Carrie
- Carrie, nie słuchaj go, on i tak nie da nam odejść -
powiedział Zayn.
- Mi nie... ale ciebie może zostawić w spokoju - teraz
płakałam już nie będąc w stanie powstrzymać potoku łez.
- Carrie, nie...
- Zamknij się dupku.! - Wrzasnął Jack i ponownie chciał
uderzyć Zayna. Szybko stanęłam obok niego. Złapałam za jego ramię,
uniemożliwiając zadanie kolejnego ciosu.
- Proszę cię...przestań. Zrobię wszystko czego chcesz tylko
zostaw go w spokoju - prosiłam. Przez chwilę patrzał na mnie w zupełnej ciszy.
- Słuchaj Carrie, wiesz czego chce, wiesz ze cię kocham, nie
pozwolę ci odejść i to jeszcze z takim palantem jak on - wskazał na Zayna.
- Dobrze wrócę do ciebie tylko daj mu odejść.
- Myślisz że jestem taki głupi żeby ci uwierzyć ? I tak za
moimi plecami będziesz się z nim spotykać. Ale ja nie jestem idiotą. Jeśli
chcesz żeby twój ...- ponownie spojrzał na mulata - on przeżył to idź się
spakuj - Popatrzyłam na niego zaskoczona. - Wyjeżdżamy. Dzisiaj. Kupiłem już
bilety, samolot startuje za 2 godziny więc pośpiesz się.
- Carrie, błagam cię nie rób tego ...on kłamie wcale cię nie
koch...- tylko tyle zdążyłam usłyszeć zanim weszłam po schodach do mojego
pokoju. Szybko spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka i spowrotem
zeszłam na dół. Jack stał przy już drzwiach.
- Czy mogę się z nim pożegnać? - spytałam drżącym głosem.
- Żartujesz sobie ze mnie ? - Prychnął. Podeszłam bliżej
niego. Spojrzałam prosto w oczy i delikatnie złapałam jego rękę splatając nasze
palce razem przez co od razu przeszedł mnie dreszcz.
- Teraz jestem z tobą. Chce mu powiedzieć że tylko go wykorzystałam bo tak
naprawdę cały czas kochałam ciebie - szepnęłam do jego ucha. Przez chwilę się
wahał ale wkońcu skinął głową. Ruszyłam w kierunku Zayna, który wciąż siedział
na krześle. Kucnęłam przodem do niego tak aby Jack nas nie widział.
- Przepraszam cię za wszystko - wyszeptałam tak aby tylko on
mógł mnie usłyszeć - Kocham cię - powiedziałam. Wyjęłam z kieszeni karteczkę
oraz mały scyzoryk i wsadziłam w jego dłoń - To pomoże ci się stąd wydostać. Na
karteczce jest numer telefonu. Wzięłam mój zapasowy bo normalny zabierze mi od
razu. Skontaktuje się z tobą, a teraz udawaj i krzycz że mnie nienawidzisz -
poprosiłam na co chłopak z wahaniem lekko skinął głową. Powoli zaczęłam
odchodzić i zbliżać się do Jacka, kiedy usłyszałam
- Ja też cię nie nigdy kochałem, chyba nie myślałaś ze będę
z taką małolatą - rzucił Zayn. A ja ignorując go wyszłam z domu a gdy mój były
wskazał na samochód po prostu wsiadłam do niego.
*
Jechaliśmy już jakieś 15 minut podczas których nie
zamieniliśmy ani słowa. Milczałam bo co miałam powiedzieć. Czekałam na
odpowiednią chwilę. Pewnie zastanawiacie się o co mi chodzi... Otóż, kiedy
byłam w swoim pokoju, miałam chwilę na przemyślenie sytuacji. Po pierwsze
stwierdziłam że muszę teraz wyjechać aby nic nie stało się Zaynowi. Po
drugie postanowiłam udawać że zawsze
kochałam i będę kochać Jacka. Chciałam
wzbudzić w nim choć trochę zaufania dlatego musiałam kłamać. Wzięłam również
scyzoryk aby Zayn mógł przeciąć liny którymi miał związane ręce oraz napisałam
na małej karteczce numer mojego zapasowego telefonu co jak się potem okazało
dobrym ruchem, ponieważ zaraz po wejściu do samochodu, Jack kazał mi oddać moją
komórkę. Teraz wystarczyło tylko poczekać na odpowiednią okazję.
- Zatrzymamy się na stacji benzynowej żeby zatankować i
kupić parę rzeczy - stwierdził Jack - zostaniesz w samochodzie i poczekasz na
mnie, ale nie myśl ze uda ci się uciec, zamknę auto więc nie wyjdziesz bez
kluczyków - nic nie odpowiedziałam tylko skinęłam głową. Po około 10 minutach
tak jak mówił, zatrzymaliśmy się. Chłopak wyszedł, zatankował, zamknął auto i
poszedł zapłacić. Szybko wyciągnęłam telefon i wybrałam numer.
- Halo. Carrie. Gdzie jesteś? Wszystko w porządku? Nic ci
nie jest? - Zayn zadawał pytania z prędkością światła.
- Uspokój się. Nic mi nie jest. Jesteśmy na stacji
benzynowej i jedziemy na lotnisko.
- Zadzwonię na policję i przyjadę tam...na lotnisko.
- Nie...nie dzwoń na policję. Wiesz do czego on jest
zdolny…jeśli się dowie...on zabije nas...ciebie.
- Nie martw się nic się nie stanie, załatwię to po swoj...
- Muszę kończyć. On wraca. - powiedziałam i szybko się
wyłączyłam. Schowałam telefon do kieszeni, a niczego nie świadomy Jack wszedł
do auta i odjechał.
*
Zaparkowaliśmy auto i udaliśmy na lotnisko. Jack kurczowo
trzymał moją dłoń uniemożliwiając mi tym samym zrobienie jakiegokolwiek ruchu.
Nie mieliśmy żadnych dużych bagaży tylko dwa małe plecaki, każdy swój.
- Dlaczego tak się rozglądasz? – spytał
- Ja ? No co ty. Ja wcale się nie rozglądam po prostu
obserwuje – palnęłam nim zdążyłam pomyśleć – Znaczy jestem tu dopiero pierwszy
raz chyba mogę się rozejrzeć ? – wymyśliłam.
- Jasne, nie denerwuj się tak tylko pytałem.
Jak miałam się nie denerwować w takiej sytuacji, jak miałam
być spokojna kiedy wiedziałam że jak wsiądę do samolotu mogę już nigdy nie
wrócić. Nawet niewiem gdzie lecimy. Mam
nadzieję że Zayn zdąży na czas.
Jack
- Jasne, nie denerwuj się tak tylko pytałem – odparłem.
Dobrze wiedziałem że się denerwuje. Pytanie tylko z jakiego powodu. Przecież
mówiła że zawsze mnie kochała i teraz też kocha. A ja chce dla niej jak
najlepiej, chce żeby była szczęśliwa. Chce spędzić z nią resztę życia a ona
należy do mnie, tylko do mnie. Zabije każdego kto stanie nam na drodze.
Oszczędziłem tylko tego dupka Zacka…czy Zayna, sam już niewiem jak miał na imię.
W każdym bądź razie Carrie jest moja i nie wróci już do niego. A jeśli będzie miała
jakieś wątpliwości, pokaże jej zdjęcia które zrobiła Jessica i wtedy skończy z
nim raz na zawsze. Swoją drogą jak można być takim głupim jak ten chłoptaś i
dać się wrobić w takie coś. Jessica upiła go szybciej niż myślała a potem
przeleciała. A on ? Nawet niewiem czy był przytomny. Trochę kosztowały mnie jej
usługi ale dla Carrie wszystko. W końcu to miłość mojego życia .