niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 27

Zayn

Drzwi zaczęły się uchylać. Myślałem, że poczuję ulgę wiedząc, że ktoś jest w środku.
- Zayn...
- Carrie - wychrypiałem, po czym ujrzałem jej zapłakaną twarz, a moje serce literalnie mnie zabolało. - Boże, co ci się stało?
- Nic nic, wszystko w porządku.
- Jak to w porządku? Przecież widzę, że wyglądasz jakbyś całą noc przepłakała.
- Zawsze tak brzydko wyglądam - zaoponowała.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi i zawsze wyglądasz pięknie, kochanie...
- Ale wszystko jest dobrze, więc nie musisz się martwić, idź już.
- Żartujesz sobie? - zapytałem wchodząc do środka nie czekając na jej zaproszenie.
- Zayn, proszę cię, wyjdź. Nie możesz tu być.
- Czemu? Są twoi rodzice?
- Nie... Nie ma ich, wyjechali na kilka dni, ale...
- Co się stało? Powiedz mi.
- Nic.
Wziąłem głęboki oddech. Najwyraźniej Carrie nie miała zamiaru powiedzieć mi prawdy.
- Jack tu był? - zacząłem powoli. - Chyba widziałem go w sklepie. Musimy iść na policję, on jest niebezpieczny - powiedziałem na jednym wdechu.
- Widziałeś go? Tutaj w Bradford? Przecież ty nawet nie wiesz, jak on wygląda.
- Ale rozpoznałem jego głos... Powiedz mi proszę...
- Poważnie, wszystko jest okey. Musisz iść, jestem umówiona z koleżanką ze szkoły. Nie może cię przecież zobaczyć - prychnąłem pod nosem. Z  k o l e ż a n k ą...
- A ten przyjaciel z wczoraj? Naprawdę zapomniałaś o naszym spotkaniu? - spytałem łamiącym się głosem.
- Tak, przepraszam cię. Wynagrodzę ci to, ale teraz już idź.
- Carrie, nie mogę zostawić cię samej w takim stanie - zacząłem do niej podchodzić. Wyciągnąłem rękę ku jej twarzy, chcąc pogłaskać ją po policzku. - Pow.. - Carrie zareagowała gwałtownie na mój dotyk, odwracając się bokiem.
- Zayn.. - wyszeptała dziewczyna bliska płaczu.
- Skarbie, co się wydarz - chciałem zapytać, ale przerwał mi ktoś próbujący wejść do domu.
Zamarliśmy w miejscu, czekając w napięciu na to, co nastąpi. Tak jak się spodziewałem, w progu ujrzałem faceta z supermarketu. Spoglądałem to na niego, to na Carrie, która miała przerażony wyraz twarzy.
- No proszę - powiedział mężczyzna z ironicznym uśmiechem na twarzy. - Kogo ja tu widzę?
- Jak, daj spokój... Zayn właśnie wychodził - powiedziała Carrie spoglądając na mnie i błagając mnie wzrokiem, żebym ich zostawił.
- Nigdzie się nie wybieram - ogłosiłem wbrew jej prośbom. - To tobie radzę zniknąć stąd, póki jeszcze możesz.
Jack odpowiedział histerycznym śmiechem. Ten psychol miał poważnie nasrane w głowie.
- Posłuchaj - zaczął mówiąc niskim tonem. - nawet już cię nie proszę o wyjście stąd, możesz z nami zostać. Z chęcią opowiem cie później, jaką cudowną noc spędziłem razem z Carrie, jak umiejętnie obcią - nie dałem mu dokończyć
- Ty skurwielu! - warknąłem i instynktownie się na niego rzuciłem w celu zadania kilku potężnych ciosów. Nim jednak dotarłem do niego, zauważyłem tylko jak sięga ręką za swoje plecy i wymierza we mnie lufę pistoletu.

*

Dziwny zapach docierał moich nozdrzy. Od razu się rozbudziłem i próbowałem go rozpoznać. Nim jednak mi się to udało, zdałem sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znajdowałem. Byłem związany i zakneblowany, w ciemnym małym pomieszczeniu, które najprawdopodobniej było szafą. Zacząłem się szarpać próbując przesunąć się i otworzyć jakieś drzwi. Wtedy uświadomiłem sobie co to za zapach i skąd on dochodzi. To było moje ramię. Moja krew. Targając się po ziemi poczułem w nim ukłucie potężnego bólu. To właśnie moją rękę Jack obrał sobie za cel przy strzale. Słabo mi się zrobiło, gdy tak się wierciłem na podłodze bezcelowo. A ból w ramieniu nie ustępował. Tak samo jak krwawienie. To chyba nie zwiastowało niczego dobrego. Było mi coraz ciężej utrzymać otwarte powieki...

*

- Wstawaj! - docierały do mnie jakieś przytłumione dźwięki. - Obudź się, chuju!
Ocho, już wiem co jest grane. Zemdlałem po raz kolejny będąc w szafie. Ból był zbyt silny. Próbowałem otworzyć oczy, ale nie miałem siły.
- Zostaw go, błagam cię - usłyszałem ten tak dobrze znany mi głos, który pomógł mi wziąć się w garść i wrócić na jawę.
- A dzień dobry, któż to do nas wrócił? - powiedział Jack z idiotycznym uśmiechem na twarzy.
Zdałem sobie sprawę po przebudzeniu, że siedzą na krześle w salonie domu Carrie. A ona stoi parę metrów ode mnie z nadal przygnębioną miną i zapłakanymi oczami.
- Pierdol się - wysapałem zmęczony bólem.
- Na twoim miejscu nie odzywałbym się tak do kogoś, kto trzyma twoje życie w ręku.
Miał rację. Pal licho moje życie, ale co się stanie z Carrie? Nie pozwolę na to, aby cierpiała. on nie może ponownie jej krzywdzić.
- O co ci chodzi...? - zapytałem przyciszonym głosem.
- Dlaczego z góry zakładasz, że o coś musi mi chodzić?
- Nie pierdol... Czego chcesz>
- Pomyślmy - podrapał się Jack po brodzie udając zamyślonego. Jebnięty psychol. - Chcę twojej śmierci, chcę Carrie, przede wszystkim jej ciała do pieprzenia, ale jej oddanym mi sercem też bym nie pogardził.
- Masz je - powiedziała Carrie ku memu wielkim zaskoczeniu. - Jack, wrócę do ciebie tylko błagam, wypuść Zayna - wyszeptała a strużki łez spłynęły po jej policzkach. Serce mi się łamało.
- Oj skarbie - zaśmiał się szyderczo. - Musisz mi udowodnić swoje oddanie, słowa nie wystarczą.
- Carrie, nie słuchaj go... wydostaniemy się stąd i kurwa! - ryknąłem czując lądującą pięść Jacka na moim poliku.
- Stul pysk! - krzyknął plując mi twarz. - Wracając do rzeczy - powiedział zwracając się do dziewczyny z diabelskim błyskiem w oku.
- Tak...? - powiedziała Carrie szlochając.
- Chcesz pomóc temu krwawiącemu bydlakowi? - dziewczyna przytaknęła. - Zrób coś dla mnie, a go puszczę wolno.
- Carrie, nie słuchaj go, on i tak nie da nam odejść - powiedziałem z głęboką nadzieją, że nie da się ona nabrać na jego gierki.
- Mi nie... ale ciebie może zostawić w spokoju - płakała teraz już nie będąc w stanie powstrzymać potoku łez.
- Carrie, nie...

5 komentarzy:

  1. Oooo szok co ona zrobi?! Jak najszybciej next!:-) boski rozdział :-) kiedy next proszę szybko bo nie wytrzymam
    No szok, tego się nie spodziewałam. Serio.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :* czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ;) oby nic się im nie stało

    OdpowiedzUsuń
  3. W życiu bym nie pomyślała, że Jack posunie się, aż do tego, żeby strzelać do Zayna. On jest jakiś chory! I ciekawe co teraz każe zrobić Carrie.
    No to czekam na next :)
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. No to się dzieje! Czekam na następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam twojego bloga w kilka godzin , wspaniały, cudowny KOCHAM <3

    Jak chcesz to wpadaj http://my-life-my-world-justinbieber.blogspot.com/ <3

    OdpowiedzUsuń