobie myślałem? Znowu popełniłem ten błąd. Zrobiłem krok naprzód, zbliżyłem się do niej jeszcze mocniej. Codziennie zadaję sobie te same pytania, a i tak robię wszystko na nowo. Ale co mogę poradzić, gdy nie umiem się powstrzymać? Mam tylko głęboką nadzieję, że jej to nie rani.
Zaprosiłem Carrie na kolację... A ona się zgodziła. Jeszcze nie uwierzyłem w to do końca. Muszę wziąć się w garść, żeby nie zepsuć tego wieczoru. Sprawię, że będzie to najlepsza noc w jej życiu. I moim przy okazji również.
Jestem taki napalony po dzisiejszych wydarzeniach, że nie wiem jak funkcjonować. Gdyby nie ten telefon... kto wie, do czego by doszło. Nadal mam w głowie obraz Carrie, rozpalonej, leżącej pode mną bez koszulki. Była taka bezbronna. Wzbudzała we mnie tak ogromne pożądanie, że ledwo wytrzymywałem.
Umyłem się, chwilę pooglądałem telewizję i poszedłem spać, nie mogąc tak czy siak się nie niczym skupić.

Wstałem rano wyjątkowo wcześnie jak na złość. Nie potrafiłem spać. Byłem zbyt podekscytowany. Na samą myśl, że zachowuję się teraz jak zadurzony nastolatek, chciało mi się śmiać samemu z siebie. Kto by pomyślał jeszcze dwa tygodnie temu, że się taki stanę? Uwierzcie mi, nikt. Sam nie dowierzam.
Zrobiłem sobie śniadanie, poobijałem się w domu i w końcu jakoś czas upłynął. Była trzecia po południu, więc mogłem zacząć się szykować do spotkania z Carrie. Ubrałem się chyba zbyt elegancko. Czarne jeansy, biała koszula, marynarka... Co ja wyprawiam?
Nie umiałem wysiedzieć w miejscu, więc wyszedłem na zewnątrz poczekać już przy samochodzie. Świeże powietrze powinno dobrze mi zrobić. Musiałem ochłonąć. Czekałem bezczynnie.
Pięć minut później, które dla mnie wydawały się być godzinami, nareszcie ją ujrzałem. Spojrzałem i zaniemówiłem. Carrie stanęła przede mną skrępowana i nieśmiało się uśmiechająca. Przeleciałem ją wzrokiem od stóp do głów. Wyglądała... Wyglądała tak pięknie. Tak kobieco, uwodzicielsko, uroczo. Czy ona zdaje sobie sprawę z tego, jakie wrażenie na mnie wywołuje?
- Wyglądasz... - Wyjąkałem. - Jesteś piękna. - Powiedziałem na wydechu.
- Przestań... nie znoszę sukienek, mam ta... - Przerwałem jej pocałunkiem.
Zaczęło się spokojnie, lekko wpiłem się w jej usta. Objąłem jej twarz, delikatnie pocierając kciukami policzki. Po chwili jednak ugryzłem jej wargę prosząc o dostęp do środka. Całowaliśmy się, jakbyśmy nigdy nie mieli mieć dość. To był zabójczy pocałunek. Nasze ciała przylgnęły do siebie, jakby najmniejsza wolna przestrzeń między nami miała odebrać nam tą chwilę. Coraz bardziej odczuwałem rosnące we mnie pożądanie. Powoli, delikatnie zaczęliśmy się od siebie odsuwać. W końcu staliśmy na środku chodnika, nieopodal jej domu.
- Dziękuję... - Wyszeptała Carrie z trudem łapiąc oddech.
- Mówię szczerze, jesteś piękna. - Uśmiechnąłem się do niej czule, patrząc głęboko w oczy. Marzyłem o tym, aby kiedyś uwierzyła w te słowa, gdy je wypowiadam.
- Jedźmy, zanim ktoś nas zobaczy. - Powiedziała i uśmiechnęła się zadziornie.
- Okej. Proszę. - Otworzyłem jej drzwi i zamaszystym ruchem ręki wskazałem, by wsiadła.
- Ależ dziękuję panu. - Odpowiedziała i zachichotała pod nosem.
Droga mijała nam szybko. Rozmawialiśmy, opowiadaliśmy o swoich znajomych, słuchaliśmy piosenek, które leciały w radio i przypadały nam do gustu, śmialiśmy się. W końcu zajechaliśmy pod cel naszej podróży.

- Jesteśmy. - Odpowiedziałem dumnie uśmiechając się szeroko.
- Tutaj? - Zapytała skonsternowana. - Ale tu nic nie ma.
- Chodź, musimy się przejść kawałek.
Dreptaliśmy sobie spokojnie ścieżką. Po chwili spaceru chwyciłem dziewczynę za dłoń, lekko ją ściskając. W zamian otrzymałem nieśmiałe spojrzenie i uśmiech, które powalały mnie na kolana. Do wyznaczonego miejsca został jeszcze tylko kawałek drogi. Nie mogłem doczekać się jej reakcji. Weszliśmy do budynku, który wyglądał na czyjś dom. Poprowadziłem ją po schodach na górę i zatrzymaliśmy się przed dużymi drzwiami.
- Tutaj. Proszę. - Uchyliłem drzwi przed Carrie i weszliśmy. Omal nie wpadłem na jej plecy, gdy nagle stanęła jak wryta w ziemię.
- O matko... - Wymamrotała. - Tu jest... To jest... Niewiarygodne.
Staliśmy na dużym tarasie, balkonie z widokiem na całe miasto. Światła mieniły się milionem kolorów. Gwiazdy świeciły jasno na czystym niebie. Widok był jak z bajki. Naprzeciwko nas znajdował się mały stół. Stały na nim świece, które już wcześniej pozapalali dla nas wynajęci przeze mnie pracownicy. Nie powiem... trochę się wykosztowałem przez tą kolację. Ale warto było.
- Chodźmy do stolika. - Ująłem Carrie w pasie i lekko popychając zaprowadziłem ją na miejsce. Odsunąłem dla niej krzesło, poczekałem aż usiądzie i zrobiłem to samo.
Carrie nadal wpatrywała się we wszystko szeroko otwartymi oczami w zdumieniu. Uśmiechała się nonstop. Wyglądała tak pięknie. Oczy błyszczały jej szczęściem.
- Zayn, tu jest cudownie. Nie musiałeś aż tak się dla mnie starać.
- To żaden problem. Zasługujesz na to.
- Dziękuję, jest naprawdę przepięknie.
- Cieszę się, że widoki Ci się podobają. Ale przyznaj, że najlepszy siedzi przed Tobą. - Puściłem jej oczko. Carrie zaśmiała się.
- Żartujesz sobie. - Prychnęła uśmiechając się. - Tego, co znajduje się za balustradą nic nie pobije!
- Hmm. - Przybrałem poważny wyraz twarzy. - Może jednak mogłem zabrać Cię w mniej zachwycające miejsce, bo teraz czuję się zlekceważony. Chodź, pojedziemy gdzie indziej. - Zerwałem się gwałtownie z krzesła udając, że chcę stamtąd zniknąć.
- Nie nie nie. - Carrie powiedziała chichocząc. - Obiecuję, że postaram się sprawić, żebyś nie czuł się jak piąte koło u wozu. - Dziewczyna uśmiechała się szeroko.
Usiadłem z powrotem nadal udając naburmuszonego faceta.
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym Nagle weszli kelnerzy niosący nasze jedzenie.
- Proszę. - Powiedział jeden z nich.
- Dziękujemy.
- Co to jest? - Zapytała Carrie patrząc na ogromny talerz przykryty wielką srebrną pokrywką. Podniosłem ją i powiedziałem uradowany:
- Pizza! - dziewczyna zaśmiała się ciepło. - Po całym tym zamieszaniu z miejscem było mieć stać tylko na takie jedzenie.
Carrie znowu się zaśmiała, po czym popatrzyła na mnie takim spojrzeniem, że aż mnie zatkało. Wpatrując mi się głęboko w oczy, nadal z pięknym i szerokim uśmiechem na twarzy odpowiedziała po prostu:
- Dziękuję, kocham pizzę.
Jedliśmy w ciszy, która nawiasem mówiąc była dla nas całkowicie swobodna. W ogóle nie czuliśmy się skrępowani w swoim towarzystwie milcząc. Mogłem prosić o więcej?
- Nie żałujesz że się poznaliśmy? - Zapytała po chwili Carrie, czujnie mi się przyglądając.
- Ani przez chwilę nie żałowałem naszej znajomości.
- Ale nie czujesz, jakby to było niewłaściwe? W końcu jesteś moim nauczycielem, a ja... - Przerwałem jej.
- Carrie... Nie żałuję i jestem pewny, że nie powinniśmy zaprzepaszczać tego co mamy tylko dlatego, że pracuję w niewłaściwym miejscu, jako niewłaściwa osoba.
- Może masz rację... ale co będzie, jeśli ktoś się dowie?
- Póki co, zrobimy co w naszej mocy, aby się nie dowiedzieli. A jak przyjdzie co do czego, to wtedy się będziemy martwić. - Powiedziałem ujmując jej dłoń.
Dziewczynę przebiegł dreszcz. Nadal miała smutną minę z powodu faktu, że poznaliśmy się w takich okolicznościach.
- Zimno Ci? - Zapytałem.
- Odrobinkę, ale nie przejmuj się tym.
- Proszę, ubierz to. - Powiedziałem wstając i zdejmując swoją marynarkę.

Carrie również wstała, odwróciła się do mnie tyłem i z wdzięcznością przyjęła okrycie. Zarzuciłem je na jej ramiona, delikatnie je pocierając. Staliśmy tak krótką chwilę. Delikatnie odsunąłem włosy Carrie na jedno ramię, muskając jej szyję opuszkami palców. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i poruszyła się nieznacznie. Nachyliłem się do niej tak, aby móc spojrzeć na nią z profilu. Chwyciłem jej podbródek odwracając ją twarzą w moją stronę. Popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nie chciałem być nachalny. Czekałem na jej ruch. Odwróciła się ciałem w moim kierunku, co uznałem za pozwolenie na kontynuowanie. Musnąłem swoimi wargami jej. Potem przeniosłem się na kość policzkową, delikatnie całując ją wzdłuż linii szczęki schodząc coraz niżej, coraz bliżej ust. Gdy do nich dotarłem przywarliśmy do siebie w namiętnym pocałunku.

Rozdział 8

Carrie

- Zayn co się dzieje? – spytałam już po raz drugi. Odwrócił się i spojrzał na mnie .
- Nic, nic... Zdawało mi się, że kogoś widzę. Przepraszam. - Wyszeptał.
- To ja przepraszam. - spuściłam wzrok na swoje dłonie. - Po prostu... Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Wejdź, porozmawiajmy. – powiedziałam i przepuściłam Zayna w drzwiach. Poprowadziłam nas do salonu gdzie oboje usiedliśmy na kanapie.
- Napijesz się czegoś ? – spytałam
- Nie dziękuje. – odparł. Wyraz jego twarzy mówił mi że coś jest nie tak. Wyglądał jakby staczał walkę z własnymi myślami.- Słuchaj, naprawdę nie chciałem się narzucać ale ja… nie potrafię…- jąkał się a ja patrzałam na niego zapewne z pytającym wyrazem twarzy. Nie wiedziałam o co może mu chodzić.- Wiem że jestem twoim nauczycielem a ty moją uczennicą, ale ja cały czas o tobie myślę. Wiem też że pewnie teraz myślisz sobie że jestem totalnym dupkiem ale … Czy poszłabyś ze mną na kolację ? – spytał szepcząc. Zatkało mnie. Co miałam powiedzieć? Oczywiście że chciałam z nim iść przecież on również ciągle zaprzątał mi głowę ale co jak inni się dowiedzą? Rodzice? Ktoś ze szkoły?
- Ja niewiem Zayn a co jeśli ktoś się dowie? Oby dwoje będziemy mieć kłopoty. – westchnęłam.
- Zdaję sobie sprawę z konsekwencji które mogą nas spotkać, ale jestem w stanie zaryzykować. Po za tym tam gdzie cię zabiorę będziemy sami, obiecuję nikt nas nie zobaczy.- powiedział przybliżając się do mnie. Złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy.
- Ja … dobrze. Pójdę z tobą na kolację . – nim się obejrzałam, Zayn złączył nasze wargi w delikatnym pocałunku. Tak idealnie do siebie pasowaliśmy. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc w ten sposób o dostęp który otrzymał niemal natychmiast. Co innego mogłam zrobić? Wiedziałam że to nie skończy się dobrze, cały czas miałam w głowie myśli o tym że to mój nauczyciel jednak nie potrafiłam się oprzeć. Mulat miał w sobie coś co mnie do niego przyciągało. A do tego jest cholernie przystojny. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej gorący. Zayn zjechał ustami na moją szyje i ssał ją gdzieniegdzie dopóki nie znalazł mojego czułego miejsca. Było mi tak dobrze. Jego ręce błądziły po moim ciele . Lekko popchnął mnie do tyłu więc teraz leżałam na kanapie a on zwisał nade mną. Jego dłonie złapały  skrawek mojej koszulki . Przerwał na chwile i spojrzał w oczy niemal błagając o pozwolenie. Kiedy lekko skinęłam głową , na jego twarzy pojawił się uśmiech. Pociągnął za materiał i zrzucił na podłogę po czym ponownie wpił się w moje usta a ja chwytając jego głowę wplotłam palce we włosy. Całowaliśmy się przez dłuższy czas . Zayn obsypywał mój dekolt, brzuch, szyje  pocałunkami a ja wsunęłam ręce pod koszulkę błądziłam dłońmi po jego klacie. Był taki umięśniony. Poczułam że z każdą chwilą rośnie we mnie podniecenie. Zayn niemal wgniatał swoje biodra w moje przez co szybko poczułam jego rosnącą erekcje. Nie miałam pojęcia że tak na niego działam. Naszą chwilę przerwał mój telefon, który natychmiast sprowadził mnie do rzeczywistości. Odepchnęłam Zayna i wyciągnęłam telefon z kieszeni moich spodni .
- Słucham ? – odebrałam lekko dysząc.
- Carrie dzwonie tylko żeby powiedzieć że tata już wylądował i będziemy w domu za jakieś 15 minut.-  powiedziała moja mama. Otworzyłam szeroko oczy. Całkiem zapomniałam że rodzice mogą być w domu lada chwila.
- Dobrze to ja czekam pa.- rozłączyłam się.
- Przepraszam ale moi rodzice zaraz tu będą … - wyjąkałam.
- Tak oczywiście już wychodzę – odparł i wstał kierując się w stronę drzwi wyjściowych. Ja nałożyłam szybko moją koszulkę i ruszyłam za nim. Już miał otwierać drzwi kiedy nagle odwrócił się w moją stronę
- Carrie ja przepraszam, niewiem co we mnie wstąpiło. Nie chciałem … - zaczął się tłumaczyć ale ja nie miałam zamiaru tego słuchać. Oboje tego chcieliśmy. Złączyłam nasze usta w krótkim aczkolwiek namiętnym pocałunku i powiedziałam
- Przestań się tłumaczyć. Oboje tego chcieliśmy i przynajmniej ja niczego nie żałuje.
- Uwierz mi ja też niczego nie żałuje. W takim razie dozobaczenia jutro maleńka.
- Jutro?
- Tak, zabieram cię przecież na kolacje
- Ach tak przepraszam nie pomyślałam
- Nic się nie stało, na razie Carrie. – ostatni raz cmoknął mój policzek i wyszedł . Zamknęłam drzwi i głośno odetchnęłam. Boże, to było niesamowite. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. Znaczy owszem obściskiwałam się z moim byłym ale to nie było to samo. Jego dotyk był szorstki a Zayn … to po prostu Zayn. Miał tak delikatne dłonie. Przed oczami wciąż miałam ten sam obraz. Zayn, ja , kanapa , jego dłonie… och Carrie uspokój się . Po mimo mojej ekscytacji jedno pytanie wciąż powtarzało się w mojej głowie. Czy na pewno dobrze robię?

*

- Carrie, kochanie obudź się, choć zjeść z nami śniadanie – usłyszałam. Powoli otwierając oczy zobaczyłam uśmiechniętą twarz mojej rodzicielki.
- Zejdę za 15 minut – wyszeptałam. Mama skinęła lekko głową po czym wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Po ogarnięciu się zeszłam na dół do kuchni. Usiadłam przy stole.
- Dzień dobry – powiedziałam.
- Dobry dobry – odpowiedział tata. Ugrr…nienawidzę z nim rozmawiać. Nie chciałam psuć sobie humoru od samego rana więc zajęłam się jedzeniem śniadania. Jedząc wspominałam wczorajszy wieczór. Czy to zdarzyło się naprawdę? Wciąż nie potrafiłam w to uwierzyć. Skończyłam jeść więc odłożyłam talerz do zlewu i wróciłam do swojego pokoju. Włączyłam wieże i puściłam moją ulubioną płytę . Postanowiłam ogarnąć trochę mój pokój. Po około 10 minutach telefon wciąż leżący na szafce nocnej zaczął wibrować. Odblokowałam go.
„ Cześć maleńka, chciałem tylko się przywitać i powiedzieć że będę czekał przed twoim domem o czwartej. W porządku? Nie chce sprawiać ci kłopotów a wiem że twoi rodzice są w domu więc będę stał koło mojego auta ;** „ – wiadomość przyszła od nieznanego numeru ale od razu wiedziałam od kogo – Zayna . Mimowolnie na widok buziaczków w sms-ie na mojej twarzy pojawił się duży uśmiech. Jaki on słodki – pomyślałam. Ale skąd ma mój numer ?  Muszę się go o to spytać.
„ Nie ma sprawy, dziękuje że o tym pomyślałeś. Dozobaczenia ;** - odpisałam. Byłam cholernie podekscytowana. Była dopiero dwunasta . Aby czas pozostały do spotkania szybciej minął wzięłam się za ponowne sprzątanie mojego pokoju.

Rozdział 7

Zayn

- Do zobaczenia w szkole, Zayn. - Usłyszałem cichy głos Carrie.
Tak bardzo nie chciałem się z nią rozstawać. Mogłaby zostać chociażby na śniadanie. Jeszcze kilka chwil patrzenia na nią, tylko o tyle prosiłem. Kiedy to się stało? Kiedy ta dziewczyna zaczęła odgrywać tak wielką rolę w moim życiu?
Ta noc była wyjątkowa. Między innymi dlatego, że spędziliśmy cały ten czas razem, a do niczego nie doszło. Czy żałowałem? Tak. Ciężko nie żałować tak idealnej sytuacji stającej tuż przed nosem, której się nie wykorzystuje. Aczkolwiek cieszę się, że tego nie zrobiliśmy. Teraz zdaje się być to dla mnie jeszcze cenniejsze.
- Taa, narazie maleńka. - Odpowiedziałem powoli ze zrezygnowaniem w głosie.
Cały dzień dłużył mi się niemiłosiernie. Myślałem nad tym, żeby iść do Carrie, zapukać do jej drzwi i rzucić się na nią bez opamiętania. Nie mogłem jednak tego zrobić. Była moją uczennicą. I choć bardzo starałem się o tym zapomnieć, nie dało się wiecznie tego unikać. W głębi serca wiedziałem, że ona również bezustannie o tym myślała.
Dla zabicia czasu postanowiłem pojechać na zakupy. W lodówce było pusto. Ubrałem się w to co zwykle i wyszedłem. Poczułem ciepły powiew letniego wiatru. Zerknąłem na dom Carrie, szukając jakichś śladów jej bycia.
Jadąc prawie pustymi ulicami rozmyślałem nad swoim życiem. Może rzeczywiście był to czas na zmiany? Może powinienem w końcu wydorośleć? Dojrzeć emocjonalnie? Dać kobietom więcej, niż kilka orgazmów nocą. Carrie zdawała się być idealną osobą, z którą mógłbym rozpocząć realizację swoich celów. Nie to, że jej nie chciałem zafundować najlepszych doznać erotycznych, na jakie było mnie stać. Po prostu w połączeniu z prawdziwym uczuciem, moglibyśmy zyskać coś cudownego. Tylko czy zasługiwałem na to właśnie z nią?
Po kilku minutach podjechałem pod sklep. Zaparkowałem samochód i ruszyłem w stronę wejścia do sklepu. To co zobaczyłem przy kasie, zdezorientowało mnie kompletnie. Stała tam Perrie. Jedna z kobiet mojej przeszłości. Przeżyłem z nią naprawdę świetną przygodę. Intensywne noce, zabawne dni... Było wspaniale, do czasu, gdy pokazała swoje prawdziwe oblicze. Psychopatyczna idiotka. Zerwałem z nią kontakty, bo był to toksyczny związek. Szczególnie dla mnie. Rozmowy z nią były destrukcyjne. Z resztą jak wszystko, co się z nią wiązało.
Próbowałem przemknąć niezauważony, ale mi się nie udało. Usłyszałem ten tak dobrze znany mi głos.
- Zayn!
Odwróciłem się, a na jej twarz momentalnie wybiegł przebiegły uśmieszek.
- Perrie. - Wywarczałem. Nie potrafiłem nawet zdobyć się na uprzejmość.
- Ledwo się spotkaliśmy, a Ty już się dąsasz. Nie przywitasz się ze starą znajomą?
- Czego chcesz? - Odparowałem.
Nie znosiłem tej kobiety. Jedyne, czego mi dostarczyła znajomość z tą suką, to cierpienie.
- Nie tak ostro, kowboju. Dawno Cię nie widziałam. Stęskniłam się. - Powiedziała szyderczo Perrie.
- Z ogromnym żalem stwierdzam, że ja nie myślałem o Tobie ani przez sekundę.
- Och Zayn, Zayn, Zayn... Mógłbyś chociaż udawać miłego. - Ta psychopatka się mną bawiła.
- Czego chcesz? - Powtórzyłem już ostrzejszym tonem.
- Chcę Ci przypomnieć, że za dwa tygodnie mija termin. Nie zapomnij o swoich zobowiązaniach.
- Nie martw się, nie zapomnę o tym tak łatwo.
- Świetnie. - Perrie klasnęła w dłonie z udawaną ekscytacją. - Do zobaczenia w takim razie, skarbie. - Powiedziała na odchodne uśmiechając się sarkastycznie.
Nareszcie poszła. Nie mogę znieść widoku tej kobiety. Przyprawia mnie o mdłości.
Zakupy robiłem z trzęsącymi się dłońmi i nerwami w strzępkach. Dlaczego ta kobieta wywoływała we mnie takie uczucia? Poczcie strachu? Bezradności? Cóż, to już jest dłuższa historia. Zaczęło s...
- 56,99. - Kasjerka przerwała mi rozmyślania. - Dziękuję.
Udałem się do samochodu. Zapakowałem torby i ruszyłem w drogę. Skoncentrowałem się na trasie, żeby nie myśleć o minionych zdarzeniach. Za dużo stresu mnie kosztowały.
Gdy dotarłem na osiedle postanowiłem pójść do Carrie. Było stosunkowo późno, ale uznałem, że i tak nie będzie spać o tej porze. Tylko co z jej rodzicami? Najwyżej wymyślę jakąś bajkę o szkolnym projekcie.
Nacisnąłem dzwonek i już po chwili w drzwiach pojawiła się Carrie. Spojrzała na mnie szeroko rozwartymi oczami w szoku.
- Hej. - Odezwałem się pierwszy.
- Cześć... Co Ty tu robisz? - Nadal przyglądała mi się z niedowierzaniem.
- Chciałem się z Tobą zobaczyć. - Powiedziałem zgodnie z prawdą.
Nie wiedziałem, co jeszcze powiedzieć. Chyba poszedłem do niej, uciekając przed szarą rzeczywistością, która mnie ogarnęła. Dlaczego akurat do niej trafiłem? Do dziewczyny, która była zdecydowanie za młoda, żeby zrozumieć moją przeszłość.
- Zayn... - Westchnęła Carrie.
Nagle napadła mnie myśl, że takim zachowaniem ją od siebie odpycham. Działam za szybko. Próbuję się do niej zbliżyć w złym tempie. Ale jak inaczej miałem się zachować?
- Przepraszam, nie powinienem był przychodzić. - Odwróciłem się gotowy do odejścia.
W tym momencie mój wzrok przykuło auto stojące na rogu ulicy. Samochód był na chodzie, ale miał zgaszone światła. Od razu rozpoznałem tą maszynę. Z resztą dzisiejsze wydarzenia tylko utwierdzały mnie w moich podejrzeniach. To było auto Perrie. Śledziła mnie.
Musiała zauważyć, że ją dostrzegłem, bo wysiadła z samochodu i popatrzyła wprost na mnie. Uśmiechnęła się szyderczo, a w jej oczach zauważyłem to, czego tak bardzo sie obawiałem. Obłąkanie krążyło w jej krwi. Zło miała wypisane na twarzy. Poczułem chęć zemsty, którą Perrie zapewne teraz planowała.
- Zayn. - Powtórzyła Carrie. Nie słyszałem jak wcześniej mnie wołała. - Co się dzieje?
Odwróciłem się i spojrzałem głęboko w jej piękne, zdezorientowane oczy.
- Nic, nic... Zdawało mi się, że kogoś widzę. Przepraszam. - Wyszeptałem.
- To ja przepraszam. - Dziewczyna spuściła wzrok na swoje dłonie. - Po prostu... Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Wejdź, porozmawiajmy.

Rozdział 6

Carrie

Promienie słońca padały prosto na mnie. Było mi strasznie gorąco . Próbowałam się poruszyć ale nie mogłam, coś mnie przytrzymywało. Spojrzałam w dół i zobaczyłam czyjeś ramiona oplatające mnie w pasie. wyskoczyłam z łóżka i spojrzałam na nie. Po lewej stronie spał Zayn! Nie mogę w to uwierzyć . Co się wczoraj stało? Jak mogłam doprowadzić się do takiego stanu? Gdzie jestem i dlaczego spalam z Zaynem. Wszystkie pytania kumulowały się w mojej głowie i tylko powielały mój ból. Postanowiłam poszukać łazienki. Gdy ja znalazłam stanęłam przed lustrem. Wyglądałam okropnie. Makijaż rozmazany twarz opuchnięta. Miałam na sobie o wiele za duży t-shirt sięgający do połowy ud i nic po za tym nie licząc bielizny oczywiście. Jak to się stało?
- Widzę że już wstałaś - odwróciłam się i zobaczyłam Zayna. Stał u progu drzwi w samych dresach. Chyba nie muszę mówić ze jego widok kompletnie rozproszył moje myśli. Musisz być taki seksowny ?
- Yyy ...tak - wyjąkałam. A co innego mogłam jeszcze powiedzieć . Pewnie ze miałam mnóstwo pytań ale nawet nie wiedziałam od czego zacząć .
- Pamiętasz cokolwiek z wczoraj ?- spytał a ja zaczęłam intensywnie myśleć. Wspomnienia powoli wracały .
- Pamiętam ze poszliśmy na imprezę. Piliśmy drinki potem poszliśmy tańczyć...- urwałam. O cholera. Co to był za taniec. Ocieraliśmy się o siebie . Całowaliśmy. Boże Carrie! - Potem jechaliśmy taksówka i tu mój film się urywa.
- Przyjechaliśmy do mnie, rozmawialiśmy jeszcze troszkę i poszliśmy spać . - Powiedział z lekkim uśmiechem na ustach.
- Czy my ... My nie ... - Nie potrafiłam skończyć. - dlaczego spaliśmy w jednym łóżku ? - Zapytałam w końcu.
- Och . Nie nie . Naprawdę myślisz ze mógłbym cię wykorzystać ? - Zapytał z niepokojem. - chciałem iść na kanapę ale powiedziałaś ze nie chcesz zostać sama w nie swoim łóżku, pokoju czy domu. Sam już nie pamiętam . Spaliśmy razem ale do niczego nie doszło.
- Och, okey . Przepraszam. - Powiedziałam i spuściłam wzrok. W tej chwili moje palce u rąk okazały się bardzo interesujące.
- Za co ?- spytał zdziwiony
- Za wszystko . Ze poprosiłam żebyś ze mną ... Został, ze zniszczyłam ci imprezę. Naprawdę nie chciałam . - Nie kłamałam. Było mi przykro .powiedzieć ze byłam zła na siebie to mało powiedziane. Jak mogłam postąpić tak nieodpowiedzialnie?
- Hej - mówił podchodząc co raz bliżej. - Nic się nie stało, nie masz za co przepraszać. Dla mnie impreza była zajebista, świetnie się bawiłem. - Uniósł mój podbródek i głaszcząc mój policzek powiedział - było zajebiście. Szczególnie w tak dobrym towarzystwie - uśmiechnął się ciepło. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Jego twarz coraz szybciej zbliżała się do mojej . Gdy jego wargi dotknęły moich zrobiło mi się gorąco. Chłopak bardzo delikatnie muskał swoimi ustami moje. Jego ręce błądziły wzdłuż mojego ciała. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc w ten sposób o dostęp to który otrzymał niemal natychmiast. Nasz pocałunek był...niesamowity. Wiecie co mam na myśli? Po prostu nogi się pode mną ugięły. Choć bardzo tego nie chciałam musiałam to przerwać. Przecież to mój nauczyciel.
- Przepraszam muszę już iść - dysząc jeszcze po nawiasem mówiąc najlepszym pocałunku w moim życiu wyszeptałam po czym wyszłam z łazienki. Skierowałam się do pokoju w którym spalam .
- Nie zjesz śniadania ?
- Nie dziękuję . Muszę już iść . Mam nadzieję ze mama poszła już do pracy i nie zauważyła mojej nieobecności .
- Okeyyy. - bąknął. Wychodząc spojrzałam na niego ostatni raz. Jego twarz wyrażała smutek. Tylko z jakiego powodu? Niewiem nie potrafię odczytać jego emocji.
- Do zobaczenia w szkole Zayn
- Taa , narazie maleńka.

*

Żeby wejść do domu musiałam wspinać się po drabince prowadzącej na balkon mojego pokoju . Mam nadzieję że mama nie zauważyła mojej nieobecności . Wchodząc zauważyłam że drzwi do pokoju są zamknięte . Istnieje więc szansa ze mama poszła do pracy. Dziś miał być jej pierwszy Dzień. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w jakieś wygodne dresy i ruszyłam w stronę kuchni . Ostatni posiłek jadłam po południu. Byłam więc strasznie głodna.
- Kochanie nie chciałam cię budzić . Wrócę dopiero wieczorem, od razu po pracy jadę na lotnisko po tatę. Obiad jest w lodówce wystarczy podgrzać.- czytałam karteczkę która mama zostawiła w kuchni na stole. Z jednej strony cieszyłam się ze mi się upiekło i nikt nie zauważył mojej nieobecności lecz z wiadomości wynikało również ze dziś przyjeżdża mój tata co nie było dobrą informacja dla mnie . Po zjedzeniu śniadania poszłam na górę z zamiarem czytania książki. po 20 minutach czytania poddałam się . Nie umiałam się skupić . Moje myśli ciągle krążyły wokół jednej osoby . Zayn . Choć wiem ze to wszystko nie powinno mieć miejsca, nie mogę zaprzeczyć ze strasznie mi się podobało. Nigdy nie czułam się tak jak czułam podczas całowania Zayna. tylko on działa na mnie w ten sposób. Nigdy Niewiem jak się przy nim zachować. On po prostu zapiera mi dech w piersiach. Żałuję tylko ze to wszystko jest nie realne. Po raz kolejny muszę sobie przypominać ze jestem jego uczennicą. Muszę dać sobie z nim spokój zanim to zajdzie za daleko. Mam nadzieję ze Ewa nas nie widziała. Nie chce mieć problemów już na początku roku szkolnego. Tylko jak go unikać ? Carrie on pewnie ma cię za naiwną nastolatkę chciał się tylko zabawić. Kto by chciał takiego grubasa . Jest zbyt przystojny jak dla takiego brzydala jak ja. Postanowiłam odpocząć. Zegarek wskazywał godzinę 20. Rodzice będą pewnie za jakaś godzinę. Umyłam się i położyłam spać rozmyślając wciąż i tej samej osobie .

Rozdział 5


Zayn


Oszalałem. Dosłownie postradałem rozum. Jak ja mogłem tak postąpić? Żeby zapraszać na imprezę pełną dragów, procentów i chuj wie czego jeszcze? Naprawdę, przesadziłem tym razem. Ale nie mogę tego odwołać. Nie pójdę do niej i nie powiem: O hej, zmiana planów. Nie ma imprezy, jesteś za młoda. Sorki. Przecież to by ją złamało. Chyba, że się przeceniam. Może wcale nie zależy jej tak bardzo na spotkaniu ze mną. W każdym bądź razie dowiem się tego dziś wieczorem. Bo planów zmieniać nie będę.
Umyłem się, ubrałem i zszedłem na dół. Musiałem jakoś zabić czas, który pozostał mi do godziny ósmej. Szczerze powiedziawszy nie mogłem doczekać się momentu, gdy znów ją zobaczę. Chwila chwila... Czy ja naprawdę bawię się w te sentymentalne gierki? (Nie mogę tak. Przecież wcale taki nie jestem. Nie będę udawał kogoś, do kogo mi daleko, bo gdy przyjdzie co do czego, ona mnie znienawidzi. Będzie patrzyła na mnie wzrokiem pełnym pogardy i obrzydzenia. Nigdy nie zaakceptuje prawdziwego mnie. Nie zniesie kłamstw, którymi będę ja karmił. Co zrobić? Nie mogę dać jej odejść. Nie w tej chwili, gdy tak na dobrą sprawę jeszcze nic się nie zaczęło. Czasami trzeba podjąć ryzyko. Trzeba coś zmienić w swoim życiu i w sobie, a może wyjdzie nam to na lepsze).
Ósma już dochodziła. Co prawda do domu Carrie miałem dwa kroki, więc nie musiałem się śpieszyć, ale ona zapewne też już od dawna była gotowa, więc postanowiłem wyjść odrobinę wcześniej. Idąc chodnikiem nadal nie opuszczały mnie myśli pełne wyrzutów sumienia. Do diabłów z tym. Najwyżej wszystko się źle skończy.
Zapukałem do drzwi. Po chwili uzmysłowiłem sobie, że przecież jej rodzice mogą mnie zobaczyć. Co powiedzą? Pozwolą jej wyjść? Na szczęście drzwi otworzyła Carrie. Najwyraźniej jej rodzice pojechali na zakupy.
- Hej. - Powiedziała dziewczyna cichutkim głosikiem, a mnie zaparło dech w piersiach.
Co prawda spodziewałem się sukienki albo innej przykrótkawej rzeczy, ale tak? Też wyglądała nieziemsko.
- Wow. - Wydukałem po chwili, gdy Carrie zaczęła się niezręcznie kręcić. - Pięknie wyglądasz.
- A przestań, zwykła koszulka i spodnie.
- Wyglądasz idealnie. - Posłałem jej jeden z moich uśmiechów, za którym tak szalały kobiety.
- Jedźmy już. - Odpowiedziała rumieniąc się.
Droga przebiegła szybko, do domu kolegi nie było daleko.
Rozmawialiśmy głównie o tym, jak minął nasz dzień. Żadne z nas nie odważyło się zrobić kroku naprzód w naszej znajomości.
Gdy dojechaliśmy pod dom Liama, ujrzałem w oczach Carrie podekscytowanie i zdumienie. Trudno jej się dziwić. Ta "willa" była naprawdę pokaźna. drzwi otworzyły się i od razu dobiegł nas głos dudniącej muzyki.
- Napijesz się czegoś? - Zaproponowałem dziewczynie, na co ona przytaknęła. - W takim razie zaraz wracam, maleńka.
Odchodziłem co jakiś czas zerkają przez ramię, żeby sprawdzić, czy moja piękna nigdzie nie ucieka. I czy przypadkiem żaden natręt jej nie zaczepia. Prędko wróciłem do Carrie z mocnym drinkiem w ręku.
- Proszę. - Puściłem jej oczko, za co otrzymałem nieśmiały uśmiech.
- Dziękuję. A co to?
Nie chciałem jej upić, mówię poważnie. To nie był mój zamiar Po prostu taki nawyk, łapanie się tego, co najlepsze.
- Zwykły drink. To co, do dna? - Podniosłem swój kieliszek w górę, po czym Carrie powtórzyła mój gest.
Wypiliśmy nasze napoje, a że niesamowicie zasmakował on dziewczynie, udaliśmy się po więcej. Ruszyliśmy w stronę barku i zacumowaliśmy tam na moment.
Kilka minut później albo parę godzin później (straciłem rachubę czasu) tańczyliśmy z Carrie na parkiecie kompletnie pijani. Był to strasznie nieprzyzwoity taniec. Przez moment pomyślałem, że to niestosowne, ale szybko odgoniłem od siebie te wyrzuty, gdy wyobraziłem sobie ją poruszającą się w ten sam sposób w łóżku. Taka mi uległa... Zmysłowa... Delikatna... Naga...
- Świetnie tańczysz. - Wymamrotałem jej do ucha, trącając nosem jej skroń.
- Ty też jesteś niczego sobie. - Wybełkotała solidnie wstawiona Carrie.
Popatrzyłem na nią jak mi się zdawało oczami pełnymi troski. Nie wyglądało na to, żeby jej było źle, więc w sumie nie miałem się o co martwić, a jednak dręczyły mnie wyrzuty sumienia, że przeze mnie jest w takim stanie.
- Niczego sobie...? - Szepnąłem do niej, uśmiechają się figlarnie po czym złapałem ją za pośladki i mocno ścisnąłem.
Odpowiedziała piskiem i uderzeniem w klatkę piersiową. Jednak cios był na tyle lekki, że wcale nie wytrącił mnie z równowagi, a ja postanowiłem wykorzystać okazję i stłumiłem jej cichy krzyk pocałunkiem.
Przywarliśmy do siebie, nadal poruszając się w rytm muzyki. Przygryzłem lekko jej wargę, żeby pozwoliła mi zawładnąć swoimi ustami. Gdy już chciałem wsuwać swój język do jej pełnych, zmysłowych warg, dziewczyna odsunęła się ode mnie na tyle, aby mi na to nie pozwolić. Oparliśmy się o siebie czołami, oddychając ciężko. mimo nie tak zachłannego pocałunku, jaki może istnieć, poczułem narastające we mnie pożądanie. Przyjaciel dawał o sobie znać.
Popatrzyliśmy sobie w oczy, nic nie mówiąc, nie wiedząc, co teraz począć. Nagle Carrie odwróciła wzrok i spojrzała w dal ponad moim ramieniem. Osłupiała.
- O matko! To Eva! Chodzi do mojej szkoły. Mówiłeś, że nikogo tu nie będzie. Widziała nas, patrzyła w naszą stronę! Co jeśli będzie chciała to wykorzystać? - Moja towarzyszka wykrzyczała rozglądają się wokół, szukając chyba innych "zagrożeń" w domu.
- Uspokój się. Może Ci się przewidziało... trochę wypiłaś, mogłaś pomylić ją z k... - Carrie mi przerwała.
- Nie! To na pewno była ona. Znam ją od dwóch dni, ale już wyczuwam w niej zdzirę. To się nie skończy dobrze... - Powiedziała dziewczyna zrezygnowanym głosem. Jej mina zrzedła.
- Dobrze, dobrze. - Próbowałem ją uspokoić, ale nadal rozglądała się dookoła ze zmartwioną twarzą. - Spójrz na mnie... Maleńka...
- Co?
- Wszystko będzie w porządku. Chodź, jedźmy stąd. Jestem pewny, że wszystko się wyjaśni. - Tłumaczyłem jej masując delikatnie ramiona, próbując ją uspokoić.
- Nie mogę wrócić do domu w takim stanie. Mama na pewno się zorientuje, że piłam.
- Pójdziemy do mnie. Umyjesz się, wytrzeźwiejesz, będzie dobrze mała. - Chyba poskutkowało, Carrie wyglądała na coraz bardziej zrelaksowaną.
Złapałem ją za rękę i poprowadziłem ku wyjściu. Musiałem zamówić taksówkę, bo obydwoje byliśmy wstawieni, więc powrót do domu zajął na trochę czasu. Jednak gdy nareszcie dotarliśmy pod moje drzwi, znowu dojrzałem zawahanie w oczach Carrie.
- Co się dzieje? - Zapytałem głupio. Przecież znaliśmy się od dwóch dni. Nic dziwnego, że miała opory przed wejściem do mieszkania nieznajomego nauczyciela.
- Tak myślę, czy na pewno nie jesteś tym seryjnym mordercą? - Powiedziała dziewczyna z kamiennym wyrazem twarzy.
- Nie. - Odpowiedziałem śmiejąc się cicho. - Nie jestem i obiecuję Ci, że nie posunę się dalej, niż byś sobie tego życzyła.
Dziewczyna przekonana ruszyła naprzód i już sekundę później staliśmy w moim przedpokoju