wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 22

Zayn

- Naprawdę musisz już iść? - zapytałem zniechęcony Carrie.
- Tak, przepraszam. Mama prosiła, żebym wróciła do domu o w miarę przyzwoitej porze.
- To chociaż zostań na obiedzie - przekonywałem ją odchodząc coraz to bliżej.
- Zayn - wyszeptała dziewczyna. - Proszę cię, ja naprawdę muszę iść.
- Ani na drugim śniadanku? - zrobiłem oczy pieska i zbliżyłem się do niej na tyle, żeby móc zacząć obsypywać pocałunkami całą jej twarz.
- Nie kochanie, naprawdę się śpieszę...
- Okej... - odsunąłem się natychmiast ze smutkiem.
- Nie bądź taki, przecież niedługo się spotkamy.
- Okej...
Carrie zachichotała po raz ostatni i otworzyła drzwi wejściowe. Nasz wzrok przykuł list leżący na wycieraczce. Dziewczyna popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem, w końcu koperty powinny znajdować się w skrzynce, a nie na ziemi. Podniosłem prędko list i otworzyłem go. Był od Perrie.

Zayn,
za dużo czasu spędziłam szukając zemsty na Tobie. Myślałam, że gdy będę postępować w ten sposób, to uda mi się zniwelować cierpienia, przez które przechodziłam. Źle postępowałam zdradzając Ciebie i pozostałych. Jedyną winną osobą tu byłam ja, nie miałam więc prawa odwetu na Was. Trochę czasu jednak zajęło mi uświadomienie sobie tego.
Myślę też, że gdzieś głęboko w środku chciałam, żebyś to Ty był ojcem Tori, bo byłbyś najlepszym jakiego mogłaby mieć. Jednak teraz, gdy wiem, że tak nie jest muszę dać Ci odejść. Muszę podarować Ci spokój, oderwać Cię od tego bajzlu w moim życiu, na który nigdy nie zasługiwałeś.
Wiem, że nie uda mi się odkupić krzywd, które wyrządziłam zarówno innym, jak i sobie. Jednak mam nadzieję, że z czasem uda mi się na nowo oczyścić moją duszę.
Przepraszam za to, że przeze mnie postradałeś na ta jedna jedyną noc zmysły. Obyś wiedział, że to nie jesteś. Nigdy taki nie byłeś i nigdy nie będziesz. To była tylko i wyłącznie moja wina.
Przeproś Carrie w moim imieniu, mam nadzieję, że wszystko Wam się świetnie ułoży,
Perrie

O kurwa. Nie wierzę w to, co widzę. Czy ona naprawdę zdobyła się na takie słowa? Myślałem, że będę wiecznie skazany na kontakty z nią. A tu proszę. Daje mi 'odejść'. Może nareszcie zacznie się nowy rozdział w moim życiu?
- Nie wierzę... - wydukałem.
- Widzę, że mamy co świętować! Może uda mi się wieczorem wyjść z domu - powiedziała Carrie z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Tak! - wykrzyczałem radośnie, wziąłem ją w swoje ramiona i obkręciłem nas wokół własnej osi.
- Spiszemy się później? - zapytała na odchodne.
- Oczywiście skarbie - puściłem jej oczko, w zamian za co otrzymałem rumieniec na jej policzkach. Nadal tak na nią działam?

*

Nie można było lepiej zacząć tego roku. A to dopiero pierwszy jego dzień. Tori okazała się nie być moim dzieckiem, Perrie przestanie mnie nachodzić i wkurwiać, a Carrie jest ze mną mimo wszystkich moich wad, które nieustannie dają się we znaki.
Niedługo po tym, jak ode mnie wyszła zadzwoniła z wiadomością, że rodzice pozwolili jej iść na babski wieczór do koleżanki. W takim razie niezmiernie się cieszę, że mogę być jej 'koleżanką'. Przygotuję dla niej przepyszna kolację. Świecie, obrus, koszula i te sprawy... Muszę jej to wszystko wynagrodzić.
Przygotowania zajęły mi pół dnia i nim się obejrzałem zrobiło się ciemno na dworze. Ósma powoli dochodziła, więc niebawem powinna pojawić się Carrie.
Usłyszałem dzwonek do drzwi, więc natychmiast poszedłem do przedpokoju i je otworzyłem. W progu stała moja dziewczyna. Jak zwykle piękna. Ale dzisiaj... Miała w sobie coś, co sprawiło, że zapragnąłem jej jeszcze bardziej. Stałem jak osłupiały. W tej błękitnej sukience wyglądała jak bogini.
- Hej - przywitała się ze mną.
- hej hej, wchodź do środka - powiedziałem przepuszczając ja do środka i cmokając w policzek, gdyż jakiekolwiek posunięcie dalej mogłoby sprawić, że nie bylibyśmy w stanie przestać. - Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.
- Nalać ci lampkę wina?
- Tak, poproszę - uśmiechnęła się do mnie czule.
Nie wiem, czy to przez to napięcie wiszące w powietrzu, czy tkwiące w nas pożądanie wyczuwalne w każdym geście, ale nie byliśmy w stanie się odezwać. Ani ja, ani Carrie nie potrafiliśmy wykrztusić z siebie słowa. Tak, jakbyśmy się bali, że możemy powiedzieć za dużo. Usiedliśmy przy stoliku, zapaliłem świece i nalałem nam wina.
- Jak ci minął dzień? - dziewczyna popatrzyła na mnie zaczepnie, czyżby do czegoś zmierzała?
- Dobrze...
- A chcesz, żeby skończył się jeszcze lepiej? - wymruczała zbliżając się do mnie i kładąc rękę na moim kolanie.
- A masz jakieś propozycje?
- Możemy coś wymyślić razem... - kontynuowała zbliżając się dłonią coraz bliżej mojego przyjaciela.
Zatrzymałem jednak jej rękę. Seks seks to jedno, ale seks oralny dla kogoś, kto dopiero co przeżył swój pierwszy raz to dużo. Nie chcę, żeby pewnego dnia pomyślała, że naciskałem ją do zrobienia więcej, niż na co sama była gotowa.
- Carrie... - ucałowałem kłykcie jej palców. - Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiała. Kocham cię, ale nie pozwolę na to, żebyś czegokolwiek kiedyś przeze mnie żałowała.
- Nie będę - powiedziała z nadal rozpalonym wzrokiem.
Teraz tak mówi, a co będzie po wszystkim? Nie chcę jej skrzywdzić. Można w inny sposób się 'pobawić', a na wszystko inne przyjdzie kiedyś czas. Sam nie wierzę, że tak myślę. W końcu to ja, ale... To chyba właśnie te zmiany, które niekontrolowanie zachodzą w moim życiu. Dzięki niej...
- Mówisz, że chcesz się zabawić? - wychrypiałem podnosząc się z krzesła i rozpoczynając wędrówkę swoich dłoni po jej ciele. - Co byś chciała robić?
- Przychodzi mi kilka pomysłów do głowy... - powiedziała całując mnie po szyi.
- Mi też - powiedziałem jadąc dłońmi po jej udach do pośladków, które mocno ścisnąłem.
Jej sukienka dzięki moim pieszczotom chcąc nie chcąc przesunęła się na tyle, aby odsłonić co miała odsłonić. Uniosłem ją i posadziłem na blacie kuchennym.
- Mhm... a zdradzisz mi swoje pomysły? - zapytała dziewczyna prowokacyjnie.
Zanim odpowiedziałem, sięgnąłem ręką do jej majtek i wsadziłem w nią dwa palce. Carrie zachłysnęła się powietrzem i jęknęła pożądliwie.
- Mam zamiar... - wkładałem i wyciągałem palce rozpoczynając naszą zabawę - doprowadzić - zgiąłem w niej palce na co usłyszałem kolejne serie jęków - cię... do... szaleństwa.
Carrie dyszała i wiła się rozkoszując się przyjemnością, którą nawzajem się obdarowywaliśmy.
- Zayn - wymamrotała po czym wpiłem się w jej usta.

Tak jak przeczuwałem, Carrie nie była przygotowana na to, co chciała mi dać. Przynajmniej ja tak uważałem. Po tym, jak swoimi palcami doprowadziłem ją do orgazmu i po tym, jak uprawialiśmy dziki seks na blacie, przenieśliśmy się na kanapę, żeby odsapnąć po minionych doznaniach. Leżeliśmy wtuleni w siebie, nadal ciężko oddychając i próbując okiełznać nasze nadal pobudzone pożądanie.
- Kochanie - zagaiła Carrie.
- Hmm? - pocałowałem ją delikatnie w czubek głowy.
- Co powiesz na rundę drugą?

6 komentarzy:

  1. Szczerze mówiąc to najmniej się spodziewałam tego, że Perry w końcu da spokój Zayn'owi, a tu taka niespodzianka :D
    Fajnie, że staracie się dodawać dłuższe rozdziały :)

    Pozdrawiam i życzę coraz to ciekawszych pomysłów :)
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, cieszę się że Perrie dała spokój Zaynowi i wszystko się ładnie układa. :) @SeeULaterBabexx

    OdpowiedzUsuń