poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 7

Zayn

- Do zobaczenia w szkole, Zayn. - Usłyszałem cichy głos Carrie.
Tak bardzo nie chciałem się z nią rozstawać. Mogłaby zostać chociażby na śniadanie. Jeszcze kilka chwil patrzenia na nią, tylko o tyle prosiłem. Kiedy to się stało? Kiedy ta dziewczyna zaczęła odgrywać tak wielką rolę w moim życiu?
Ta noc była wyjątkowa. Między innymi dlatego, że spędziliśmy cały ten czas razem, a do niczego nie doszło. Czy żałowałem? Tak. Ciężko nie żałować tak idealnej sytuacji stającej tuż przed nosem, której się nie wykorzystuje. Aczkolwiek cieszę się, że tego nie zrobiliśmy. Teraz zdaje się być to dla mnie jeszcze cenniejsze.
- Taa, narazie maleńka. - Odpowiedziałem powoli ze zrezygnowaniem w głosie.
Cały dzień dłużył mi się niemiłosiernie. Myślałem nad tym, żeby iść do Carrie, zapukać do jej drzwi i rzucić się na nią bez opamiętania. Nie mogłem jednak tego zrobić. Była moją uczennicą. I choć bardzo starałem się o tym zapomnieć, nie dało się wiecznie tego unikać. W głębi serca wiedziałem, że ona również bezustannie o tym myślała.
Dla zabicia czasu postanowiłem pojechać na zakupy. W lodówce było pusto. Ubrałem się w to co zwykle i wyszedłem. Poczułem ciepły powiew letniego wiatru. Zerknąłem na dom Carrie, szukając jakichś śladów jej bycia.
Jadąc prawie pustymi ulicami rozmyślałem nad swoim życiem. Może rzeczywiście był to czas na zmiany? Może powinienem w końcu wydorośleć? Dojrzeć emocjonalnie? Dać kobietom więcej, niż kilka orgazmów nocą. Carrie zdawała się być idealną osobą, z którą mógłbym rozpocząć realizację swoich celów. Nie to, że jej nie chciałem zafundować najlepszych doznać erotycznych, na jakie było mnie stać. Po prostu w połączeniu z prawdziwym uczuciem, moglibyśmy zyskać coś cudownego. Tylko czy zasługiwałem na to właśnie z nią?
Po kilku minutach podjechałem pod sklep. Zaparkowałem samochód i ruszyłem w stronę wejścia do sklepu. To co zobaczyłem przy kasie, zdezorientowało mnie kompletnie. Stała tam Perrie. Jedna z kobiet mojej przeszłości. Przeżyłem z nią naprawdę świetną przygodę. Intensywne noce, zabawne dni... Było wspaniale, do czasu, gdy pokazała swoje prawdziwe oblicze. Psychopatyczna idiotka. Zerwałem z nią kontakty, bo był to toksyczny związek. Szczególnie dla mnie. Rozmowy z nią były destrukcyjne. Z resztą jak wszystko, co się z nią wiązało.
Próbowałem przemknąć niezauważony, ale mi się nie udało. Usłyszałem ten tak dobrze znany mi głos.
- Zayn!
Odwróciłem się, a na jej twarz momentalnie wybiegł przebiegły uśmieszek.
- Perrie. - Wywarczałem. Nie potrafiłem nawet zdobyć się na uprzejmość.
- Ledwo się spotkaliśmy, a Ty już się dąsasz. Nie przywitasz się ze starą znajomą?
- Czego chcesz? - Odparowałem.
Nie znosiłem tej kobiety. Jedyne, czego mi dostarczyła znajomość z tą suką, to cierpienie.
- Nie tak ostro, kowboju. Dawno Cię nie widziałam. Stęskniłam się. - Powiedziała szyderczo Perrie.
- Z ogromnym żalem stwierdzam, że ja nie myślałem o Tobie ani przez sekundę.
- Och Zayn, Zayn, Zayn... Mógłbyś chociaż udawać miłego. - Ta psychopatka się mną bawiła.
- Czego chcesz? - Powtórzyłem już ostrzejszym tonem.
- Chcę Ci przypomnieć, że za dwa tygodnie mija termin. Nie zapomnij o swoich zobowiązaniach.
- Nie martw się, nie zapomnę o tym tak łatwo.
- Świetnie. - Perrie klasnęła w dłonie z udawaną ekscytacją. - Do zobaczenia w takim razie, skarbie. - Powiedziała na odchodne uśmiechając się sarkastycznie.
Nareszcie poszła. Nie mogę znieść widoku tej kobiety. Przyprawia mnie o mdłości.
Zakupy robiłem z trzęsącymi się dłońmi i nerwami w strzępkach. Dlaczego ta kobieta wywoływała we mnie takie uczucia? Poczcie strachu? Bezradności? Cóż, to już jest dłuższa historia. Zaczęło s...
- 56,99. - Kasjerka przerwała mi rozmyślania. - Dziękuję.
Udałem się do samochodu. Zapakowałem torby i ruszyłem w drogę. Skoncentrowałem się na trasie, żeby nie myśleć o minionych zdarzeniach. Za dużo stresu mnie kosztowały.
Gdy dotarłem na osiedle postanowiłem pójść do Carrie. Było stosunkowo późno, ale uznałem, że i tak nie będzie spać o tej porze. Tylko co z jej rodzicami? Najwyżej wymyślę jakąś bajkę o szkolnym projekcie.
Nacisnąłem dzwonek i już po chwili w drzwiach pojawiła się Carrie. Spojrzała na mnie szeroko rozwartymi oczami w szoku.
- Hej. - Odezwałem się pierwszy.
- Cześć... Co Ty tu robisz? - Nadal przyglądała mi się z niedowierzaniem.
- Chciałem się z Tobą zobaczyć. - Powiedziałem zgodnie z prawdą.
Nie wiedziałem, co jeszcze powiedzieć. Chyba poszedłem do niej, uciekając przed szarą rzeczywistością, która mnie ogarnęła. Dlaczego akurat do niej trafiłem? Do dziewczyny, która była zdecydowanie za młoda, żeby zrozumieć moją przeszłość.
- Zayn... - Westchnęła Carrie.
Nagle napadła mnie myśl, że takim zachowaniem ją od siebie odpycham. Działam za szybko. Próbuję się do niej zbliżyć w złym tempie. Ale jak inaczej miałem się zachować?
- Przepraszam, nie powinienem był przychodzić. - Odwróciłem się gotowy do odejścia.
W tym momencie mój wzrok przykuło auto stojące na rogu ulicy. Samochód był na chodzie, ale miał zgaszone światła. Od razu rozpoznałem tą maszynę. Z resztą dzisiejsze wydarzenia tylko utwierdzały mnie w moich podejrzeniach. To było auto Perrie. Śledziła mnie.
Musiała zauważyć, że ją dostrzegłem, bo wysiadła z samochodu i popatrzyła wprost na mnie. Uśmiechnęła się szyderczo, a w jej oczach zauważyłem to, czego tak bardzo sie obawiałem. Obłąkanie krążyło w jej krwi. Zło miała wypisane na twarzy. Poczułem chęć zemsty, którą Perrie zapewne teraz planowała.
- Zayn. - Powtórzyła Carrie. Nie słyszałem jak wcześniej mnie wołała. - Co się dzieje?
Odwróciłem się i spojrzałem głęboko w jej piękne, zdezorientowane oczy.
- Nic, nic... Zdawało mi się, że kogoś widzę. Przepraszam. - Wyszeptałem.
- To ja przepraszam. - Dziewczyna spuściła wzrok na swoje dłonie. - Po prostu... Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Wejdź, porozmawiajmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz